Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

1,5 roku dryfowania na łodzi
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=17851
Strona 1 z 2

Autor:  marchew [ 31 sty 2014, o 17:01 ]
Tytuł:  1,5 roku dryfowania na łodzi

"Wychudzony mężczyzna został znaleziony na atolu Ebon i, jak twierdzi, pochodzi z Meksyku. W miejsce to trafił po półtora roku dryfowania - informuje "The Independent". Jeśli to prawda, to mężczyzna przepłynął aż 12,5 tys. kilometrów. Rozbitek twierdzi, że aby przetrwać, jadł m.in. żółwie, a kiedy nie padało, pił ich krew."

link

Autor:  Pawel [ 1 lut 2014, o 20:20 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Nieprawdopodobne. Może wkrótce opublikują weryfikację historii.
http://www.theguardian.com/world/2014/jan/31/castaway-pacific-survival-jose-ivan

Autor:  Pawel [ 3 lut 2014, o 11:49 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Pierwsze zdjęcia
http://www.dailymail.co.uk/news/article ... hands.html

Autor:  Hania [ 3 lut 2014, o 12:54 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Fajnie , że przeżył. Taki namacalny Pi , choć książkowy to do Meksyku trafił.

BTW
Książka Życie Pi kapitalna , film też.

Autor:  Zbieraj [ 3 lut 2014, o 13:12 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Ale popatrz, jak wygląda rozbitek po prawie półtorarocznym dryfowaniu. Wprawdzie na takiej małej łódce fryzjera nie ma, ale karmią tam dobrze. :D

Autor:  Pawel [ 3 lut 2014, o 13:17 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

marchew napisał(a):
Wychudzony mężczyzna został znaleziony

Może to nie ten :roll:

Autor:  wsl85 [ 3 lut 2014, o 15:20 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Witam
Pawel napisał(a):
marchew napisał(a):
Wychudzony mężczyzna został znaleziony

Może to nie ten


szkoda że dla porównania nie ma jakiegoś wcześniejszego zdjęcia.

Autor:  Zielony Tygrys [ 3 lut 2014, o 15:23 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

on wcale na takiego odżywionego nie wygląda
luźne ciuchy a twarz może być nabrzmiała

Autor:  Pawel [ 3 lut 2014, o 18:35 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

wsl85 napisał(a):
szkoda że dla porównania nie ma jakiegoś wcześniejszego zdjęcia

Obrazek
BPNMSP :lol:

Autor:  Marian Strzelecki [ 4 lut 2014, o 00:51 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

On jest napuchnięty: popatrzcie na jego ręce.

Autor:  Micubiszi [ 4 lut 2014, o 11:50 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Niusy ......


http://metromsn.gazeta.pl/Wydarzenia/1, ... rdzi_.html

Autor:  junak73 [ 4 lut 2014, o 13:34 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Żeglarze wracający z rejsów dookoła świata i mający na pokładzie wyżywienie nieraz wygladali gorzej. Dziwna sprawa

Autor:  Wasyl [ 4 lut 2014, o 17:51 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Mnie ta historia wydaje się aż tak nieprawdopodobna, że chyba jednak to jakaś kaczka dziennikarska. Swoja drogą ile by nie dryfował to fajnie że żyje i wszystko się dobrze skończyło.

Autor:  Marian Strzelecki [ 5 lut 2014, o 21:24 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

No to wspomnę dawne czasy.
Praca dyplomowa na Wzornictwie Przemysłowym:
projekt aktywnej tratwy ratunkowej do jachtów,
zrobiony pod wpływem właśnie takich przypadków ("117 dni na łasce" ... i "Nie ulec oceanowi")

Miała płynąć nie tylko z wiatrem, ale trochę na boki też... może nawet 90*
Niestety stan wojenny potargał plany budowy prototypu w Legionowie.
MJS

ps

Recenzentem pracy był Włodzimierz Głowacki.
Ocena: 5 z wyróżnieniem. :cool:
Dokumentacja i model zaginęły "w otchłaniach" Intersteru.

Załączniki:
tratwa-cdr.jpg
tratwa-cdr.jpg [ 26.84 KiB | Przeglądane 15630 razy ]
Komentarz: Tu wersja dla żeglarzy sródlądowych ;-))
tratwa-rys2.jpg
tratwa-rys2.jpg [ 71.7 KiB | Przeglądane 15630 razy ]
tratwa-rys1.jpg
tratwa-rys1.jpg [ 48.04 KiB | Przeglądane 15630 razy ]
tratwa4.jpg
tratwa4.jpg [ 11.73 KiB | Przeglądane 15630 razy ]
tratwa3.jpg
tratwa3.jpg [ 11.63 KiB | Przeglądane 15630 razy ]

Autor:  Moniia [ 6 lut 2014, o 09:50 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Marian Strzelecki napisał(a):
No to wspomnę dawne czasy.
Praca dyplomowa na Wzornictwie Przemysłowym:
projekt aktywnej tratwy ratunkowej do jachtów,
zrobiony pod wpływem właśnie takich przypadków ("117 dni na łasce" ... i "Nie ulec oceanowi")

Miała płynąć nie tylko z wiatrem, ale trochę na boki też... może nawet 90*
Niestety stan wojenny potargał plany budowy prototypu w Legionowie.
MJS

ps

Recenzentem pracy był Włodzimierz Głowacki.
Ocena: 5 z wyróżnieniem. :cool:
Dokumentacja i model zaginęły "w otchłaniach" Intersteru.

A ty wiesz, że ludzie od lat pływają z takimi aktywnymi? One się bączek nazywają :)
Większość tych co myśli o tym dochodzi do wniosku, że tradycyjna tratwa na środku oceanu to coś jak kamizelka - tylko męczarnie przedłuża. Wiec przerabiają swoje baczki tak, aby były niezatapialne, miały jakiś napęd (zwykle żagielek na składanym maszcie) i były nieco bardziej stabilne (popularne są kołnierze w formie nadmuchiwanej rury, można łatwo przyczepić do sztywnego bączka, a załatwia dwie sprawy - niezatapialnosc i statecznosc).

I w ten sposob zamiast dryfować, mają szanse gdzieś PŁYNĄĆ i realnie liczyć na doplyniecie tam w skończonym czasie...

Autor:  Ryś [ 6 lut 2014, o 11:58 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
A ty wiesz, że ludzie od lat pływają z takimi aktywnymi? One się bączek nazywają :)
Pewnie wie :D
W tamtych latach był "Tinker" - żaglowy ponton (całkiem nieźle pływał) który miał oficjalny atest jako tratwa ratunkowa - opcjonalnie był do niego namiot, butle i tp.
Stary i nowszy:
Obrazek Obrazek
Produkcja padła ostatecznie kilka lat temu...
Obrazek

Autor:  Marian Strzelecki [ 6 lut 2014, o 14:16 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Jako mawiał mój promotor Cezary Nawrot (ten od Warsa, Syrenki Sport, itp)
Jak dobrze poszukac to wszystko już było. :cool:

Autor:  Ryś [ 6 lut 2014, o 16:40 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Ale takiej typowej tratwy, jak Twoja, nie było. A szkoda.

Autor:  _jp_ [ 6 lut 2014, o 17:55 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
A ty wiesz, że ludzie od lat pływają z takimi aktywnymi? One się bączek nazywają :)
Większość tych co myśli o tym dochodzi do wniosku, że tradycyjna tratwa na środku oceanu to coś jak kamizelka - tylko męczarnie przedłuża. Wiec przerabiają swoje baczki tak, aby były niezatapialne, miały jakiś napęd (zwykle żagielek na składanym maszcie) i były nieco bardziej stabilne (popularne są kołnierze w formie nadmuchiwanej rury, można łatwo przyczepić do sztywnego bączka, a załatwia dwie sprawy - niezatapialnosc i statecznosc).

I w ten sposob zamiast dryfować, mają szanse gdzieś PŁYNĄĆ i realnie liczyć na doplyniecie tam w skończonym czasie...
Ale w ten sposób... zmniejszają swoje szanse na odnalezienie przez ratowników! EPIRB ma działać przez 48 godz. Jeśli w ciągu 2 dni pomoc nie dotarła ("środek oceanu", z dala od baz lotniczych i szlaków statków handlowych), to po ustaniu sygnału obszar poszukiwań rozszerza się zgodnie z kierunkami i prędkościami wiatrów i prądów, zakładając bierne dryfowanie tratwy. Jeśli tratwa płynie aktywnie, to się z ratownikami może rozminąć...
Żeglowanie po oceanie bez kompasu (ew. GPS - ale baterie mają ograniczony czas działania), mapy, atlasu prądów - tego, czego się na tratwę raczej nie zabiera, to chyba ryzykowna zabawa. Ale, jak wiadomo, No risk - no fun ;)

Ot, pytanie: wierzyć w EPIRB, Cospass-Sarsat i... sumienność ludzi ze służb ratowniczych czy ratować się metodą Płyńmy na wschód (zachód), tam musi być jakaś cywilizacja.

Autor:  Moniia [ 6 lut 2014, o 18:14 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

pisałam już kiedyś.
_jp_ napisał(a):
()Ale w ten sposób... zmniejszają swoje szanse na odnalezienie przez ratowników! EPIRB

Tacy ludzie zwykle nie uważają za stosowne używać EPIRBA.
_jp_ napisał(a):
Żeglowanie po oceanie bez kompasu (ew. GPS - ale baterie mają ograniczony czas działania), mapy, atlasu prądów - tego, czego się na tratwę raczej nie zabiera, to chyba ryzykowna zabawa. Ale, jak wiadomo, No risk - no fun ;)


Kto powiedział, że bez i że się nie zabiera? Znasz koncept "grab bag"?
Jest nieco wydawnictw które są wręcz do tego przeznaczone, wspomnijmy tylko o mapach łodziowych Admiralicji, mapy pilotowe też są do tego dobre.
BTW, paczka baterii do ręczniaka to pudełko 6x15x5 cm i wadze 1kg* Wystarcza na jakieś 10 dni nonstop, ale nikt Ci nie każe używać go nonstop. Poza tym Słońca nikt nie wyłącza, a jak zadbasz aby zabrać zegarek to naprawdę wystarcza aby w kontynent trafić, a nawet w jego bardziej zamieszkaną część (bo w sumie o to w danej zabawie chodzi, nieprawdaż?)

*wymiary i masa standardowej "dużej" paczki paluszków - pakowane są po 40 szt. często. Nikt nie broni mieć naszykowane więcej.

Autor:  Maar [ 6 lut 2014, o 19:12 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Monia, z jaką prędkością taka "aktywna" tratwa płynie? 3 węzły? Niech będzie nawet 4. To w dobrym układzie na Atlantyku w ląd delikwent trafi po dwóch tygodniach, ale - ze względu na okoliczności wiatrowe i sprawność nautyczna takiej tratwy - może to być także miesiąc.

Chyba EPIRB i klasyczne rozwiązanie daje większą szansę na przeżycie.


BTW tego nie rozumiem zupełnie.
Moniia napisał(a):
Tacy ludzie zwykle nie uważają za stosowne używać EPIRBA.

Jest wiele osób, których nie stać na EPIRB lub uprawiają taką formę żeglowania, że inne środki alarmowania i wzywania pomocy mają na burcie, ale nie znam takich i nie potrafię sobie wyobrazić o jaką "niestosowność" może chodzić.

Autor:  Moniia [ 6 lut 2014, o 19:24 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Maar, pisałam już o tym kiedyś -znam całkiem sporą grupkę ludzi, którzy ze względów pryncypialnych nie chcą Epirba. Bo nie uważają, że ponieważ oni chcą się błąkać po zakazanych rejonach globu to mają prawo żądać rozwijania kosztownej akcji ratunkowej tylko dlatego, że się sami wpakowali w kłopoty, włócząc się po oceanie dla przyjemności.
Wspominają przy tym o takich rzeczach jak narażanie życia ratowników, koszty etc.
I wolą zadbać aby sami mieli jakieś szanse, ale bez oczekiwania na pomoc z zewnątrz. Czy to takie dziwne? Bo ja uważam, że całkiem sensowne. Pisałam - gdybym była w zasięgu śmigłowców ratowniczych nie miałabym zbytnio skrupułów przed użyciem Epirba - na środku oceanu jednak to troszkę inna inszość.

Autor:  Maar [ 6 lut 2014, o 19:36 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
Pisałam - gdybym była w zasięgu śmigłowców ratowniczych nie miałabym zbytnio skrupułów przed użyciem Epirba - na środku oceanu jednak to troszkę inna inszość.
Znaczy? Jesteś w tratwie na środku oceanu. Masz kanisterek wody, trochę żarełka i EPIRB i sobie myślisz: "och, dziś niedziela, wolę umrzeć niż zrywać w dzień wolny ratowników"?

Na środku oceanu nie koniecznie SAR pomaga. Bywają tam statki, które po otrzymaniu informacji o nieszczęśniku też są całkiem przydatne.

Autor:  SIRK [ 6 lut 2014, o 19:58 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
Jest nieco wydawnictw które są wręcz do tego przeznaczone, wspomnijmy tylko o mapach łodziowych Admiralicji, mapy pilotowe też są do tego dobre.


A ja myślałem, że zestawy map szalupowych tudzież olej na uśmierzanie fal morskich podobnie jak inne patenty typu „proszek na rekiny” odeszły do lamusa. Czy mogłabyś bardziej sprecyzować o jakie mapy chodzi?

pozdrowienia,
Krzysztof

Autor:  Moniia [ 6 lut 2014, o 20:06 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Maar, pozwól, że zacytuję z wątku (o czym innym, ale zbliżonym tematycznie - o tyle, że o troskliwości ;) ) na Cruisers Forum - bo ta postawa nie jest czymś niezwykłym:
Cytuj:
At sea I'm responsible for my safety, I make the decisions. Have you looked at the list of equipment for doing some of the cursing rallies? They have grown and grown, and yet I believe this year's groups needed more outside assistance than ever. This is too bad as it will just lead to more gear and more rules. Maybe we need one more rule. You don't tell me how to equip, manage, or run my boat, and I will not carry an EPIRB or sat phone and ask for any help. There is a rule I could live with. In fact I do and I don't carry insurance, so I don't need you or ABYC to approve anything on my boat.


Dla mniej obytych z lengłydżem szybkie tłumaczenie: "Na morzu jestem odpowiedzialny za swoje bezpieczeństwo i ja podejmuje decyzje. Patrzyliście może na listy wyposażenia na niektóre rallies? (piszę w oryginale, bo nie są to regaty a słowo rajd mogłoby być opacznie zrozumiane - Moniia) Rosną i rosną, a i tak jestem przekonany, że tegoroczne grupy potrzebują więcej zewnętrznej pomocy niż kiedykolwiek. To bardzo źle, bo będzie tylko prowadziło do większej ilości sprzętu i większej ilości przepisów. Może potrzebujemy dodatkowej reguły - Nie mówicie mi jak mam wyposażać, zarządzać czy prowadzić moją łódź a ja nie będę wozić EPIRBA czy telefonu satelitarnego i prosić o pomoc. To reguła która mi pasuje. W rzeczywistości tak robię i nie mam ubezpieczenia, więc nie potrzebuję abyście Wy lub ABYC (American Boat and Yacht Council) aprobowali cokolwiek na moim jachcie" (wątek był odnośnie zaleceń ABYC...).

Muszę przyznać, że też mi takie stanowisko odpowiada.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

SIRK napisał(a):
Moniia napisał(a):
Jest nieco wydawnictw które są wręcz do tego przeznaczone, wspomnijmy tylko o mapach łodziowych Admiralicji, mapy pilotowe też są do tego dobre.


A ja myślałem, że zestawy map szalupowych tudzież olej na uśmierzanie fal morskich podobnie jak inne patenty typu „proszek na rekiny” odeszły do lamusa. Czy mogłabyś bardziej sprecyzować o jakie mapy chodzi?

pozdrowienia,
Krzysztof


Nie, normalnie są dostępne. NP 727
http://www.amnautical.com/products/ships-boats-charts-s-5211-5216
amerykański, bo jest dobry opis i fotka
a tu z jednej z najpopularniejszych brytyjskich księgarni żeglarskich:
http://www.bookharbour.com/admiralty-publications/np727-ships-boats-charts-5211-5216-in-wallet/
a tu link do obecnej listy cenowej Admiralicji, też można znaleźć tą pozycję:
http://www.ukho.gov.uk/ProductsandServices/PaperCharts/Documents/paper_products_price_list.pdf

Autor:  Maar [ 7 lut 2014, o 00:30 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
Muszę przyznać, że też mi takie stanowisko odpowiada.
Twoja sprawa.

ps. Jak to Lem pisał? :-)

Autor:  Zielony Tygrys [ 8 lut 2014, o 14:53 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

tak sobie czytam jako ta zielona
i myślę że lepiej być przygotowanym i walczyć niż biernie czekać aż nas znajdą

Autor:  -O- [ 8 lut 2014, o 17:38 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Moniia napisał(a):
Muszę przyznać, że też mi takie stanowisko odpowiada.

Też mi takie stanowisko odpowiada, gdybym pływał samotnie, to byłaby to moja dewiza.

Autor:  Alterus [ 8 lut 2014, o 18:28 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Zielony Tygrys napisał(a):
tak sobie czytam jako ta zielona
i myślę że lepiej być przygotowanym i walczyć niż biernie czekać aż nas znajdą


Tylko ta aktywność może być złudna. Jak z tym więźniem, któremu jak chodził po celi, to wydawało się, że nie siedzi... :-)

Autor:  Marian Strzelecki [ 8 lut 2014, o 19:18 ]
Tytuł:  Re: 1,5 roku dryfowania na łodzi

Taka aktywność jest najlepszym, co można robić siedząc.
Najgorzej jest położyć się ... i tak zostać.
Wiem - byłem.
MJS

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/