Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
"Roztoczem" forumowo - po raz drugi https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=27411 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Moroszka [ 17 paź 2017, o 17:41 ] |
Tytuł: | "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Jak zwykle nie obyło się bez niespodzianek... Z pierwszego snu w modlińskim hostelu wybudza mnie dźwięk SMS-a. „Ryanair przeprasza za odwołany lot...” Konsternacja - ale po dłuższej chwili załapuję, że to nie o mój poranny lot chodzi, tylko o lot sobotni, którym ma przylecieć większość załogi, a info jest właściwie do Pirusa, któremu kupowałam bilet. Wiadomość jednak na tyle sensacyjna, że skutecznie zakłóca mi nocny odpoczynek. Skutkiem tego na lotnisko wpadam dość mocno spóźniona i pierwszy raz w życiu muszę przejść przez odprawę samodzielnie – co może na swojskim, polskojęzycznym lotnisku nie jest wielkim wyczynem, ale i tak wywołuje dreszczyk emocji, po którym lot już z Kapitanem okazuje się nie bardziej emocjonujący niż przejażdżka komunikacją miejską. W Skavsta z niewielkim trudem odnajdujemy stosowny autobus do Nyköping , który jednak wysadza nas jakieś 2 km od mariny, twierdząc, że to najbliższy przystanek. Dobrze chociaż, że torby mają kółka, a kraj na tyle cywilizowany, że przewidział wszędzie obniżenia krawężników. Roztocze grzecznie czeka przy nabrzeżu. Z poprzedniej załogi zastajemy tylko kapitana. Odbiór jachtu, zamiast spodziewanej godziny, trwa jakieś 5 min - „jest jak jest, kaucji nie było, nic nie podpisywaliśmy, więc nic nie będziemy sprawdzać”. W środku zastajemy... Szarmanckiego Łosia! Zagubił się po sailforumowych, szkierowo - alandzkich wojażach, czy postanowił zostać w Skandynawii jeszcze troszkę? Jacht na powrót wybrał trafnie – w końcu większość ekipy to jego starzy znajomi. Szarmancki Łoś... ...i jego nowy fan Wrzucamy bagaże i udajemy się na lunch do pobliskiej knajpy. Szwedzka kuchnia nie rzuca na kolana, za to dopadają nas tu telefony reszty załogi – spokojne od przylatującej właśnie w piątek dwójki i nerwowe od pozostałej sobotniej siódemki. Sobotni pechowcy porzucili raynairową propozycję poniedziałkowego lotu i rzucili się pokonywać Bałtyk wpław – z niewielką pomocą gdańskiego promu, który jednak zamiast do Nyköping płynie do Nynashamn. Tę kwestię udaje się załatwić bardzo prosto – zaokrętowana już załoga, która w międzyczasie zdążyła urosnąć do czterech osób, jednogłośnie zamienia dwudniowe oczekiwanie na jednodniowy przyjemny etap wzdłuż szwedzkiego wybrzeża i obiecuje dostarczyć jacht w pobliże promu. Skutkiem tych decyzji modyfikacji ulegają popołudniowe plany – robimy zakupy tylko na dwa dni, główne zaopatrzenie zlecając promowej załodze, a resztę wieczoru przeznaczając na płynną integrację. Sobota wita nas słońcem i lekką poranną mgiełką. O 7:50 oddajemy cumy i płyniemy krętą drogą między szkierami w stronę otwartego morza – najpierw na katarynie, później już pod żaglami. Rozwiewa się do przyjemnej trójki. Słońce, ciepło, smaczny, lecz nieco agresywny obiad przygotowany przez Roberta – tak prawie sielankowo mija nam dzień i tuż po zmroku cumujemy w Nynashamn w pobliżu przystani promowej. Tymczasem załoga w kraju przechodzi chwile grozy, czekając na odpłynięcie promu, coraz bardziej opóźniające się z powodu sztormu. Jesteśmy więc zmuszeni wypić nie tylko za nasze cudowne ocalenie, ale też za powodzenie ich tak bardzo niebezpiecznej podróży. Kończymy o jakiejś trzeciej nad ranem. W planie na niedzielę była wycieczka do Sztokholmu. Budzę się jednak o 11:30, nieco przerażona, że załoga, pozbawiona dostępu do kasy jachtowej, jest do tej pory bez prysznica (wieczorem biuro było już nieczynne, a łazienki na kod). Na nogach jest jednak tylko Kapitan, który skorzystał już z otwartej przypadkiem toalety dla niepełnosprawnych, zaś reszta załogi śpi jeszcze snem sprawiedliwego. Po opłatach portowych, odświeżającym prysznicu i późnym śniadaniu pora wyglądać przypłynięcia promu. Wreszcie pojawia się na horyzoncie, a wraz z nim dociera nieco sfatygowana czynną walką ze stresem załoga. Szybkie sztauowanie zapasów i rzeczy osobistych, przegląd żagli, obiad i można zasiąść do kolejnego wieczoru integracyjnego, tym razem połączonego z organizacyjnym. Tu robi się troszkę konfliktowo, bo do pięknych, ale alternatywnych grafików przygotowanych przez Kapitana i przeze mnie, dołącza projekt Szpiszpaka. Zamarzyły mu się oficerskie szlify i wymyślił grafik 5-wachtowy. Projekt wygrywa i w ten sposób Piotrek, jako świeżo mianowany Piąty Oficer dostaje do wachty załogantkę Katrine i kambuz na początek. |
Autor: | Moroszka [ 17 paź 2017, o 18:13 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Późnym rankiem, po zatankowaniu wody i paliwa, ruszamy w stronę Alandów. Początkowo słonecznie, potem pochmurno, chwilami trochę siąpi. Z godziny na godzinę rozwiewa się i zaczynają się się pierwsze daniny dla Neptuna. Ta bałtycka wspólnota wiaderek... W nocy wiatr słabnie, zaczynamy wspomagać się silnikiem. Pojawiają się pierwsze szkiery i po południu przybijamy do kei w Mariehamn (Maarianhamina). Jedni zaczynają od prysznica, inni od spaceru. Spacer po najbliższej okolicy owocuje torbą pełną grzybów. Wystarcza na gar zupy na kolejny obiad i jeszcze na sos zostaje. Nikt się nie zatruł, tylko nocami jakby jaśniej się zrobiło. Wieczorem dla rozgrzewki korzystamy z sauny. Łosiotygrys Środę zaczynamy od obowiązkowych zakupów. Później spacer po mieście, wizyta w drugiej marinie, kawa w sympatycznej kawiarence z jesiennym ogródkiem pod jarzębiną. Odwiedzam też muzeum morskie, inwestując w zaprzyjaźnionego, polskojęzycznego przewodnika. Emeryt, więc nie było drogo Marina Wschodnia Ze statkami Kapitanowi nie szło najlepiej |
Autor: | Moroszka [ 17 paź 2017, o 18:45 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Po obiedzie szykujemy się do dalszej drogi. Wiatr kieruje nas na Łotwę, ale głos ludu chce Finlandii lub Estoni. Ostatecznie staje na fińskim porcie Hanko. Wypływamy o 18-tej w promieniach zachodzącego słońca. Następnego dnia robi się pochmurno i stopniowo rozwiewa się, wieczorem i w nocy do 6-7 B. Przechyły wyrzucają Kasię z koi (górnej!). Odbija się od mojego biodra i szczęśliwie ląduje nie na stole, a w ramionach chłopaków. Wiatr z południowo - wschodniego odkręca się coraz bardziej na północ i przez zatokę Fińską musimy uparcie halsować. Do pustawej mariny wpływamy w piątek wczesnym popołudniem. Obiad, spacer, prysznice (z podgrzewaną podłogą! ), dla chętnych sauna no i zwyczajowe toasty. Pierwszy przy pracy Następnego dnia znów zakupy (lodówka na Roztoczu niezbyt duża, a z 11-osobowej załogi 10 osób domaga się codziennie mięsa na obiad), połączone ze zwiedzaniem miasta. Obok sklepu słynny wąż morski, który przypomina nam raczej pokemona. Odwiedzamy też wieżę z widokiem na port. Na koniec spotykamy się w przyportowej knajpce. Roztoczowe wiedźmy Oprócz pokemonów maja też lwy... ...i pomnik dzikich gęsi;) (Pomnik Imigracji) Po obiedzie ustalamy dalsze plany. Decyzją kapitana następuje zmiana grafiku na czterowachtowy i tym samym wachta piąta ulega rozwiązaniu. Porywam Piotrka do siebie. Kasia postanawia zostać na etacie turystycznym, niezobowiązująco przyklejonym do pierwszej wachty. Celem podróży początkowo jest marina Roomassaare na Saremie. |
Autor: | Moroszka [ 17 paź 2017, o 19:15 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Wypływamy o zachodzie słońca, żeby przejść rutę nocą, a do Muhu Vain wpłynąć o świcie. Wachtę mam przed północą. Wreszcie, po powrocie Piotrka, noc jest taka, jak zwykle mieliśmy – pogodna, gwiaździsta. Paweł rozmawia sobie ze Szpiszpakiem, a ja mogę wreszcie spokojnie się delektować sterowaniem i gwiazdami. Zbliżamy się do ruty i ruch robi się coraz większy. Na horyzoncie chwilami do 10 statków – na szczęście zwykle tylko dwa jednocześnie do baczniejszej obserwacji. Wiatr słabnie i do Muhu Vain trafiamy później niż było planowane. Między wyspami płyniemy głównie na silniku. Ciepło i równo – dobrze, bo przypada nasz kambuz. Reszta załogi delektuje się słońcem. Ulega zmianie cel etapu – wybieramy Rygę. Korzystając z ładnej pogody, trochę zdjęć wnętrza Roztocza Kambuz Kubryk Mesa Moja koja Przejście przez kibelek Przypada nam poranna wachta, po raz pierwszy z porządnym wschodem słońca. Wkrótce wpływamy na wody Daugavy. Długa podróż wzdłuż rzeki i trafiamy do mariny, mijając się po drodze z promami. Tym razem mnie przypada parkowanie, ale Roztocze prowadzi się równie dobrze, jak mój samochód i grzecznie trafia na swoje miejsce przy kei. Toast za cudowne ocalenie, prysznice, piwo w portowej knajpie, potem pielmieni na Starówce i kolejna knajpka. Nie zapominamy też odwiedzić przyportowej hurtowni życiodajnych płynów – przy okazji odkrywam nowy gatunek Rigas Balzams – wersja na karaibskim rumie. Trafia na pierwsze miejsce mojej listy, pokonując tym samym Kapitana Morgana i klasyczny Rigas Balzams |
Autor: | Moroszka [ 17 paź 2017, o 19:51 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Wtorkowe zakupy nieco przedłużają się i wypływamy dopiero w południe. Na zatoce słońce, leciutki wiatr i postanawiamy wypróbować blistra. Wygląda cudnie i prędkość daje całkiem przyzwoitą. Początkowo płyniemy nie całkiem do celu, później jednak okazuje się, że sprawdza się on nie tylko przy pełnych wiatrach. Od tej pory staje się naszym ulubionym żaglem, nie tylko do sesji zdjęciowych. Płyniemy z nim nawet w nocy, zwijamy tylko przy wyjściu z Zatoki Ryskiej, ale na Bałtyku znów stawiamy. Oszczędzamy w ten sposób paliwo, bo wiatr jest raczej symboliczny – wzmaga się trochę dopiero przed podejściem do Liepai, gdzie wchodzimy już po północy. Korzystamy tylko z pryszniców, potem jedni idą spać, inni poznawać nocne życie miasta, w drodze powrotnej robiąc uzupełniające zakupy. Z portu wychodzimy o 8 rano, bo już czwartek, a do Gdańska jeszcze kawał drogi. Chcemy uzupełnić paliwo, ale nie udaje nam się znaleźć stacji paliw. Ruszamy w drogę z tym co jest. Wiatr, początkowo sprzyjający, wkrótce jednak słabnie. Około 15-tej zdycha całkiem. Stoimy, a nawet zaczynamy się cofać. Morze robi się gładziutkie, jest ciepło. Niektórzy zaczynają opalanie i to nie tylko twarzy. Jesteśmy wachta kambuzową, więc też nam to na rękę – garnki stoją stabilnie, talerze nie latają. Kiedy jednak mam za sobą mycie garów i poobiednią kawę, a wiatr nadal ani drgnie, zaczynam się niepokoić. Do Gdańska daleko, a paliwa niedużo. Rumu brak, ale wyciągam ostatnią flaszkę Rigas Balzams tym razem w wersji czarna porzeczka. Nam smakowało, może i Neptunowi posmakuje. Faktycznie, po chwili na wodzie pojawiają się zmarszczki, w górę idzie blister i płyniemy. Po godzinie mamy już 6 knotów prędkości, a wieczorem przekraczamy 8. Dosiada się do nas pasażer na gapę. Niestety, przed Helem wypija resztkę cydru z puszki i kończy tragicznie. Drogi ubywa, do Gdańska coraz bliżej. Rano na horyzoncie pojawia się jacht. Płynie w tę samą stronę. Robi się coraz większy i wkrótce go doganiamy. Podniecamy się wyścigiem, ale Kapitan chłodzi emocje, dosadnymi słowami podkreślając różnicę w wielkości. To Czardasz – spotykamy się później również w porcie. Przed Helem plącze się kilka kutrów, musimy płynąć slalomem. Później Zatoka i już na horyzoncie Port Północny. Wpływamy na Martwą Wisłę. Po drodze chcemy zatankować, ale dla nas za płytko. Oswobadzamy się z mielizny i płyniemy do mariny. Niestety, tam też dla nas za płytko. Wycofujemy się na Sienną Groblę. Cicho tu i przyjemnie, bosman obiecuje nam przywieźć paliwo. Na kei komitet powitalny w osobach Jurmaka i odstawionego na galowo Colonela (niestety, nie na naszą cześć, tylko na wesele ). Wyjście do miasta trochę się opóźnia, bo jest tylko jeden prysznic, a nas jedenastka. Jakoś dajemy radę i przez nową kładkę przechodzimy na Starówkę. Pożegnalna obiadokolacja w knajpie, kontynuacja na jachcie. Niektórzy są zmęczeni, idą wcześniej spać. Reszta bawi się dalej, impreza zamienia się w taneczną. Rano pakowanie, sprzątanie, pożegnania. Umawiamy się na przyszły rok – może Wyspy Owcze? Nasza trasa Rejs, mimo trudnego początku, świetny. Dobra pogoda, wspaniała ekipa (wiadomo – forumowa!), fajna trasa, no i doskonały jacht. Tylko trochę krótko. Za rok koniecznie trzy tygodnie! W relacji, oprócz moich, wykorzystałam też zdjęcia Kasi i mapkę Białego Wieloryba. Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/I6zii5PdIfpTWr9f2 |
Autor: | WhiteWhale [ 17 paź 2017, o 21:23 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Mo no! Chyba celujesz w Pulitzera. A na marginesie - dostałem ofertę na kwieciń z Grecji. Wkrótce przygotuję informację. |
Autor: | Pirus [ 18 paź 2017, o 08:02 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
P K P. Brawo Moroszka tak właśnie było. Chciałem dodać do wspaniałej historii ze było wiele więcej chwil prawdziwej grozy, która śmiała nam się w oczy. I nie tylko przelewające się po pokładzie i pod sztormiakami fale mam tutaj na myśli. Na nasz jacht w Rydze wsiadł tajemniczy ciasteczkowy potwór. Nieuchwytny, grasował pod pokładem, zwłaszcza nocami i w sposób przez nikogo niezauważony, pozbawił dzielną załogę całego zapasu ciastek. Pozbawiona podstawowych środków ratunkowych (rum i ciastka) w czasie najcięzszej flauty załoga znalazła się na granicy rozpaczy, Jedynie wysokie morale i wiara w kapitana umozliwiła nam dotrwanie do pierwszych podmuchów. Jestem pewien, że gdyby go pochwycono, los jego byłby przesądzony. |
Autor: | Zielony Tygrys [ 18 paź 2017, o 08:41 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Moroszka ominęła inną, naprawdę hardkorową sytuację, kiedy to w nocy przy solidnym wietrze zerwał się nam szot foka. Wszystkie męskie ręce na pokład. Cięcie i dosztukowywanie innej liny. Rano zobaczyłam efekt w postaci węzła gordyjskiego z tego szota. |
Autor: | Katrine [ 18 paź 2017, o 10:12 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Dorcia jesteś obłędna Dzięki za fajną relacje no i do zobaczenia zapewne znowu gdzieś na morzu Należałoby tylko na koniec dodać, że przewoźnik nie okazał się taki bardzo zły i umęczonej załodze w dużym stopniu zasponsorował rejs |
Autor: | Pirus [ 18 paź 2017, o 10:22 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Dzięki za fajną relacje no i do zobaczenia zapewne znowu gdzieś na morzu zarzekała sie żaba ze pływać już nie będzie no nie wiem Kasia gdzie ty znajdziesz jacht z frachtem turystycznym Należałoby tylko na koniec dodać, że przewoźnik nie okazał się taki bardzo zły i umęczonej załodze w dużym stopniu zasponsorował rejs [/quote] A wypłacił? |
Autor: | Katrine [ 18 paź 2017, o 10:25 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
jeszcze nie ze wszystkich biletów ale mi tak- 1076.05 pl Pirus sama sobie zorganizuje taki rejs będzie bardzo turystyczny i chętnych do niego już mam;) |
Autor: | Zielony Tygrys [ 18 paź 2017, o 10:31 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Jeszcze wracając do pamiętnej nocy. Śpię sobie słodko w koi i nagle słyszę trzepanie liny, bieganie i jak ktoś budzi chłopaków mówiąc "dziewczyny nam niepotrzebne". Ech jak ja kocham taki szowinizm |
Autor: | Pirus [ 18 paź 2017, o 10:31 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Pirus sama sobie zorganizuje taki rejs będzie bardzo turystyczny i chętnych do niego już mam;)[/quote] ale wypłyniecie z portu? bo wiesz Paweł wszystkich 5... no 4 wacht sam nie uciągnie * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * Zielony Tygrys napisał(a): Jeszcze wracając do pamiętnej nocy. Śpię sobie słodko w koi i nagle słyszę trzepanie liny, bieganie i jak ktoś budzi chłopaków mówiąc "dziewczyny nam niepotrzebne". Ech jak ja kocham taki szowinizm Nie wiem kto tak krzyczał ale to było bardzo nieodpowiedzialne. chyba działał pod wpływem silnego stresu. dziewczyny sa nam bardzo potrzebne. |
Autor: | Katrine [ 18 paź 2017, o 10:40 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Zielony Tygrys napisał(a): Jeszcze wracając do pamiętnej nocy. Śpię sobie słodko w koi i nagle słyszę trzepanie liny, bieganie i jak ktoś budzi chłopaków mówiąc "dziewczyny nam niepotrzebne". Ech jak ja kocham taki szowinizm Ta jasne..... Oni zawsze tak mówią, ale wcale tak nie myślą;) Myślisz, że byłoby im tak fajnie na tym rejsie bez nas? Śmiem wątpić Pirus napisał(a): ale wypłyniecie z portu? bo wiesz Paweł wszystkich 5... no 4 wacht sam nie uciągnie spoko loko w Grecji możemy pływać bez systemu wacht- raczej nie będzie bardzo długich przelotów;) Zresztą co za problem znaleźć mężczyzn do ogarniania sznurków? Wątpisz w moje umiejętności pozyskiwania chętnych do załogi? Trochę już pływam po tych morzach i oceanach i mam znajomych którzy z czysta przyjemnością się zajmą ta kwestią |
Autor: | Pirus [ 18 paź 2017, o 10:54 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
A ja myslałem że to kobitki pociągaja za sznurki .. . |
Autor: | Zielony Tygrys [ 18 paź 2017, o 10:57 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Kobiety tylko trzymają korbę |
Autor: | Katrine [ 18 paź 2017, o 11:13 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
albo- w niektórych przypadkach- ster |
Autor: | WhiteWhale [ 18 paź 2017, o 14:30 ] |
Tytuł: | Re: "Roztoczem" forumowo - po raz drugi |
Pamięt, pamiętam. Ja raz wziąłem ster do ręki to zaraz utknęliśmy na miałkim |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |