Mam nieśmiałe pytanie - co jest synonimem owej "herbaty z cytrynką" ?
Bo to, że jest to rzeczywiście herbata z cytrynką to po latach żeglugi po Bałtyku trudno mi sobie wyobrazić - stąd pytanie co to jest owa "herbata z cytrynką"?
Pytam z ciekawości, bo osobiście opijam każdego dnia z Bóstwami tego Świata aktualne osiągnięcia dzienne oraz dziękuję Bóstwom za aktualną opiekę na nami niewiernymi, ale na Boga nie robię tego "herbatą z cytrynką" bo za taki trunek to każdy normalny Dobry Pan Bóg obraziłby się w 5 sekund i następnego dnia na taki jacht zesłał wszelkie moce piekielne...
Stąd pytanie - co jest zawartością owej "herbaty z cytrynką"
pzdr z Neptuna z Gd - opijamy właśnie zakończenie naszego z żoną 3.miesięcznego rejsu po Bałtyku, ale na Boga ... nie herbatą z cytrynką ....
i cd...
"Dodatek. Marina w Świnoujściu.
Długo się zastanawiałem czy w ogóle opisywać ten temat. Kiedy staliśmy w Świnoujściu złość tak we mnie gorzała że zarzekałem się że napiszę na fora żeglarskie, na Facebooka, do Kulińskiego, do prezydenta Świnoujścia czy nawet na Berdyczów. Później jak to zwykle bywa złość wyparowała a wraz z nią chęć pisania.
Jednak pomyślałem sobie że te parę słów tutaj będzie na miejscu.
Marina w Świnoujściu to ewenement na naszym wybrzeżu. Pięknie położona blisko centrum miasta, bardzo dobrze osłonięta, z szerokim i bezpiecznym wejściem w każdych warunkach pogodowych, z dużą ilością miejsc. Nic dziwnego że jest chętnie odwiedzana przez żeglarzy, najwięcej jest polskich i niemieckich ale zdarzają się też Duńczycy i Szwedzi. Byłaby rajem gdyby nie sposób w jaki jest zarządzana.
Pierwszy problem na jaki napotyka gość-żeglarz to zarejestrowanie się i wniesienie opłaty za pobyt. W portach duńskich i szwedzkich z reguły służy do tego automat gdzie wprowadza się kraj pochodzenia, długość i czasami nazwę łodzi oraz wybiera opcję energii elektrycznej tam gdzie jest ona opcjonalna. Następuje płatność kartą i automat drukuje potwierdzenie z kodami dostępu do sanitariatów oraz naklejkę którą należy zamieścić na dziobie łodzi potwierdzającą opłacenie pobytu. Całość trwa mniej więcej pół minuty.
W Świnoujściu sprawa wygląda inaczej. Żadnych automatów, jest SYSTEM, obsługiwany przez bosmana. SYSTEM jest bardzo nowoczesny, przy wszelkich przejściach z jednego formularza do drugiego musi się krótszą lub dłuższą chwilę zastanowić i żeby bosmanowi się nie nudziło wyświetla w czasie tego zastanawiania fikuśne kręcące się koło sterowe.
A formularzy do wypełnienia jest bez liku: jaki jacht, nazwisko skippera, numer telefonu i adres e-mail (bo tam przychodzą kody do prądu i wody), nazwisko rodowe teściowej skippera (no dobra, o to na razie nie pytają), skąd się przypływa, dokąd się wypływa, jak długo się zostaje, ile osób załogi, trzeba zakodować osobną kartę na prąd i wodę (przy czym ważne jest gdzie się stoi bo w marinie działają dwa osobne systemy rozliczania prądu i wody niekompatybilne ze sobą). Osobna karta jest potrzebna na prysznice. Do tego jeśli postój trwa dwa dni lub więcej, to bosman musi wypisać kwit na opłatę klimatyczną. No i ten kwit nie jest uwzględniony w systemie tylko bosman bierze taki starodawny kwitariusz gdzie jest oryginał i dwie kopie przez kalkę i pracowicie wypisuje wszystko łącznie z kwotą słownie. Na końcu wychodzi człowiek usiłując pozbierać to wszystko: naklejka na jacht, karta na prysznice, karta na prąd/wodę, pokwitowanie uiszczenia opłaty klimatycznej, paragon fiskalny, potwierdzenie opłaty kartą.
Nic dziwnego że obsługa jednego klienta trwa w SYSTEMIE dobre pięć minut a w bardziej skomplikowanych przypadkach nawet więcej. Naturalnym jest więc że do bosmana tworzą się długie kolejki zwłaszcza w godzinach popołudniowych i wieczornych. Czas stania w takiej kolejce może spokojnie przekroczyć godzinę. Wszyscy narzekają i klną po cichu (a niektórzy głośno) ale bosman ze stoickim spokojem powtarza że on nic nie wie, on tu tylko sprząta i nie ma nic do gadania. W sumie racja, tylko gdzie szukać winnego?
A jeśli chodzi o sprzątanie, to dochodzimy do problemu drugiego, czyli brudu. W prysznicach i sanitariatach panuje obrzydliwy brud. Podłoga wygląda jakby nigdy nie była zmywana, na blatach umywalek walają się włosy pomieszane z resztkami pasty do zębów, poobrywane krany umywalek chwieją się przy każdym dotknięciu, a biorąc prysznic stoi się w kałuży wody bo odpływy pozatykane.
Za to wszystko za dobę pobytu czterech osób wraz z prądem, prysznicami i opłatą klimatyczną zostaliśmy skasowani na 159 złotych. Tymczasem w Karlskronie, gdzie wszystko było wliczone w cenę, wszędzie było czyściutko, a nawet w cenie była dostępna sauna (skorzystaliśmy!), za dobę podliczono nas w przeliczeniu na 75 złotych i 78 groszy.
A mówią że to kraje skandynawskie są drogie..."
PS - i właśnie dlatego od lat nie wpływam do tej mariny - jest to najbardziej pojebana marina na naszym wybrzeżu - naprawdę trzeba być wysokiej klasy desperatem, żeby do Mariny Świnoujście wpływać ....