Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

nie będzie żył wiecznie ....
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=18&t=3882
Strona 1 z 1

Autor:  Banan [ 4 paź 2009, o 21:09 ]
Tytuł:  nie będzie żył wiecznie ....

Przekazuję smutną informację .... ku przestrodze ....
dziś podczas powrotu z regat we Włocławku, na Zalewie Włocławskim tuż pod Płockiem, wywróciła się Omega z dwoma żeglarzami. ( Wiało dziś 6 w porywach do 7. Obok klubu przewróciło drzewo.) Jeden z nich już nie dotrze do portu macierzystego, utonął - prawdopodobnie nie miał kamizelki na sobie, drugi przeżył bo ją miał. Prawdopodobnie szli na samym grocie.

nie będzie żył wiecznie ........ bo nie miał kamizelki :(

Tragicznie na Wiśle

W niedzielę na rzece wywróciła się płynąca od strony Włocławka żaglówka. Zaginął jeden z członków dwuosobowej załogi. Kiedy łódź wywróciła się, drugiemu z nich - mieszkańcowi Dębicy, przebywającemu ostatnio w Płocku - udało się dopłynąć do brzegu. Powiadomił o wszystkim policję. Niestety los zaginionego płocczanina jest nieznany. Na wodzie, choć działania utrudniał silny wiatr, szukali go policjanci i strażacy. - Dyżurny natychmiast w rejon zdarzenia wysłał patrol policyjnych wodniaków, który akurat pełnił służbę na Wiśle. Wkrótce dołączyli do niego wezwani do pomocy strażacy na dwóch łódkach - relacjonuje Anna Lewandowska z zespołu prasowego płockiej policji.

Ok. godz. 16 ratownicy uznali, że dalsze poszukiwania mężczyzny należy przerwać, bo szansa ich powodzenia jest znikoma.

Źródło: Gazeta Wyborcza Płock

Autor:  homer [ 7 paź 2009, o 12:29 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

lekcewazenie i brawura przyczyną tragedii

taki przykład z zycia
Siedzimy w omegach na kursie przy kei gotowi do wypłyniecia Wieje koło 4 a to nasze chyba drugie wypłynięcie i nikt nie ma kapoka bo...nie kazali , do jednej z omeg wsiada instruktor i nakazuje założyc kapoki , sam tez zakłada W sumie to jedyna wachta w kapokach , wszyscy z takim niedowiezaniem i złoscią z tej wachty ale założyli
Jak sie okazało tym instruktorem był doświadczxony i naprawde wspaniały żeglarz morski ( miałem przyjemnosc z nim jeden dzien pływac) niby nic sie nie stało , nikt nie utonął ale......u nas sterowała tylko instruktorka a oni wszyscy uczyli sie pływania w powiedzmy trudnych warunkach bo byli zabezpieczeni

to co powiedział ten instruktor to z regóły
wypadają ( na morzu) ci co sie nie przypinają ci doswiadczeni rutyniarze

Autor:  Szaman3 [ 7 paź 2009, o 13:02 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

homer napisał(a):
to co powiedział ten instruktor to z regóły
wypadają ( na morzu) ci co sie nie przypinają ci doswiadczeni rutyniarze


Jest w tym sporo prawdy.
Przy okazji, nie raz zakładałem kamizelkę i zapinałem się mówiac: "jakbym wyleciał za burtę, to będziecie mieli spory kłopot". Po czym prosiłem pozostałych o powpinanie się i wtedy nie miałem specjalnego problemu z tłumaczeniem po co.

Również na śródlądziu jak pływam sam, bądź z osobami, którzy nie są w stanie poprowadzić łódki, to pływam w kamizelce, bez względu na lajtową pogodę. Jak jest trudniej, to proszę wszystkich o założenie kamizelek.

Autor:  tommy [ 8 paź 2009, o 19:52 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Na kursach powinno to być obowiązkowe. Tym bardziej, że teraz kamizelki asekuracyjne są już niewielkich rozmiarów i zbytnio nie przeszkadzają w poruszaniu się.

Autor:  Maar [ 12 paź 2009, o 10:23 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Mariusz Główka napisał(a):
nie raz zakładałem kamizelkę i zapinałem się mówiac: "jakbym wyleciał za burtę, to będziecie mieli spory kłopot".

Odpukać w niemalowane <puk, puk, puk>, ale tak po prawdziwości, to sam fakt przypięcia się niczego nie gwarantuje.
Żeby nie było niedomówień, to oczywiście sam jestem gorącym orędownikiem żeglowania w kamizelkach i wpinania się w trochę trudniejszych warunkach, ale tak jak napisalem w pierwszym zdaniu: "się zdarza" :-(

Na szczęście nigdy nie przeżyłem czegoś takiego, ale z ust Henia Wolskiego słyszałem opowieść o jego rejsie.

Płynęli po Północnym, niemieckim, dużym, laminatowym jachtem (czymś bavariopodobnym). Solidne relingi, life liny, w okolicy sternika mnóstwo miejsc do przypięcia, no po prostu full wypas jeśli chodzi o safety.
Sterował czterdziestoparoletni gruby facet. Henryk prosił go (podobno), żeby się przypiął "krócej", ale sternikowi przeszkadzały wąsy i był wpięty do kosza - z tyłu i po zawietrznej.
Przyszła duża fala i w jednej chwili wyjęła faceta z wygodnego miejsca przy sterze. Pół godziny trwało wciągnięcie go na burtę - było zimno, nie przeżył :-(

Często ludzie* wpinają się całkiem bez pomyślunku :-(


[*] to, że zacytowałem akurat Mariusza, nie znaczy absolutnie, że to stwierdzenie odnosi się do jego sposobu wpinania.

Autor:  gf [ 15 paź 2009, o 01:17 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Maar napisał(a):
Często ludzie* wpinają się całkiem bez pomyślunku :-(

Zdarza się, że nawet w reling, bo jest bardzo wygodny do tego. Po przejściu fali nie będzie ani ludzia, ani relingu.

Autor:  Moniia [ 15 paź 2009, o 09:56 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

To ja a propos pomysłów na wpinanie.. Wanta to też nie jest dobry pomysł, czasem można znaleźć się na wysokim stanowisku :(

Autor:  Magister [ 15 paź 2009, o 10:13 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Moniia napisał(a):
To ja a propos pomysłów na wpinanie.. Wanta to też nie jest dobry pomysł, czasem można znaleźć się na wysokim stanowisku :(

A zawsze uważałem wpinanie się w wanty za najlepsze rozwiązanie :|
gf napisał(a):
Zdarza się, że nawet w reling, bo jest bardzo wygodny do tego. Po przejściu fali nie będzie ani ludzia, ani relingu.

Tylko czasami nie ma gdzie indziej się wpiąć :(
IMHO lepiej tak niż wcale.

Autor:  gf [ 15 paź 2009, o 10:52 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Wanty są dobre, bo mocne, ale można po nich na saling wjechać :)
Relingi z kolei na ogół tak słabe, że właściwie jakby ich nie było. Najlepiej rozciągnąć własną lajflinę i wtedy nie ma problemu gdzie się wpiąć po drodze do masztu.

Autor:  elektryczny [ 15 paź 2009, o 17:59 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Moniia napisał(a):
... Wanta to też nie jest dobry pomysł, czasem można znaleźć się na wysokim stanowisku :(

Moniia, przepraszam, że pytam, ale naprawdę nie wiem jak by to się miało dokonać, czyżby grawitacja nie działała? Pytam poważnie.

Autor:  Maar [ 15 paź 2009, o 18:33 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

sławek egert napisał(a):
przepraszam, że pytam,

Khem?!?! Za co - że tak spytam - przepraszasz?! :-)

Cytuj:
naprawdę nie wiem jak by to się miało dokonać, czyżby grawitacja nie działała?

Z wantami jest ten problem, że można pod saling podjechać. Wszystko oczywiście jest kwestią intensywności zjawiska pt. żywioł :-) ale się zdarza.
Sławek, nigdy nie zdarzyło Ci się czuć, jak okręt Ci spod nóg uciekał spadając z fali? A gdy fala i statek się odpowiednio zsynchronizują, to efekt wyrzucania do góry jest naprawdę silny.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia przechyłów, jakichś sił odśrodkowych, etc. Uwierz mi, można podjechać na wysokie stanowisko :-)

Autor:  elektryczny [ 15 paź 2009, o 18:55 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

No kurcze znowu mi się oberwało, już nie przepraszam, że przepraszam, bo znowu bym przeprosił :D
Z tym zjawiskiem unoszenia spotkałem się na okręcie trochę w innych okolicznościach, podczas spożywania posiłków w trakcie sztormowej pogody (na okręcie po prostu nie było want). Teraz wiem o co chodzi, walczyłem z miską, raz w górę a raz w dół co by zupa nie poszła pod sufit a miska pozostała w dole, aż na koniec doszedłem do wniosku, że tę miskę z zupą trzeba po prostu postawić na stoliku i zjeść. Jeszcze pozostaje tylko zapanować nad łyżką :D .
Podziękował bym Ci Marku publicznie w dodatku przy ludziach :D , ale to nie mój wątek i nie mam takich możliwości, przypomniałeś mi o zjawisku, którego doznałem, ale wiesz to było tak dawno....
Moniia już mi nie odpowiadaj, Marek mnie naprowadził :D
Dżenks

Autor:  Cape [ 15 paź 2009, o 19:18 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Sławek, kiedyś przy spadku jachtu z fali, przeleciałem w powietrzu kika metrów w mesie i uderzając głową w tablice elektryczną (kilka włączników połamałem) spadłem na stół nawigacyjny. Kompletna nieważkość.

Autor:  elektryczny [ 15 paź 2009, o 19:24 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

cape napisał(a):
...
Kompletna nieważkość.

Tylko tej nieważkości Ci zazdroszczę, bo to fajne uczucie, reszty już nie, z wiadomych powodów :wink:
Krzysztof, Tak jak wcześniej Marek wspomniał i Ty tu teraz to powiem, że oprócz przykładu z miską, który ja przytoczyłem również doznałem takiego stanu nieważkości. Już wiem o czym mówicie, tylko nie skojarzyłem tego z wantami, bo ich nie było na wojennym okręcie. Kiedyś miałem wachtę przy windzie kotwicznej (taki regulamin na okręcie był) i w trakcie przechyłu bocznego ( w tym wypadku trochę inny rodzaj przeciążeń) zjechałem z osi pokładu najpierw na jedną burtę, na szczęście zatrzymałem się na niej, potem okręt przechylił się na drugą burtę i nie zdążywszy się złapać zjechałem na drugą (4,5 m), po czym padłem jak pies Pluto na cztery łapy coby odzyskać stabilność i opanowałem sytuację. Byłem co prawda w kamizelce ratunkowej, ale dodam, że była godz. 02oo i miesiąc luty. Na przeciwko Rozewia się to działo. Strach myśleć co było gdybym wypadł :(
Bywają takie momenty, że człowiek nie ma wielkiego wpływu na siły natury, które nim pomiatają.

Autor:  gf [ 15 paź 2009, o 21:05 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

Maar napisał(a):
Do tego dochodzi jeszcze kwestia przechyłów, jakichś sił odśrodkowych, etc. Uwierz mi, można podjechać na wysokie stanowisko :-)

No właśnie, chyba te przechyły najbardziej. Nie pamiętam gdzie czytałem o konkretnym przypadku jak po położeniu jachtu przez falę burtą na wodzie ktoś tam obudził się w okolicach salingu :)

Autor:  Moniia [ 16 paź 2009, o 15:11 ]
Tytuł:  Re: nie będzie żył wiecznie ....

gf napisał(a):
No właśnie, chyba te przechyły najbardziej. Nie pamiętam gdzie czytałem o konkretnym przypadku jak po położeniu jachtu przez falę burtą na wodzie ktoś tam obudził się w okolicach salingu :)


No dokładnie. Nie wiem, czy ruch góra-dół może mieć wystarczającą dynamikę, aby sam tego dokonać, w układzie człowiek-smycz-wanta siły działają jeszcze w płaszczyźnie prostopadłej i to zwykle wystarczy do utrzymania człowieka. Ale w warunkach ekstremalnych (a poniżej pewnej siły wiatru/stanu morza to chyba tylko ja się wpinam*) to przechyły są na tyle gwałtowne, że znane są mi** (na szczęście nie z autopsji) przypadki, gdy po przechyle ktoś miał problem jak zejść z masztu :)

*po mnie czasami nie ma kto wracać. Więc na wszelki wypadek wpinam się zawsze.
** conajmniej dwa

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/