Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Wywrotka
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=247
Strona 1 z 5

Autor:  dumski [ 28 lut 2006, o 18:38 ]
Tytuł:  Wywrotka

Jak już pisałem w innym temacie, nie posiadam jeszcze patentu (wkrótce mam nadzieję ze się to zmieni) jednak dużo już pływałem.

Od jakiekoś czasu nurtuje mnie pytanie...

Czy jacht kabinowy, kiedy zrobi tzw. "grzyba" napełnia się cały wodą czy zostje w nim trochę powietrza?

Z moich przemyśleń wynika ze powietrze powinno w nim zostać, lecz mogę się mylić bo nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem.
Czy ktoś zna odpowiedź?

Autor:  suleq [ 28 lut 2006, o 19:11 ]
Tytuł: 

To wszystko zależy od konstrukcji jachtu. W jachcie tworzy się poduszka powietrzna, która utrzymuje go na powierchni.

Zasada jest taka, że po wywrotce nie powinno się odpływać od jachtu ponieważ powinien on pływać. Nawet jeśli mamy "blisko" do brzegu sprawdzamy stan załogi i czekamy na pomoc przy jachcie.

Jacht nie powinien zatonąć, jednak zdarzają się wyjątki.

Autor:  dumski [ 28 lut 2006, o 19:16 ]
Tytuł: 

Tak też właśnie podejrzewałem (że tworzy się poduszka). Czyli jezeli ktos wtrakcie wywrotki znajdował sie w messie i nie zdążył z niej wyjść to ma szanse na przeżycie.

A jak się stawia do pionu, tak przewrócony jacht?

Autor:  suleq [ 28 lut 2006, o 19:31 ]
Tytuł: 

dumski napisał(a):
Czyli jezeli ktos wtrakcie wywrotki znajdował sie w messie i nie zdążył z niej wyjść to ma szanse na przeżycie


Najczęstszym przypadkiem przy tragediach jest zaplątanie się w osprzęt.


Cytuj:
A jak się stawia do pionu, tak przewrócony jacht?


Bez pomocy innych się nie obędzie. Są różne sposoby. Jednym z nich jest przymocowanie do topu masztu pontonu przez nurków a następnie napompowanie go powietrzem już z powierzchni. Jacht wraca do poziomu. Dalej dwie motorówki powolutku stawiają go w pion i hol do brzegu. Widziałem taką akcję w tym roku na Mazurach.

Autor:  dumski [ 28 lut 2006, o 19:41 ]
Tytuł: 

suleq napisał(a):
Najczęstszym przypadkiem przy tragediach jest zaplątanie się w osprzęt.


Dlatego dobrze jest zawsze mieć przy sobie nóż, ale niestety nie można tego wymagać od wszystkich członków załogi. Ja na przykład nóż noszę zawsze przy pasku i wiem że przydaje sie w wielu sytuacjach - nie tylko na wodzie.

Autor:  suleq [ 28 lut 2006, o 20:02 ]
Tytuł: 

Ja na zagielkach mam zawsze nóż żeglarski przy sobie. Taki ze szpikulcem do węzłów (kurcze nazwa mi wypadła z głowy). I otwieracz do puszek ma ;)

Autor:  dumski [ 28 lut 2006, o 20:36 ]
Tytuł: 

Ten szpikulec to chyba "marszpikiel".

Otwieracz do puszek ważna rzecz :wink:
Ale czasem bardzej przydaje się otwieracz do butelek :DD

zeby nie było że promujemy alkoholizm na wodzie :razz:

Autor:  suleq [ 28 lut 2006, o 22:38 ]
Tytuł: 

Masz rację, marszpikiel. Wracając do tematu, alkohol to jedna z najgorszych rzeczy na wodzie.

A co do wywrotki to podczas szkolenia kładliśmy omegę i stawialiśmy ją kilka razy. Żeby każdy oswoił się z sytuacją wywrotki i nauczył się schematów postępowania.

Więc pierwsze co robimy po wywrotce to nie panikujemy i sprawdzamy stan załogi. Jeżeli jacht leży na boku, podkładamy koło ratunkowe lub kapok pod top masztu (zapobiegnie to tzw. grzybowi).

Jeżeli znajdujemy się pod kadłubem bierzemy coś twardego (np. szeklę) i stukamy w kadłub od środka żeby dać znać o swojej pozycji.

Najważniejsze zachować zimną krew. Panika to zły doradca.

Autor:  fromel [ 1 mar 2006, o 14:15 ]
Tytuł: 

Jeżeli jacht robi "grzyba", to zazwyczaj dzieje się to tak szybko że woda nie ma szans na wyparcie powietrza z kabiny. Dobra praktyka morska polega między innymi na tym, żeby w czasie żeglugi w warunkach mogacych zakończyć się wywrotką jachtu żeglowac z zamkniętą zejściówką, w celu ograniczenia możliwości dostania się wody do wnętrza jachtu w czasie wywrotki. Na Mazurach, gdzie działania wiatru raczej nie wspomaga wysoka fala, zazwyczaj dochodzi jednak "tylko" do przewrócenia się jachtu na bok w wyniku uderzenia wiatru w przebrane żagle, a dopiero po tym jacht przewraca sie dalej (pod ciężarem masztu, oliniwania i żagli). Nie dzieje się to raczej z prędkością na tyle dużą żeby nie zdążyć opuścić kabiny - oczywiście jezeli nikt nie stracił przytomności w wyniku udeżenia w głowę, albo nie doznał innej kontuzji ograniczającej mobilność. Poza tym jachty kabinowe przeważnie mają środek ciężkości położony poniżej środka wyporu, co daje efekt "wstawania" jachtu do pionu. Ale nie zawsze... żagle lubią się "kleić" do wody. Wtedy do wnętrza kadłuba może dostać się tyle wody, że siła prostująca będzie za słaba. Wniosek - nie dopuszczaj do wywrotki!

Autor:  dumski [ 1 mar 2006, o 16:52 ]
Tytuł: 

Z tego co czytałem, w którymś z podręczników to aby postawić łódkę przewróconą na bok wystarczy położyć maszt a jacht sam wróci do pionu. Mowa oczywiście o jachtach kabinowych a nie małych mieczówkach.

fromel napisał(a):
Wniosek - nie dopuszczaj do wywrotki!


To jest bardzo dobre stwierdzenie.

Autor:  fromel [ 1 mar 2006, o 17:26 ]
Tytuł: 

Cytuj:
Z tego co czytałem, w którymś z podręczników to aby postawić łódkę przewróconą na bok wystarczy położyć maszt a jacht sam wróci do pionu. Mowa oczywiście o jachtach kabinowych a nie małych mieczówkach.


Chyba złożyć maszt, bo leżeć to on juz leży na wodzie (lub pod wodą) :DD :DD :DD
Nigdy nie próbowałem, ale też nigdy nie "położyłem" kabinówki. Nie wydaje mi się jednak to zabiegiem prostym na wywróconej łajbie.

Autor:  Vieri [ 1 mar 2006, o 19:40 ]
Tytuł: 

Hmmm. Ciekawy pomysł z tym masztem... Jak sie komus uda wywrocic kabinowke i zlozyc maszt - dzielic sie wrazeniami :razz: :DD A tak nie serio to można brzeszczot wozic na lodce i po wywrotce maszt odpilowac :DD

Autor:  suleq [ 1 mar 2006, o 19:49 ]
Tytuł: 

Być może w niewielkiej kabinówce da radę złożyć maszt, lecz jakoś nawet na Supernowej sobie tego nie wyobrażam.

Omegę się stawia w dwie osoby bez zdejmowania żagli i składania masztu :)

Autor:  dumski [ 2 mar 2006, o 17:28 ]
Tytuł: 

Vieri napisał(a):
A tak nie serio to można brzeszczot wozic na lodce i po wywrotce maszt odpilowac


W przypadku trudności z odpiłowaniem masztu można pociąć całą łajbę :DD

suleq napisał(a):
Być może w niewielkiej kabinówce da radę złożyć maszt, lecz jakoś nawet na Supernowej sobie tego nie wyobrażam


Ja też sobie tego nie wyobrażam, lecz jak mówie - przeczytałem to w którymś z podręczników. Jeżeli się nie mylę to był to chyba podręcznik pana Wysockiego.

Autor:  fromel [ 3 mar 2006, o 10:02 ]
Tytuł: 

dumski napisał(a):
Jeżeli się nie mylę to był to chyba podręcznik pana Wysockiego.

Wysocki pisał swoje podręczniki w nawiązaniu do własnych doświadczeń, czyli do czasów w których na śródlądziu pływało sie na otwartopkładowych mieczówkach (omega itp.) a kabinówki maiły w przeważającej większości co najmniej falszkil (Venuski, Nasch'e, itp.) Na morze zaś wypływało się wyłącznie na jachtach balastowych i o bardzo smukłym (V)przekroju poprzecznym kadłuba. W dzisiejszych czasach nie można tak śmiało stawiać równania:
kabinówka=jacht balastowy lub balastowo-mieczowy
więc i sposób się zestarzał, choć coś pięknego jest w nim do dziś... :DD

Autor:  przemek [ 13 mar 2006, o 16:17 ]
Tytuł: 

fromel napisał(a):
Poza tym jachty kabinowe przeważnie mają środek ciężkości położony poniżej środka wyporu, co daje efekt "wstawania" jachtu do pionu.


No tak to chyba mają tylko łodzie podwodne i modele jachtów. W tradycyjnych kabinówkach przy niewielkich przechyłach mamy doczynienia głownie ze statecznością krztałtu. Balast daje o sobie znać dopiero przy większych kątach przechyłu, ale środek ciężkości nigdy nie zejdzie niżej środka wyporu.

fromel napisał(a):
Ale nie zawsze... żagle lubią się "kleić" do wody. Wtedy do wnętrza kadłuba może dostać się tyle wody, że siła prostująca będzie za słaba. Wniosek - nie dopuszczaj do wywrotki!


Dla tego dzisiejszy, przyzwoicie zaprojektowany jacht podnosi na topie pewien cięzar, a wszystkie jego otwory w przechyle, z żaglami w wodzie powinny być powyżej poziomu zalewania.

Pozdrawiam
Przemek

Autor:  fromel [ 13 mar 2006, o 16:44 ]
Tytuł: 

Nie jestem fachowcem w dziedzinie projektowania, stąd pewne uproszczenia. Niemniej jednak w czasach kiedy robiłem kurs żeglarski, obowiązywał umowny podział na jachty:
1. Mieczowe;
2. Balastowo-mieczowe;
3. Balastowe.
I zdecydowanie obstaję przy twierdzeniu że w jachtach balastowych środek ciężkości znajduję się poniżej środka wyporu.
Dlas jachtów mieczowych (stateczność Kształtu) obowiązywało równierz pojecie "kąta granicznego" - czyli takiego kąta przechyłu, po przekroczeniu którego jacht nie wstawał samodzielnie do pionu a wrecz przeciwnie.
Może coś się od tego czasu zmieniło w teorii żeglowania, ale ponieważ jechty się wywracają w dalszym ciągu - to chyba jednak nie są to zupełne bzdury. A to co piszesz:
przemek napisał(a):
No tak to chyba mają tylko łodzie podwodne i modele jachtów. W tradycyjnych kabinówkach przy niewielkich przechyłach mamy doczynienia głownie ze statecznością krztałtu. Balast daje o sobie znać dopiero przy większych kątach przechyłu, ale środek ciężkości nigdy nie zejdzie niżej środka wyporu.

Według przytoczonego podziału odnosi się to chyba do jachtów balastowo-mieczowych, a nie do wszystkich generalnie?

Autor:  John Johnson [ 13 mar 2006, o 17:56 ]
Tytuł: 

Nie ma jachtu niewywracalnego, tylko w łodziach podwodnych masz środek ciężkości poniżej środka wyporu, polecam lekture http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/statecz/stateczn.html

Autor:  przemek [ 13 mar 2006, o 17:59 ]
Tytuł: 

fromel napisał(a):
obowiązywał umowny podział na jachty:
1. Mieczowe;
2. Balastowo-mieczowe;
3. Balastowe.


No i nic się nie zmieniło i raczej nie powinno.

fromel napisał(a):
I zdecydowanie obstaję przy twierdzeniu że w jachtach balastowych środek ciężkości znajduję się poniżej środka wyporu.


To jest błędne twierdzenie. Może i istnieją takie łodki ale to naprawdę wyjątki (może oceaniczne regatówki z obromnym bulbem). Zeby się o tym przekonać trzeba zrobić analizę ciężarów, ale gwarantuje że ciężko będzie znależć taki jacht , w którym śr. ciężkości zejdzie niżej śr. wyporu. Ludzie często kojażą jachty balastowe z wańką wstańką. Jest takie doświadczenie z piłeczką pimpongową i balastem z plasteliny. Piłeczka to jacht, o zerowej stateczności krztałtu więc dobalastowujemy go plasteliną. wystarczy odrobinka i mamy wańkę wstańkę a śr. wyporu jest dużo niżej śr ciężkości.

fromel napisał(a):
Dlas jachtów mieczowych (stateczność Kształtu) obowiązywało równierz pojecie "kąta granicznego" - czyli takiego kąta przechyłu, po przekroczeniu którego jacht nie wstawał samodzielnie do pionu a wrecz przeciwnie.


Kąt graniczny to określenie dotyczące wszystkich typów jachtów. W mieczówkach ten kąt jest niewielki, w balastowo-mieczowych dużo większy, a w balastówkach jeszcze większy. Nawet wspomnianą ragatówkę oceaniczną z ogromnym bulbem jeżeli zaczniemy przewracać to dojdziemy do takiego punktu, w którym zacznie działać stateczność kształtu odwruconego kadłuba i jacht dokończy obrót i stanie statecznie bulbem w górę.
W mieczówkach np. bardzo duże znaczenie, poza wysokością wolnej burty, ma szerokość półpokładów, które to decydóją o kącie, przy którym woda zalewa wnętrze.
Pozdrawiam
Przemek

Autor:  farow [ 14 mar 2006, o 09:57 ]
Tytuł: 

A co ze stawianiem masztu? Nikt nie pisze jak... Ja słyszałem że należy stanąć na mieczu aby jak najbardziej go dociążyć i próbowac stawiać łódke. Jakie są szanse na pomyślne zakonczenie takiej operacji jesli mamy do czynienia ze sportina powiedzmy i 4-ro osobową załogą?! A moze macie jakies inne pomysły?

Autor:  dumski [ 14 mar 2006, o 12:21 ]
Tytuł: 

farow napisał(a):
Ja słyszałem że należy stanąć na mieczu aby jak najbardziej go dociążyć i próbowac stawiać łódke.


Wiem że to napewno działa na małych mieczówkach i to otwartopokładowych. Nie mam pojęcia czy sportinę da sie tak postawić do pionu.

Autor:  Vieri [ 14 mar 2006, o 18:41 ]
Tytuł: 

Wydaje mi sie ze moze byc w tym przypadku potrzebna asysta motorówki...

Autor:  żeglarka [ 20 mar 2006, o 15:20 ]
Tytuł: 

chyba każdy powinien z nas przeżyć wywrotkę , co póżniej napewno przydaje się praktyce .... :)
niezapomniane wrażenia .............

Autor:  Tomek Janiszewski [ 20 mar 2006, o 16:12 ]
Tytuł: 

żeglarka napisał(a):
chyba każdy powinien z nas przeżyć wywrotkę , co póżniej napewno przydaje się praktyce .... :)
niezapomniane wrażenia .............

Oto opis moich wrażeń:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=artyk ... d=18199697
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
ps. Żeglarko, podajesz że jesteś z Ostrołęki. A ja co roku przypływam przez to miasto dwukrotnie, z Warszawy na Mazury i z powrotem. Może widziałaś kiedyś (od roku 2003 włącznie) obok restauracji "Titanic" zacumowanego Oriona, z białym kadłubem i biało- czerwonym pokładem? Od ubiegłego roku nosi nazwę: Leśny Dziadek :smile:
http://zeglarstwo.sail-ho.pl/opowiesc/t ... esnydz.JPG

Autor:  raf_79 [ 20 mar 2006, o 17:08 ]
Tytuł: 

heh to ja sie włacze do dyskusji i pochwale się że miałem wątliwą przyjemność brać udział w wywrotce kabinówki dawno temu jak się pływało na Bez-4 :) zbierało się na burze więc wlazłem sie przebrać pech chciał że akurat wtedy przyszkwaliło , talia grata sie zblokowała .... no i bum :) jak widać żyje więc da się przeżyć i postawić też sie da we dwójke postawiliśmy, znaczy mnie i kumplowi, nie wiem jak ale znalazłem sie na mieczu z nim, no i potem był tylko problem jak sie wdrapać do środka :)

Pozdrawiam

Autor:  seaskipper [ 21 mar 2006, o 16:38 ]
Tytuł: 

Ktos przytoczył stare zalecenie aby nie odpływac od przewróconej łodki.

Bo nie tonie i pomaga utrzymac się na powierzchni.

No ale tak mozna postepowac, gdy jest ciepło i wiemy,że pomoc nadchodzi.

Co zrobic, gdy jest zimno, a pomocy ani widu ani slychu...

Autor:  John Johnson [ 21 mar 2006, o 20:02 ]
Tytuł: 

wszystko zależy od Ciebie, musisz podjąć decyzje czy zdołasz dopłynąć do brzegu, szybka ocena sytuacji, chyba w książce "Żeglarz i Sternik Jachtowy" jest o tym coś napisane, może też znajdę jakiegoś linka to przytoczę.

Pozdrawiam!!!

Autor:  seaskipper [ 22 mar 2006, o 12:34 ]
Tytuł: 

John Johnson napisał(a):
wszystko zależy od Ciebie, musisz podjąć decyzje czy zdołasz dopłynąć do brzegu, szybka ocena sytuacji, chyba w książce "Żeglarz i Sternik Jachtowy" jest o tym coś napisane, może też znajdę jakiegoś linka to przytoczę.

Pozdrawiam!!!


No własnie! Widać,że mozna zrobić załozeń generalnych, a wszystko zalezy od konkretnej sytuacji. Po prostu tzreba myslec...

Autor:  dumski [ 22 mar 2006, o 20:40 ]
Tytuł: 

seaskipper napisał(a):
Po prostu tzreba myslec...


I nie panikować...

Autor:  seaskipper [ 23 mar 2006, o 15:26 ]
Tytuł: 

Gdy jednak zdecydujesz sie plynąc do brzegu, to trzeba zabezpieczyć rozbitków.
Z kół, zapasowych kapoków mozna zrobić coś w rodzaju tratwy. Oczywiscie ubrac kapoki i plynąc razem.
Gdyby oczywiscie ne bylo szansy na pomoc na wodzie...

Strona 1 z 5 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/