Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Mauretania
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=31545
Strona 1 z 1

Autor:  Grzesiek1969 [ 5 kwi 2020, o 09:35 ]
Tytuł:  Mauretania

Wiele jest oceanicznych tras przez Atlantyk. Z Kanarów na drugą stronę wypada płynąć przez Wyspy Zielonego Przylądka. To moje ulubione miejsce z całej locji Atlantic Islands Pilot.

Ale, ale, po co się spieszyć. Jesteśmy cruiserami, nas interesuje nowy port, ten gdzie jeszcze nas nie widzieli. Co tam słychać za zakrętem?

Pokonałem te trasę 3 razy. Pierwszy raz postój wypadł w Maroko, potem Senegal i Gambia.

Teraz postanowiłem zahaczyć o Nouadhibou – port w Islamskiej Republice Mauretańskiej.

Nie ukrywam, że uwielbiam piosenki Jurka Porębskiego i powoli wykreślam z długiej listy żeglarskich miejsc te, o których śpiewa Jurek. Było już Las Palmas w bulaju i nawet Rupperbahn.

Z głośnika naszego radia na pokładzie usłyszałem słowa:

I najczulsza Cię kochanka
Nie utuli do snu nocą
Tak, jak fale pod Cape Blanc,
Kiedy się księżycem złocą.
Gdzie to jest – po trasie (jak się chce to wszystko jest po trasie).

Decyzja – płyniemy.

Informacje w locjach żeglarskich są bardzo skąpe. Internetowy noonsite.com,
podaje ważną informację – załatwisz wizę na miejscu.
Jest nas tylko dwóch, podejście wypada w nocy. Zwalniamy, aby podchodzić za dnia.
To była dobra decyzja. Wita nas gęsta mgła. Przylądek jest znany z mgieł. Woda ma tylko 18 stopni. Gorace powietrze znad Sahary nad chłodną wodą i mamy mleko. Pierwszy raz w życiu nie widziałem dziobu. Na kilka chwil tylko, ale jednak!
Radar to nasze jedyne oczy. Pozostają jeszcze uszy.
Im bardziej się zbliżamy do lądu tym więcej żółtych kropek na radarze. Jest kilkadziesiąt kutrów w promieniu 12 mil. Niektóre wyskakują z tej mgły blisko, za blisko jak dla mnie. Zasada jest taka, że my uciekamy wszystkim. Sedze na dole z oczami w ekranie i krzyczę na gore do sternika nowe namiary. Nikt nie ma AIS. Podejrzewam, ze nie patrzą w radar, nie widzą nas. Nasz silnik chodzi, jest głośno, wiec żadne sygnały mgłowe nie maja zastosowania.
Wreszcie kolo 0900 słonce rozgania mgle i jest Cap Blanc. Na razie z daleka, kreska z horyzontu. Podejściowy farwater ma kilkanaście mil. Kieruje się grzecznie od boi do boi jednocześnie wywołując Noadhibou. Po pól godzinie odpowiadają. Na początek spowiedź spowiadam się kto co skąd i pada pytanie o agenta. Nie mamy agenta w Noadhibou, no takie niedopatrzenie. A jaki ładunek, no nie ma. A co będziemy zabierać? No nic.

Kategoria pleasure craft jest tu widocznie mało znana, bo co to za pleasure właściwie we dwóch po nocy po Atlantyku z Kanarów do Mauretani. Kazą czekać przy boi. Kręcimy się wkoło pomiędzy rybami, a raczej fragmentami ryb. Jest ich tu tyle, że pewnie statki je tną śrubami i ćwiartki pływają po powierzchni. Zimny prąd, przyczyna porannej mgły, wynosi z dna pokarm i daje życie w tej płytkiej zatoce milionom stworzeń.

Radio się odzywa. Nie możemy wpływać jak nie mamy przyczyny i agenta. Jak to nie mamy przyczyny. Pustynia wokoło, wiec zrozumieją. Wody nie mamy. We need water.
No to zaczekajcie. Czekamy kolejne kilkadziesiąt minut. Omijają nas wielkie 30 metrowe , drewniane lodzie. Na niektórych jest tylko dwuosobowa załoga, na innych po kilkadziesiąt osób. Wszyscy opatuleni, kurtki, czapki.
Jest zgoda, idziemy od boi do boi, blisko przylądka i portu przeładunkowego rudy żelaza, gdzie dochodzi jedyna linia kolejowa - 700 km - nie byle co. Wreszcie jest port. Na kotwicy, w dość płytkiej, osłoniętej zatoce stoi ze sto kutrów. Połączone ze sobą w paczki po 10 są identyczne. Ten sam kolor typ i bandera - Chinska Republika Ludowa.
Staje na kotwicy w słusznej odległości. Szykujemy ponton, płynę sam i za 5 minut schodzę na lad w środku gwarnego, brudnego, śmierdzącego rybami portu.
CDN....

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/