Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

co robić?
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=196
Strona 1 z 4

Autor:  aga [ 4 lut 2006, o 20:31 ]
Tytuł:  co robić?

zawsze mnie zastanawiało czy niewykwalifikowana osoba powinna przeprowadzać reanimacje.
miałam okazję być na kontrowersyjnym wykładzie z ratownictwa na stopnie żeglarskie, gdzie instruktor powiedział że nie będzie szkolił studentów reanimacji, gdyż nie jest zawodowym ratownikiem i uważa, że tylko wyszkolone osoby w tej dziedzinie powinny takową wykonywać.
Gdy ktoś zapytał co zrobić w momencie gdy taka sytuacja zaistnieje… przeszedł do kolejnego zagadnienia :/ .
Jestem bardzo ciekawa jakie jest wasze zdanie na ten temat.

Autor:  suleq [ 4 lut 2006, o 21:43 ]
Tytuł: 

Mogę powiedzieć, ponieważ jestem po takim szkoleniu.

Pierwsza zasada ratownika:
"Nie szkodzić innym"

Nauczono mnie, że powinienem starać się jak tylko potrafię pomóc. Jeśli ja nie potrafię, stanąć nawet na uszach by tą pomoc znaleźć.

Są sytuacje, w których możemy zaszkodzić. Np. złamanie kręgosłupa. Może to nawet prowadzić do śmierci osoby poszkodowanej.

W przypadku reanimacji krążeniowo-oddechowej istnieje ryzyko połamania żeber. Jednak jeżeli to uratuje człowieka nie przejmować się żebrami!!

Jeżeli zupełnie nie wiemy co w danej sytuacji robić, tak jak napisałem wcześniej stawać na uszach by tą pomoc znaleźć!

Jeżeli ktokolwiek z Was po przeczytaniu tego posta, stwierdzi że czasem może nie wiedzieć jak pomóc to dla niego wskazówka. Przeczytajcie nawet podręcznik do Przysposobienia Obronnego z liceum, w którym jest wiele informacji na temat pierwszej pomocy. Należy sprawdzić czy jest aktualny.

I co jest bardzo ważne. Ratownik NIGDY nie może stwierdzić zgonu.

Autor:  Vieri [ 5 lut 2006, o 11:59 ]
Tytuł: 

Wyglada to mniej wiecej tak jak to Suleq okreslil. Jesli wiesz ze osoba ratowana ma zatrzymane krazenie i/lub inne zaburzenie prowadzace do zgonu (migotanie, trzepotanie komór - najlatwiej to stwierdzic jak nie ma tetna), prowadzisz reanimacje. Mozesz zrobic wszystko zle, ale przynajmniej robisz cos. Co z tego ze mowisz ze nie umiesz jak w rzeczywistosci odbierasz czlowiekowi zycie. Reanimujac zatrzymanego mozesz mu TYLKO POMOC, napewno nie zaszkodzisz!

Autor:  wm3000 [ 7 lut 2006, o 12:07 ]
Tytuł:  Re: co robić?

aga napisała:
(ciach)
instruktor powiedział że nie będzie szkolił studentów reanimacji, gdyż nie jest zawodowym ratownikiem i uważa, że tylko wyszkolone osoby w tej dziedzinie powinny takową wykonywać.
(ciach)

Gość nie powinien być instruktorem za przedstawianie takich bzdurnych opinii.
Na takim kursie ktoś kompetentny powinien obowiązkowo przedstawić zasady reanimacji.
Jeśli nawet reanimacja nie będzie super fachowa, to daje szansę na uratowanie życia.
Nie podejmując reanimacji ta szansa jest tracona, bo nie zawsze "fachowa pomoc" dotrze na czas.

Waldek

Autor:  Vieri [ 7 lut 2006, o 14:35 ]
Tytuł: 

3 minuty+ = zgon albo kalectwo (wlaczajac w to roslinke) - niestety :(

Autor:  fromel [ 8 lut 2006, o 14:15 ]
Tytuł: 

Osobiście uważam, że podstawy udzielania pierwszej pomocy powinny być wpajane już w szkole podstawowej i powtażane średnio co pół roku, do znudzenia. Zwłaszcza że nieudzielenie pierwszej pomocy jest, przynajmniej w teorii, KARALNE !!!

Akcję reanimacyjną powinno się prowadzić do momentu przybycia lekarza.

Autor:  Vieri [ 8 lut 2006, o 17:37 ]
Tytuł: 

A pozatym wytyczne się zmieniają! Raz kiedys ktos mi opowiadał jak na przysposobieniu obronnym nauczyciel demonstrował masaż na jednym z uczniów. Dobrze, że za rogiem był punkt wyjazdowy z erka i dyspozytorka sie zachowala jak nalezy to chlopak zyje. Mowiac szczeze to wole dac te 300 zl za kurs, niz dac sie (re)animowac nauczycielowi po :P

Autor:  sklepzeglarski [ 10 lut 2006, o 14:09 ]
Tytuł: 

Czyli ostatecznie, jak sytuacja wygląda? POwyżej zostało napisane, że reanimując, nie można zaszkodzić, można tylko pomóc, ale jeśli w tym wypadku, ktoś może mieć uszkodzony kręgosłup, nie jest w stanie nic z siebie wykrztusić, to jaką mam pewność że ta moja reanimacja, go nie dobije?

Rozumiem, że to kwestia określenia sytuacji, w jakiej znajduje się poszkodowany, ale, osoba taka jak ja, prosto z ulicy, nie ma pojęcia o takim ocenianiu sytuacji.

Temat w sumie, dotyczy także życia codziennego, nie tylko żeglarstwa, a że jestem użytkownikiem dróg, to tym bardziej pzyda mi się taka wiedza.

Chyba jednak lepiej będzie, jeśli zacznę rozglądać się za osobą, która ewentualnie będzie w stanie udzielić stosownej pomocy. Jeśli zabiorę się za reanimację, i wyjdzie na to, że zaszkodziłem, zostanę oskarżony pewnie o próbę zabójstwa (polskie prawo pewnie nie miałoby nic przeciwko temu...), jeśli nie udzielę pomocy, czeka mnie to samo...

Nawet jeśli zasady reanimacji powinno wpajać się od podstawowki, to 1) sytuacje życiowe potrafią zaskakiwać, i to całe przyuczanie może iść na marne 2) dość często zdarza się, że osoba jest w takim szoku, że nie ma pojęcia jak zabrać się za reanimacje ani za co w danym momencie się chwycić, żeby nie było jeszcze gorzej... czy to strach zagnieżdżony w ludzkiej psychice "chroniący" przed niezbyt przyjaznymi konsekwencjami?

Dałbym dużego pozytywa za temat, bardzo wartościowy.

Autor:  Vieri [ 10 lut 2006, o 15:01 ]
Tytuł: 

Tak jak juz bylo zauwarzone:

Sprawdzasz oddech - przystawiasz policzek do ust, patrzysz na klate czy sie rusza czy nie.
Sprawdzasz tętno. (Gdzie? to chyba [prawie] kazdy wie - tetnica przedramieniowa lub tetnica szyjna).
Odchylasz zuchwe i glowe do tylu, zeby otworzyc drogi oddechowe.
Jak nie zaczal osobnik oddychac i nie ma tetna to reanimujesz.
Nikogo w tym momencie nie zabijesz. A uraz kregoslupa jest na drugim miejscu, wiec mozesz mu nawet ten kregoslup wyciagnac ( :razz: ), ale krazenie musi wrocic, lub czekasz na PR.

P.S: Jesli bedziesz szukal osoby umiejacej zrobic res. to po trzech minutach dobry Boże nie pomoże :neutral:

Autor:  fromel [ 10 lut 2006, o 15:35 ]
Tytuł: 

Dokładnie!
Jeżeli pacjent jest przytomny i oddycha - to go nie ruszaj do przybycia ratowników! Okryj kocem, itp.
Jeżeli nie oddycha - to trzeba ruszyć i w pierwszej kolejności przywrócić krążenie i oddech. Wtedy kregosłup jest na drugim miejscu.

Autor:  piroman [ 10 lut 2006, o 23:15 ]
Tytuł: 

Widzę że wszyscy skupiają się na samej reanimacji ale powodzenie całej akcji zależy jeszcze od wielu innych rzeczy.

To może napisze jak mnie tego uczyli.

Czyli po kolei:
1) Mamy obowiązek zawiadomić odpowiednie służby o zaistniałym wypadku. Nasze zdrowie oraz życie jest najważniejsze. Czyli, nie mamy obowiązku udzielania pierwszej pomocy jeśli miało by to nieść zagrożenie dla naszego własnego zdrowia lub życia. Konsekwencją tego jest to że jak zobaczymy leżącego poszkodowanego nie podbiegamy od razu do niego, tylko najpierw rozglądamy się czy miejsce jest bezpieczne np. czy nie leży w kałuży przez którą idą kable wysokiego napięcia. Po ocenieniu ryzyka podejmujemy decyzję, wtedy jako w pełni świadomi zagrożenia (jeśli w ogóle takowe istnieje) możemy czuć się bohaterami a nie głupcami.
2) Podchodzimy do poszkodowanego, jeśli jest nieprzytomny delikatnie bierzemy go za ramiona i potrząsamy możemy go też delikatnie w twarz uderzyć w razie czego jakby po prostu mu się usnęło.
3) Jeśli faktycznie jest nie przytomny to wybieramy spośród gapiów jedną osobę której powierzamy zadanie wezwania pomocy, jeśli powiemy ogólnie w tłum to jest spora szansa że nikt nie wezwie pomocy. Następnie odchylamy poszkodowanemu głowę do tyłu otwieramy mu usta i sprawdzamy czy nie ma żadnego obcego siała w jamie ustnej. Podobno obce siało może zatrzymać akcie oddechową.
4) Jeśli drogi oddechowe są już udrożnione sprawdzamy czy poszkodowany oddycha. Robimy to przez odchylenie głowy poszkodowanego do tyłu i zbliżenie naszego policzka do twarzy poszkodowanego. I trzema zmysłami badamy czy jest akcja, czyli na policzku czujemy oddech, uchem słyszymy no i obserwujemy czy się unosi klatka piersiowa. Ze sprawdzaniem tętna nie jest tak prosto, gdyż poszkodowany może mieć bardzo słabe tętno tak słabe że nawet ratownik miałby problem z wyczuciem tętna. Lepszą metodą jest sprawdzenie odruchów krążeniowych takich jak ruch gałek ocznych.
5) Jeśli stwierdzimy brak którejś z akcji to przystępujemy do reanimacji. Sama reanimacja to już chyba jest znana. Reanimacje robi się seriami czyli uciśnięcia na przemian z wdechami. Po czterech cyklach znów sprawdzamy oddech oraz krążenie. Jeśli nie powróciły to przystępujemy do dalszej reanimacji. Sprawdzając czynności oddechowe (już nie pamiętam dokładnie co jaki czas ale chyba co 5 minut).
6) Kiedy przestajemy reanimować? Są cztery możliwości przerwania reanimacji.
-Po pierwsze pacjent nie żyje. Fakt, nie możemy stwierdzić zgonu ale są przypadki kiedy stan pacjenta uniemożliwia kontynuowanie reanimacji. Przykładowo gdy ma tak mocno zdruzgotaną klatkę piersiową że ręce nam wpadają do środka przy próbie masarzu serca.
- Jesteśmy wykończeni i już nie damy rady dalej kontynuować. Wbrew pozorom reanimacja jest męcząca, tak że po pól godziny człowiek już jest mocno spocony.
- Wróciły czynności życiowe.
- Przyjechała fachowa pomoc.

Jeśli idzie o masaż serca to nie może być tylko jakieś takie głaskanie, złamany mostek jest w standardzie. Mam kolegę ratownika który opowiadał mi że na szesnaście reanimacji które przeprowadził w piętnastu przypadkach mostek złamał. W przypadku w którym mostek się ostał cały, poszkodowana nie przeżyła. Fakt, zdarza się że poszkodowany ze złamanym mostkiem skarży ratownika zapominając o tym że mu życie uratował. No ale cóż ludzie są różni.

Ja nigdy nikogo nie reanimowałem ale z opowiadań osób które to robiły wiem że to jest trudne. I to nawet nie technicznie tylko psychicznie bo co innego ćwiczyć na fantomie a co innego mieć przed sobą człowieka zalanego krwią będącego na krawędzi. Sama świadomość naszej roli jest przytłaczająca. Nie życzę nikomu takiej sytuacji w której musiałby tego doświadczyć.

Inna sprawa że przez krew i ślinę mogą się przenosić przeróżne choroby, czyli żeby sobie nie zaszkodzić, co powinno być naszym podstawowym założeniem, powinniśmy być zaopatrzeni w maseczkę i rękawiczki. Maseczka to jest kawałek plastiku z przymocowanym do tego kawałkiem folii. Plastik wkłada się poszkodowanemu do ust zapobiega to zamykaniu się ust a folia osłania nas od nosa i okolic ust izolując nas od śliny i innych wydzielin. Rękawiczki każdy wie jak wyglądają. To wszystko jest małe i jak ktoś ma większy portfel powinno się w nim zmieścić. Każdy powinien coś takiego przy sobie nosić.

A co do pytania reanimować czy nie reanimować. To powiem tak jeśli pacjent nie oddycha lub ma zatrzymaną akcję serca i nie ma nikogo kto jest ratownikiem to nie pozostaje nam nic innego jak próbować pomóc temu człowiekowi poprzez reanimacje. Oczywiście najpierw musimy sprawdzić czy on rzeczywiście tej reanimacji potrzebuje. W tym momencie uszkodzony kręgosłup nie jest jego największym zmartwieniem. Po paru minutach naprawdę będzie już mu wszystko jedno, nawet jeśli znajdziemy najlepszego specjalistę.

Pozdrawiam

Autor:  kawoniza [ 11 lut 2006, o 10:08 ]
Tytuł: 

Pczytajcie prosze algorytmy Basic life support. Wbrew pozoarom wlasnie one pozwola wam sprawnie dzialac, bez paniki, Ja wiem że dobrze mi się mówi,ale juz niejeden kurs ratownictwa zaliczylam i tam tego sie ucze. linki dał vieri w innym temacie.
Ja tylko chcialam zastrzec.

Najnowasze wytyczne mówią o tym, że juz po stwierdzeniu braku oddechu nalezy rozpoczac posredni masaz serca na przemian z oddechem.
W chiwli obecenj mocno podnosi sie bowiem problem znalezienia tętna przez osoby nie wyszkolone.Ja bedac wyszkolona mam czasami z tym problem.
cykl wynosi 2 oodechy na poczatek, a potem 30 uciśnięc klatki piersiwoej i 2 wdechy. po 4 cyklach powinnismy sprawdzis powrót funkcji zyciowych.

Wazne jest aby wyznaczyc kompetenta osobe do pomocy.najlepiej wybrac z tłumu taką co sie wymądrza i nam przeszkadz-podbuduje,my jej aspiaracje wysyalajac ja by zadzwonila.wtedy juz nam przeszakadzac nie bedzie :smile:

Jezeli chodi o reszte to podpisuje sie pod postem powyzej. nic dodać, nic ująć.

Ja na łódkę zawsze biorę maseczke do sztucznego oddychania i kilka par rekawiczek, nie wożę innych leków,bo bez respiratora który by mi pomógł ocenić rytm nic poza basic life supportem zrobic nie mogę.

W wilu miastach PCK lub harcerze organizuja kursy-i to bezpłatne. Warto pójsc. nawet jezeli bedzie sie wam wydawało powtórką z rozzrywki,ale cos powtarzane na pewno wam wejdzie do głowy. Mój znajomy jezdzacy jako lekarz w karetce co roku jezdzi na taki kurs-tyle ze specjalistyczny i mówi,ze tylko ciagle cwicząć algorytmy jest pewny,że bedzie robił wszystko dobrze,by zwiększyc szanse chorego.

Jezeli chodzi o wypadki,jezeli nie wiemy w jaki sposob pomoc,to wezwijmy wpierw karetke.Jezeli uwazamy ze nie mozemy zapewnic sobie bezpieczenstwa-to jest punkt pierwszy dotyczacy ratownika--jego bezpieczenstwo jest najwazniejsze-np nie mozemy kogos od prądu odłączyć-to takze mozemy odstapic od czynnosci.

Martwy ratownik to zły ratownik

Jeszcz wróce do ratowania topielców. To bardzo trudne i do tej pory specjalisci nie wiedza co z tym fantem zrobic, Mi powiedzieli tak, jezeli nie jestem pewna tego,ze doplyne do tonacego i z powrotem do brzegu z nim-absolutnie mam nie wchodzic do wody,bo beda juz dwie osoby do reanimacji. poczekajmy na siłe fachowa lub nie, która dociągnie nam poszkodowanego na brzeg, i potem mozemy na brzegu reanimowac
Prawda jest taka,ze zimna woda przedłuza okres krytycznych kilku minut. Dlatego reanimujemy nawet człowieka który jest nieprzytomny i lezał w zimnej wodzie nawet wiecej niż 10 minut!!

Na razie to tyle,moze jak mi się cos jeszcze przypomni to wpisze cos znowu. Jezeli moge jakos pomoc w kwestii zdrowia to walcie

ten powyzej post był mój

[Vieri] edit// Skleiłem dwa posty wedlug noweych wytycznych Dekretu :P

Autor:  suleq [ 15 lut 2006, o 12:10 ]
Tytuł: 

kawoniza napisał(a):
W chiwli obecenj mocno podnosi sie bowiem problem znalezienia tętna przez osoby nie wyszkolone.Ja bedac wyszkolona mam czasami z tym problem.
cykl wynosi 2 oodechy na poczatek, a potem 30 uciśnięc klatki piersiwoej i 2 wdechy. po 4 cyklach powinnismy sprawdzis powrót funkcji zyciowych.


Teraz jest 2 na 30? Chyba powinienem odświeżyć wiadomości, ja byłem uczony 2 na 15

Autor:  Vieri [ 15 lut 2006, o 13:16 ]
Tytuł: 

Suleq

:arrow: BLS Wytyczne Polskiej Rady Resyscytacji :razz:

Autor:  kawoniza [ 15 lut 2006, o 18:03 ]
Tytuł: 

Nic się nie martw suleq
ja robiąc kurs ratownictwa koncem listopada uczylam sie jeszce 2:15,ale juz nam wtedy powiedziieli ze początkeim grudnia wyjdą nowe wytyczne i mamy je sobie przyswoic. Polska rada resuscytacji promuje wytyczne europejskiej-która raz na 5 lat drukuje nowe wytyczne biorąc pod uwagę najnowsze wyniki badań, by zwiekszyc %szans na przezycie. Nastepne wytyczne dopiero w 2010 :DD

Autor:  kempero [ 1 mar 2006, o 18:25 ]
Tytuł: 

Co za różnica czy 15:2 czy 30:2 ? Ważne, żeby nieść pomoc, więc można robić i 15 i 30. Wytyczne rady resuscytacji są dla ratowników z dyplomem, a zwykli ludzie powinni wiedzieć tyle, że MUSZĄ robić cokolwiek, bo jeśli nawet ich działania doprowadzą do śmierci poszkodowanego, to żaden sąd nie uzna ich winy, a z moich obserwacji wynika, że ludzie właśnie tego się boją - żeby nic nie zepsuć. Więc zawsze trzeba pomóc poszkodowanemu, niezależnie od tego, czy się umie czy nie, lub czy się kiedykolwiek to robiło, czy też nie. 100% Ludzi bez przeszkolenia nie zrobi nawet 2 obowiązkowych w wytycznych RR wstępnych oddechów. Więc nie można skupiać się na liczbach i stosunkach, ale na samym fakcie próby niesienia pomocy :)
A Ci, którzy są po kursie, czy też w trakcie studiów Ratownictwa Medycznego (jak ja)... to już inna bajka. Oni MUSZĄ znać liczby, i stosunki... wkońcu mają, albo niedługo będą mieli dyplomy, które do czegoś zobowiązują :)

Pozdrawiam ;)

Autor:  Vieri [ 1 mar 2006, o 19:40 ]
Tytuł: 

Otóż nie do końca dla ratownikow...

Przede wszystkim jeśli znasz wytyczne Twoja akcja resuscytacyjna może okazać się skuteczniejsza. Stwierdzono ostatnio, że nie ważne są wdechy, trzeba utrzymać krążenie (a powietrze i tak dostaje się do płuc przy uciskaniu mostka). Więc pamiętajmy:

30 : 2 (póki się nic nie zmieni :wink: )

Autor:  kempero [ 1 mar 2006, o 23:04 ]
Tytuł: 

wiesz... mi chodziło ogólnie o to, żeby ludzie nie wahali się podjąć akcji resuscytacyjnej bez względu na swoje umiejętności. Dlatego podałem, że wartość użyteczne liczb jest mniejsza niż chęci.
Owszem, jestem za tym, żeby ludzie byli edukowani jeśli chodzi o udzielanie pierwszej pomocy od jak najmłodszych lat i mam nadzieję, że dzięki ustawie o Ratownictwie Medycznym tak właśnie będzie.

Autor:  Vieri [ 2 mar 2006, o 12:42 ]
Tytuł: 

Ustawa o ratownictwie medycznym to ma za zadanie przede wszystkim zmienic karetki (jako przychodnie np: obsada (R) lekarz, ratownik, pielegniarka, kierowca czy (W) lekarz, ratownik, kierowca) w karetki ratujace (czyt obsada bez wzgledu na typ ratownik + ratownik(kierowca)). A kursy sa bardzo potrzebne i racja jest w tym, ze trzeba w ogole ratowac, ale racja jest takze w tym ze trzeba ratowac umiejetnie :wink:

Kiedys byl taki kawal...

Spotykaja sie dwja koledzy...
Jeden mowi do drugiego:
- Co tam Stasiu u Ciebie?
- A troche sie porobilo ide siedziec do piedla.
- Tak! A co sie stalo??
- Ratowalem tesciowa jak skaleczyla sie w szyje
- Tak? To dlaczego idziesz siedziec???
- Zalorzyem jej opaske uciskowa.

:DD :DD Tym czarnym akcentem koncze swoje wywody.
A propos. Jakby ktos chcial to znam inne fajne czarne kawaly :wink:

Autor:  kempero [ 2 mar 2006, o 16:50 ]
Tytuł: 

Hehehe, dowcip przyjemny ;)

W moich wypowiedziach chciałem powiedzieć, że pomocy TRZEBA udzielać, bo i tak, jeśli poszkodowany umrze, to nam, jako ratującym, nikt nic nie może zrobić. A ludzie tego właśnie się boją, że "ojejku, a jak źle zrobię to mnie wsadzą"..

I jeśli taki zwykły śmiertelnik, przechodzień widzący np potrącenie człowieka na przejściu podejmie się udzielenia pomocy to już jest połowa sukcesu.... jeśli jeszcze będzie wiedział jak to robić to sukces murowany ;)

A dzięki ustawie o ratownictwie medycznym, ratownicy będą jeździć po szkołach podstawowych, średnich i uczelniach w celu nauczania pierwszej pomocy. Nie bez kozery mam przedmiot, który zwie się DYDAKTYKĄ, gdzie szanowna Pani naucza nas w jaki sposób czegokolwiek nauczyć kogokolwiek ;)

To będzie jednym z obowiązków ratownika... pomijając oczywiście pierwszorzędny obowiązek niesienia pomocy. A w karetce będzie więcej ratowników.... nie pamiętam dokłądnie, ale chyba 3 ;) Pozdrawiam.

Autor:  Vieri [ 2 mar 2006, o 18:43 ]
Tytuł: 

A o dydaktycznym aspekcie nic nie słyszałem...

A karetki to niech beda najlepiej na wzor UK, USA, Danii i wszystkiego innego. Tam sie system sprawdza a wydatki nieporownywalnie mniejsze i jeszcze na sprzet zostaje :wink:

Autor:  kempero [ 2 mar 2006, o 19:49 ]
Tytuł: 

Tak to mniejwięcej ma wglądać. Ale to jest Polska i wydaje mi się, że tak jak na zachodzie to nie będzie jeszcze kilka(naście) ładnych lat...

Autor:  suleq [ 2 mar 2006, o 21:29 ]
Tytuł: 

Vieri napisał(a):
A karetki to niech beda najlepiej na wzor UK, USA, Danii i wszystkiego innego.


No i oni nie mają NFZ :/

Autor:  seaskipper [ 22 mar 2006, o 12:45 ]
Tytuł: 

Niewatpliwie nalezy wzmóc szkolenia z 1szej pomocy. Były i takie projekty, ale zaraz podniósl sie rejwach,ze ogranicza się dostep do żeglarstwa. Ale np RYA przy zdawaniu na kolejny stopień żąda przeszkolenia w SRC, wiec rowniez GMDSS oraz podstawowego kursu 1szej pomocy wraz z hipotermią oraz ITR. Dopiero wtedy delikwent jest egzaminowany na kolejny patent RYA.

Mysleże dla bezpieczeństwa warto takie rzeczy robić.
JA zapronowalem abyśmy w środowisku wroclawskim taki kurs PCK przeprowadzili.
Bo w razie ... ja chcę być przygotowany na podobne zagrozenie...

Autor:  skipbulba [ 1 kwi 2006, o 19:08 ]
Tytuł: 

Lepszy kurs niż PCKowski zrobi ci każdy ratownik medyczny. Ma do tego prawo i nawet wyda ci kwit , ze jestes przeszkolony. To sa chłopaki(i dziewczyny)którzy bawia sie w ratownictwo nacodzień, czego jednak o PCKowcach powiedziec nie mozna.

Autor:  Vieri [ 1 kwi 2006, o 21:04 ]
Tytuł: 

No wlasnie nie wiem jak z tymi ratownikami jest...

Jak sie slyszy to sistra idzie z doktorkiem do pacjenta, kierowca sobie siedzi w karecie (z fajka w gebie :P) a ratownik taszczy ambu, dwie walichy, nosze i defibrylator za nimi ;)

A tak pozatym doskonały artykuł znalazłem niedawno:
http://www.ratmed.pl/artykuly/artykul.php?id=220

Na prawde warto poczytać...

Podobno niezłe kursy ma WOŚP. Trzebaby się jednak dowiedzieć co i jak. Na i jak już robisz to warto robić od razu BLS + AED...

Autor:  skipbulba [ 2 kwi 2006, o 01:22 ]
Tytuł: 

wiesz ja pracuję w PR. U nas w Gdańsku nie widziałem takich sytuacji:))ale to juz chyba OT:))

Autor:  bart76 [ 12 lip 2006, o 02:21 ]
Tytuł: 

jak nie wiesz dobrze jak pomóc, morzesz zaszkodzić, a to gorsze od pomocy...

Autor:  Vieri [ 12 lip 2006, o 10:27 ]
Tytuł: 

Cytuj:
jak nie wiesz dobrze jak pomóc, morzesz zaszkodzić, a to gorsze od pomocy...


Jeśli chodzi o np: utopienie, wypadek komunikacyjny (ogólnie: wszystko to gdzie wystąpiło "Nagłe zatrzymanie krążenia - NZK"), NIE możesz nikomu zaszkodzić!!!!! Jeśli nie wiesz co robić, rób to co w głupiej telewizji choćby widziałeś - chociaż masaż (Ostry dyżur czy jakieś tam Na dobre i na złe :P ). Lepsze to niż zadzwonienie do PR, gdzie pani dyspozytor wpierw wypyta cię o objawy, jak już się skapnie że to NZK i trzeba R-kę wysłać to się okaże że ze stacji z której jest najbliżej R-ka pojechała do żula z delirką, a W pojechała do "sraczki". Pani dyspozytor wyśle R-kę z drugiego końca miasta - przyjedzie w min. 10 minutek i już będzie po topielcu.
W reanimacji nie chodzi zbytnio o przywrócenie akcji serca co do spowodowania natlenienia przede wszystkim mózgu (i innych organów też). Przyjedzie zespół, zdefibryluje pacjenta, da adrenalinke, atropinke no i może się go odratuje.

Powtarzamy więc :DD :
"Jeżeli dojdzie do zatrzymania krązenia (NZK), zawsze staraj sie po wezwaniu pogotowia, reanimować pacjenta do przybycia zespołu"

Autor:  John Johnson [ 12 lip 2006, o 13:58 ]
Tytuł: 

ZAWSZE lepiej połamać kolesiowi żebra i utrzymać przy życiu, niż czekać na karetkę i nic nie robić...

Strona 1 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/