Ahoj,
Jakis czas temu pytalem o mozliwosci doplyniecia z Trogiru do Dubrovnika i z powrotem w tydzien. Dostalem kilka odpowiedzi a teraz opisuje jak to zrealizowalismy.
Moze zaczne od poczatku, czyli od wyjazdu.
Wyjechalismy busem (pt 27.5)z Wro kolo 22giej. Jeszcze w miescie doszly nas informacje, ze w okolicach Opola jest wypadek i wszystko stoi. Kolejny byl przy Gorze Sw. Anny. W zwiazku z tym trase po A4 mieslimy mocno ograniczona. Gdzies przed Gliwicami wjechalismy na autostrade – pusta. W Czechach, na pierwszej stacji, zdziwienie – zabraklo winiet. Musielismy wjechac do miasta i szukac otwartej stacji ( co nie bylo takie oczywiste) i zakupic winiety. Cala trasa az do Sloweni plynna. Na trasie sami Polacy – chyba jechali na majowke
. W Slowenii remont autostrady, wiec kolejne 1,5h stracone. W Chorwacji plynnie dojezdzamy do Trogiru.
W marinie idziemy do biura, szybkie przejecie dokumentow jachtu, zapoznanie z bosmanem i wchodzimy na poklad. Jacht tiptop (4 letnia Bavarka 46), przygotowany do nowego sezonu. Na pozostalych jachtach nasi rodacy. Czulem sie jak w Gdyni (tylko widoki inne). W niedziele wyplywamy kolo 11tej. Zapoznanie z jachtem, sterownoscia, planowanie na ploterze. I tak jak ktos juz tu pisal w innym watku – bieda na UKFce. Glupie rozmowy, smieszki, itp. Najgorsze bylo jednak dziecko, ktore bez nadzoru rodzicow (ci pewnie cieszyli sie ze slonca i wiatru na pokladzie), urzadzilo sobie monolog radiowy. Kto wie, moze to przyszly nastepca Wojciecha Mann'a ? Dzien mija na mozolonym halsowaniu w przesmyk pomiedzy wyspy Solta i Brac. Popoludniu podplywam pod Hvar, a z racji, ze mieli wylaczyc wiatrownie, decydujemy sie na kotwiczenie niedaleko Palmizany. Kolo 4tej rano podnosimy kotwice i z nocnym powiewem plyniemy wzdluz Hvaru... No ale my swoje a wiatr swoje. Hals nas wyprowadzil ponizej Korculi, praktycznie podlywamy po Bijelac. Pozniej zwrot i pod Korcule, pozniej zwrot i na poludnie... i tak do wieczora. Kolo 19 wylaczyli znowu wiatr. Juz na silniku wplywamy do Polace na wyspie Mljet. Tam pustki. 4 jacht w glebi, jeden kat na poczatku wioski. Kolo niego macha nam tubylec zapraszajac do cumowania. Wsteczny, muring i jestesmy. Witani takze przez zestaw kieliszkow lokalnego trunku. Pan z restauracji pyta czy bedziemy cos jesc. My, ze nie, bo wlasnie zjedlismy, ale wpadniemy na pfiko albo dwa. Pytamy o cene postoju – slyszymy za darmo. Jakiez bylo nasze zdziwienie, gdy wypiciu wina, zjedzeniu deski serow i wedlin, dostalismy rachunek za owe, plus za cumowanie i sznapsy. Czy to powszechna praktyka? Nasz ‘przewodnik’ z TripAdvisor podpowada, ze ten lokal tak ma – zero cennika i menu, a ceny z kosmosu. W poniedzialek rano ruszamy o 4, gdyz wtedy ma juz wiac. Przehalsowalismy Mljet do wysokosci Kozaricy (czyli zrobilismy dwa sztagi w ciagu 3h) i musielismy odpalic VolvoPente. W marinie ACI (Komolac) cumujemy kolo 13tej. Szybki obiad i na miasto. Na przystanku nie czekalismy nawet minuty, gdy podjechal do nas mini-van oferujac dojazd do centrum. Po lekkim targowaniu sie jedziemy klimatyzowanym Vito i sluchamy opowiesci. Za dodatkowe 100kun mozemy przejechac mostem. Zwiedzanie starowki to osobna historia, kto byl ten wie, kto nie, ten niech sie sam dowie. W skrocie: pieknie, acz tloczno, polsko i ‘gejmtronowo’. We wtorek odpalamy diselka kolo 11 i splywamy w dol rzeki. Wiatru jak na lekarstwo. Okolo 22giej cumujemy w Korculi. Pozniej nocne zwiedzanie. Poranne zwiedzanie i ogaladanie z falochornu jak inni sobie radza z regularna 6 wychodzac z portu. Na szczescie po porannej kawie wiatr odpuszcza i mozemy bezpiecznie wyjsc. Ref na grocie i plyniemy w koncu z wiatrem. Wiatr zmienny, od 15 do 30kn. Operacje refowania mamy opanowana do perfekcji. Jakies 10Mm przed Havre lapie nas ulewa. Burze slychac i widac w oddali. Robimy rundke w Hvarze, ale nie ma co liczyc na boje czy tym bardziej kawalek nabrzeza. Zreszta przy tym rozkolysie, stanie tam bylo by meczace. Szybki skok do Palmizany. Trzy pomosy, a moringi idealnie w poprzek wiatru. Manewry w ciagle wiejacym silnym wietrze oraz stanie burta do kierunky wiatru, nie ulatwiaja koncepcji cumowania. W koncu decydujemy sie na staniecie longside – idealnie w lini wiatru, ale zajmujac trzy miejsca postojowe. Po konsultacji z bosmanem mamy na to zgode. Krotkie zwiedzanie wyspy wieczorem i rano. W piatek oddajemy cumy i przy pieknym baksztagu mijamy Hvar, Solte i Brac. Ostatnia kapiel niedaleko Trogiru i punktualnie o 17tej cumujemy w marinie.
W sumie przeplynelismy 280Mil. Momentami osiagalismy nawet 9 wezełkow.
Jezeli wialo, to SE. Wiec do Dubrovinka pod wiatr, pozniej jednak ciagle bakszag.
Z ciekawostek: w tym roku winiety na Slowenie sa wazne tydzien, wiec trzeba bylo zakupic dwie. Most w Trogirze jest bardzo waskim gardlem – w sobote wyjezdzalismy z mariny ponad godzine.
Myslac nad transportem zdecydowalismy sie wynajac busa (160PLN/dobe), co bylo tylko niewiele drozej niz podroz dwoma autami (paliwo, winiety, parking w marinie x2).
Mam gdzies takze PDF z wykresem drogi, jaki otrzymalismy od armatora po zakonczeniu drogi. Jezlei jest chec w narodzie, to ukaze
Pozdrawiam
PB