Od 11 do 19 lipca w Rzucewie odbył się X Zlot Polinezyjskich Łodzi Proa i ich sympatyków. Zaczęło się od pandemicznych perturbacji. Najpierw nie było wiadome, czy w ogóle będzie mógł się odbyć, a po drugie okazały się problemy z miejscem zlotu, bo wstępnie zaplanowany miał odbyć się, zgodnie ze zgodą Sołtysa, jak w 2018 roku, w Osłoninie, ale w trakcie przygotowań okazało się, że teren zlotu opanowany jest przez nieplanowany najazd kamperów i kajciarzy, którzy zapewne nie zmieścili się na Półwyspie i w Rewie np z powodu rezygnacji, wielu z nich, z wyjazdów np. do Grecji. Dzięki rozległym kontaktom i organizacyjnym zdolnościom Lecha, jednego z uczestników, Zlot uzyskał prawo do odbycia się, na terenie Parku Kulturowego i Muzeum Osady Łowców Fok w Rzucewie. Tam, praktycznie, poza mieszkańcami Rzucewa i pracownikami Muzeum, nikt nie ma prawa do biwakowania, czy parkowania samochodów, wiec potrzebne są specjalne zezwolenia, które uczestnicy zlotu otrzymali. Impreza rozpoczęła się więc 11 lipca, w terminie zgodnym z planem, ale w nieco zmienionej scenerii i miejscu.
Nasz, znaczy Kasi i mój, udział rozpoczął się dopiero 15 lipca. Po prostu, harmonogramy i tzw. urzędowe terminy, nie pozwoliły Kasi na wcześniejszy urlop. Poza tym, problemy z zakwaterowaniem, znaczy zajęte w tym terminie wszystkie miejsca w Osłoninie, w Rzucewie w ogóle ich brak, a na biwakowanie w namiocie Kasia nie chciała się zgodzić. Znaleźliśmy kwaterę od 15 do 19 lipca w Połchowie - ładne miejsce, ale daleko od wody, bez samochodu byłaby porażka, tyle że mieliśmy piękny widok z okna, a gospodyni przemiła. Od 19 do 24 lipca przenieśliśmy się na znaną nam już z 2018 kwaterę w Osłoninie. Jechaliśmy więc, raczej nie na X Zlot Proa, tylko przy okazji tego zlotu. No i bez łódki, bo cała, związana z zabraniem GIS-a z Water Club Nieporęt i powrotem zabawa, wydawała się nam zbyt skomplikowana i kosztowna, nie mamy bowiem samochodu z hakiem, ani odpowiedniej przyczepy, a np. w 2018 pożyczaliśmy i jedno i drugie, żeby pożegować trzy razy, więc GIS, został w Nieporęcie, a potem miało się okazać, że my i tak pożeglujemy. Z nami nasz piesek, mix Misiek, który o dziwo, szybko zintegrował się z młodziutką suczką Arią.
W tym samym dniu, co i my, na X Zlot, dotarła załoga z Banana'na Proa, więc nie byliśmy tak jakoś specjalnie spóźnieni. A jednostek było sporo, więc żeby się nie pomylić spróbuję wymienić wszystkie po kolei: 1. "Puch Pjoa", Janusza Ostrowskiego 2. "Miruna Pjoa" d. "Mata Pjoa", Wojtka W. 3. "Folk Pjoa", Pawła Kowalskiego - nowy projekt do budowy amatorskiej z elementów 4. Proa, Toma Dz. 5. Proa, Marceliny i Szymona B. 6. "Banana'na" proa, Miachała 7. Halsujace proa typu Salmo24, Janusza Ł. 8. Katamaran "Aloha Miłego Dnia" typu Tiki-26 Jamesa Wharrama, ale z ożaglowaniem typu kleszcze kraba, Krzysztofa G. 9. "Lili'U'Okalani" proa typu P5 projektu Othmara Kartchulina,Reto B. z Bawarii
Oczywiście, w ciągu dnia żeglowanie po całej wewnętrznej Zatoce Puckiej, a wieczorem imprezy integracyjne, przy ognisku, które zwykle musieliśmy wcześniej skończyć, aby wrócić do kwatery w Połchowie.
Pewnego razu uczestnicy X Zlotu powzięli decyzję, by wykonać jeszcze X Rajd Proa wzdłuż wybrzeża - trzy jednostki proa popłynęły do Chałup, gdzie przez szosę i tory kolejowe zostały przetransportowane na drugą stronę Półwyspu, by następnego dnia popłynąć wzdłuż bałtyckiego brzegu wzdłuż półwyspu, okrążyć Hel i wrócić do Rzucewa! Jako asysta, na przeciw, wypłynął Rzucewa do Helu katamaran "Aloha Miłego Dnia". Po zakończeniu X Zlotu proa "Folk Pjoa" miała żeglować wzdłuż Bałtyku z Łeby, łódź została tam zawieziona, ale wiatr był zbyt silny i Paweł zrezygnował z tej części rejsu. Czasami trzeba odpuścić!
A co z naszym żeglowaniem? Nie mniej niż gdybyśmy mieli GIS-a, a na pewno ciekawiej, bo na bardzo różnorodnych łódkach! Najpierw Kasia popłynęła na przejażdżkę halsującym proa Salmo24, która to jednostka jest chyba najszybsza w całej flotylli, chociażby z tego względu, że pośród polskich proa jest chyba najdłuższa i bardzo sprawna a od dłuższego od niej katamarana Tiki-26 jest o wiele lżejsza. Kasia była oszolomiona szybkością, ale zmoknięta i zmarznięta, pomimo słonecznej aury! Tym razem, ja z Miśkiem zostaliśmy na lądzie.
Następnego dnia mieliśmy zaproszenie na koleżeński rejs pomeranką Grzegorza S. z Jastarni do Chałup i z powrotem. Piękna jednostka "Struga" z jastarnickiej szkutni Strucka zbudowana z dębu i modrzewia! Płynęliśmy razem z "Eplongą" Andrzeja T. zaprojektowaną przez Stefana Eknera, a w Chałupach dołączył "Ost" również ze szkutni Sruck. W Chałupach odwiedziliśmy znanego budowniczego łodzi i propagatora historii szkutnictwa kaszubskiego, Aleksandra Celarka. Tam, po posileniu się w jego barze, żeglowaliśmy przez chwilę wspólnie z nim i jego nową pomeranką "Amata" zbudowaną jako replika ostatnich znanych pomeranek z przed 100 lat i odbyć krótką sesję zdjęciową. Ponoć "Amata" jest jedną z najszybszych, o ile nie najszybszą, ze współczesnych pomeranek, jest od nich wyraźnie dłuższa i smuklejsza, kiedy np "Ost" i "Struga" są od niej wyraźnie szersze. Miałem przyjemność sterować "Strugą" praktycznie przez cały czas naszego wspólnego rejsu Jastarnia-Chałupy-Jastarnia i była to dla mnie wielka radość i przyjemność!
Następnego dnia dostaliśmy zaproszenie na rejs katamaranem "Aloha Miłego Dnia" z Rzucewa do Pucka*, skąd katamaran miał zostać już zawieziony do domu. Na tak dużej i stabilnej jednostce nie czuje się wcale prędkości z jaką żegluje, dopóki nie zacznie odcinać wierzchołków fal dźwigarami pomostu. Przy wiejącej trójce, po gładkiej wodzie wewnętrznej Zatoki Puckiej lecisz bez spienionego kilwateru do 10 węzłów i w ogóle tego nie czujesz! Do tego pełen komfort dla czteroosobowej załogi i psa! Jacht znakomicie zrównoważony, bez konieczności pokonywania sił na rumplu, do tego łatwy do ustawienia na samosterowność lub w dryf, do tego ostatniego wystarcza puszczenie rumpla i jacht sam ustawia się skośnie do wiatru i staje w miejscu, następnie powolutku spływa w tej pozycji z wiatrem, ale można też bardzo łatwo ustawić go tak, by poruszał się w "klasycznym" dryfie "kroczek w przód - kroczek w tył"!
Reszta naszego pobytu była typowo wczasowa: wizyta w osadzie średniowiecznej w Sławutowie, zwiedzanie Osady łowców Fok w Rzucewie, Hel, Karwia, Jastrzębia Góra... Generalnie, mieliśmy piękny wyjazd i wspaniałe wakacje, a do tego pogoda drucik!
Zdjęcia? Zaraz spróbuję załadować kilka z telefonu w kolejnym poscie!
|