Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=2993
Strona 1 z 1

Autor:  karol41 [ 14 maja 2009, o 18:16 ]
Tytuł:  Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Jest rok A.D. 2008 wrzesień-sobota

Mój pierwszy sezon na własnym żaglu postanowiłem zakończyć dwudniowym wypadem na Lough Derg.Tak długo czekałem na wiaterek bez mżawki że dobra pogoda zaskoczyła mnie totalnie.Z obolałą wątrobą (i nie tylko) z mocą piórka na wietrze rzuciłem komendę łódż na hak.
Jest 1sza czas lunchu i gdy inni sobie podjadają ja już na prawym z NW w żaglach.Falik grota w knagę, kolano na rumpla i jakże miły odgłos psssssss , otwieranego lekarstwa.Wiaterek dostosował się do mnie(O Posejdonie) i śmigam sobie leniwie naprzód.W pierwszej zatoce wiatr jak i ja obudził się i ku radości mej poderwał skorupę mej kochanej Blumy.Gęba w banana wiśta wio.Nawet plecy nie bolą.Podśpiewując sobie Black is the colour (fajny song) zauważam jachcik z rozpartym za sterem kolegą (rozrzucił nogi jak cyrkiel).Kusisz bracie oj kusisz , jest bliżej ,myślę startuje do małego wyścigu czy stopy zasłaniają mu widok, pewnie irys, pomyślałem i mocnej do steru.Ha jednak ścigamy,dobra.No starenki jeszcze mnie nie zasłoniłeś a na starcie nie pomkniesz szybciej ,do cypelka zamykającego zatokę mamy jakieś 2km ,jest mój myślę.Czysty półwiatr to dla GP-14 poezja.Dobrze tylko że nie wieje bo i z jajami w wodzie nie wybalansuje.
-Co on robi!-w głowie myśl zmienia się w kulę na stole bilardowym-po co mu ten bajdewind-po co ucieka , jeszcze tylko 50m(około) i by mnie łyknął.
Masz ci , albo odpuścił albo zgłodniał jak to Irys.
Nic płynę sobię zastanawiając się gdzie wyląduję dzisiaj na noc.Wiatr jak piwko zniknął.
Leżę sobie i spiewam , na niebie LSD za darmo , a ja sam.Gdzieś za plecami pyr , pyr , pyr , no patrzcie żeglarz.
-Hello how are you!
-Not to bad , you well?
-Fine,were are you going?
-Williamstown.
-Aren,t you irish,are you !
-i,am polish
-You,re crazy,have ya some water?
-Yes
-Some meal?
-Yes!
-Some beer?
-No i,ve finished!
-Oki doki, take this!
URATOWANY!Jacy by nie byli są okej.

Robi się już trochę póżno , ciemnieje (nie od piwa) a wiatru na lekarstwo.Sięgam po latarkę , czas na jakiś promyk antyuderzeniowo-bojowy , i .....
-Co ta latarka tak lekka, myślę,pstryk-error, pstryk-error.
Wiele już prac magisterskich napisano o bezmyślności człowieka ale ja osiągnęłem szczyt.Z racji pogodo-niespodzianki Bezmyślnie wrzuciłem latarkę nie wyciągając baterii z ładowarki.Zgrozo!SZTAG i z powrotem ok., 10km od mariny,bez świateł(tu i tak nikt teraz nie pływa) dobrze że wiatr ten sam.

Już dobre pół godziny po zwrocie a tu dzwoni Żona , w tej sieci w weekendy free.
--Jak tam Blum?
-A spoko leżę na macie i piję piwko(czyli jestem ślepy i urwało mi się zawieszenie steru , górne i leżę na pawęży jest 23.30 , nie wiem jaak daleko jeszcze dam radę),
-Słuchaj coś chodzi po dachu to kot ?
-Nie moja transcendentalna dupa ,pomyślałem -Kochanie to kot napewno!


Udało się dobić gdzieś do brzegu, dowiązałem się do liści i bum na ławkę 25cm szerokości.A co tam , chwytam śpiwór , mokry , a co tam , chwytam chleb ,wiadomo , a co tam mam jeszcze piwo , MAM!!!!!!!!!!
3cia rano deszcz, 5 rano powtórka ale mnie to nic , pod śpiworem i grotem nie zadziera.
O 6.30 pobudka (Jezu jestem masochistą-pobudka), ręka ześlizguje się prosto do wody(10cm od krawędzi ławki) ,zaparkowałem na kamieniach i pewno cóś uszkodziłem.Nic to.Jedziemy.Byłem 5-6km od mojej mariny(żebym ja to widział).

Wiatr ten sam ku uciesze mojej obolałej jażni, śmigam do mariny gdzie już żoneczka czeka, widzę topolę(a rosną przy marinie) wpadam do zatoczki i na wysokości wpływu rzeki Shannon wiatr gaśnie a Bluma w tył na lewo.Padało ostatnio (WCIĄŻ) więc prąd wypluwa mnie w tył.Mielę w ustach ciężkie przymiotniki sytuacyjne , żagle rzuć i do wioseł.Po minucie wiatr się obudził.

Ku przestrodze:NIGDY ALE TO NIGDY NIE WYPŁYWAJ BEZ LATARKI Z BATERIAMI.

Załączniki:
Komentarz: Ja
borys i łódż.JPG
borys i łódż.JPG [ 39.38 KiB | Przeglądane 2244 razy ]

Autor:  Cape [ 14 maja 2009, o 18:28 ]
Tytuł: 

karol41 napisał(a):
Ku przestrodze:NIGDY ALE TO NIGDY NIE WYPŁYWAJ BEZ LATARKI Z BATERIAMI

I bez odpowiedniej ilości piwa. Nie zawsze spotkasz Irlandczyka.

Autor:  andmil4 [ 15 wrz 2009, o 17:38 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

"(...) Falik grota w knagę, kolano na rumpla i jakże miły odgłos psssssss (...)"
- to "psss" kojarzę...
- manewr z kolanem także...
- ale co z tym "falikiem"? Mnie w takich momentach przeszkadzała zawsze jakaś inna lina, taka gdzieś pozawijana na krążkach od końca bomu:)))
Czy to nie aby zbyt wielka perwersja z tym wyprowadzaniem "falika" do kokpitu :)))

Autor:  karol41 [ 7 paź 2009, o 19:22 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Nie to nie perwersja . Nie mam zdjęcia by Tobie pokazać że luzik z takim prowadzeniem .

Autor:  wlodwoz_old [ 9 lut 2010, o 18:16 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Zaknagowany fał grota jest oznaką szczytowego profesjonalizmu leniwego (co wynika z natury), żeglarza. Bardziej perwersyjni, w tym względzie, mają też szyny prowadzące foka!

Autor:  karol41 [ 9 lut 2010, o 18:30 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Co wynika to wynika ale za to mogłem zrobić Pssssssssss

Autor:  wlodwoz_old [ 9 lut 2010, o 19:22 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

I to, szczęście żeglarza - rozumiem!

Autor:  karol41 [ 9 lut 2010, o 20:08 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Baaaaa .Żeglarz który nie potrafi wypracować sobie chwili wytchnienia od bum wum bum fal , musi być bardzo zmęczonym ,, Żaglarzem,,

Autor:  skipbulba [ 16 mar 2010, o 08:32 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Dopiero teraz przeczytałem. Bardzo fajna historyjka:)
Ale najbardziej podobał mi się ten fragment:
"Udało się dobić gdzieś do brzegu, dowiązałem się do liści i bum na ławkę 25cm szerokości.A co tam , chwytam śpiwór , mokry , a co tam , chwytam chleb ,wiadomo , a co tam mam jeszcze piwo , MAM!!!!!!!!!!
3cia rano deszcz, 5 rano powtórka ale mnie to nic , pod śpiworem i grotem nie zadziera.
O 6.30 pobudka (Jezu jestem masochistą-pobudka), ręka ześlizguje się prosto do wody(10cm od krawędzi ławki) ,zaparkowałem na kamieniach i pewno cóś uszkodziłem.Nic to."

To właśnie nazwałbym swobodnym żeglowaniem:)
Gdy ja przytarłem o miel pod Rzucewem to nawet tutaj na forum niektórzy (i niektóre) odsądzali mnie od czci i wiary. A formalnie powinienem zgłosić do Izby Morskiej kontakt jednostki z dnem :D
A moja reakcja na miel była podobna jak kolegi, chociaz całkiem odmienna:) pomyślałem sobie, jestem stalowy, na pewno taki piaseczek niczego mi nie uszkodził :D

pozdrawiam
serdecznie

Autor:  karol41 [ 16 mar 2010, o 12:09 ]
Tytuł:  Re: Wyprawa 1sza czyli o wyższości posiadania baterii

Witam Skipbulbo.
Jak że tak nazwę erratą do tej historii po wybraniu wody sucho pozostało do końca. Do końca sezonu. Magia?
A z tymi co to osądzają wszystko i wszystkich to tak jak wegetarianami w skórzanych butach .
Pozdrawiam

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/