Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Kolejny wakacyjny rejs. https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=3872 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Maar [ 2 paź 2009, o 09:28 ] |
Tytuł: | Kolejny wakacyjny rejs. |
Maciek strasznie niechętnie podchodzi do "komunikacji forumowej", usenetowym zwierzęciem jest wszak Za jego zgodą, po raz kolejny zamieszczam na forum opowieść porejsową Maćka, myślę, że warto przeczytać *** Maciek Sobolewski, 2009 *** Chwilkę temu wróciłem z kolejnego rejsu. Tym razem po Bałtyku, na którym ostatnio tylko zimą bywałem. Troszkę zdjęć powiesiłem tu: http://picasaweb.google.com/Maciek.Sobo ... racle2009# A jak by się o tym komu poczytać chciało, to zapraszam poniżej. Pozdrawiam Maciek Wieje. Nie za dużo, kierunek niby słuszny, SW. Gdy wypływaliśmy ze Szczecina, s/y Miracle się ślicznie rozpędzała. Niby pancerne J-80, ale troszkę zmodyfikowane. Dłuższy kadłub, niewielkie modyfikacje takielunku i kształtu żagli. Zmiany prawie niewidoczne, a dające łódce żwawość, o którą bym starodawnej "konserwy" nie podejrzewał. W załodze jak zwykle Max i Damian. Do tego Kiełek, w ostatniej chwili się dołączył. No i wynalazek nowy, prawie niesprawdzony. Nie wiadomo, jak zagra. Boguś - owner i budowniczy naszej łódki. Wymyśliłem sobie rejs zwiadowczy. Wszyscy tam już byli, pływali, pływają. A mnie jakoś nie zaniosło. Na Bałtyku przez ostanie lata tylko na Sylwestra, do Kopenhagi. Która zimą nie istnieje... A guzik! Zimą też istnieje ! A podobno tu jakieś, te, no, Szkiery. No i jeziora. Duże podobno. No i wyspy różne. I małe i te większe. Wieje. Troszkę za dużo, kierunek niby słuszny SW. Więc wycieczka samochodowa po Bornholmie okazała się bardziej pożądana od prób sprawdzenia odporności załogi w trudnych warunkach. W pełnym słońcu trafiamy z Ronne do Nyker. Jest tam kościółek rotundowy z XIIw. Dalej robiło się coraz bardziej wakacyjnie. Okazała się, że droga do zamku Hammershus wcale nie jest oblodzona, śliska i niebezpieczna. Sam zamek też mniej mroczny, niż w pamięci pozostał z wizyty pewnej styczniowej nocy. Jako, że się w nas żyłka turystyczna odezwała, kolejne ciekawostki, miejsca, porty przewijały się tempie wycieczkowym. Po drodze, w Alinge, chyba największą atrakcja była wędzarnia ze szwedzkim stołem, ze śledziami we wszelkiej postaci,krewetkami oraz innymi mniej określonymi przysmakami morskiego pochodzenia. Szczególnie te wędzone mi przypadły do gustu. Wieje. Malutko i za słabo, by Miracle bez silnika żeglowało, chociaż kierunek niby słuszny SW. Następnego dnia płyniemy na Christianso. Kolejne miejsce, które mijałem naście razy, bez możliwości zawinięcia. Już z pierwszego morskiego rejsu pamiętam zarys wyspy we mgle. Wówczas awaria silnika uniemożliwiła zawinięcie. Tym razem nie było żadnych problemów. Wycieczka wzdłuż murów, ogrody, skały. Zakamarki jak z innego, tropikalnego Świata. No i cmentarz. Maleńki, ukryty wśród murków i krzewów. Zupełnie inny, niż wcześniej odwiedzane cmentarze w Skandynawii. Mniej surowy, wręcz przytulny. Jak śliczny ogród na wyspie w znacznie cieplejszym klimacie. Wieje. Na początku słabo, ale w nocy coraz silniej, kierunek niby słuszny, SW. Nocna żegluga do Kalmaru pokazała, że 15-o tonowa łódka, skonstruowana ponad 50 lat wcześniej, może żeglować szybko i przyjemnie. Sam Kalmar nie okazał się miejscem wartym zwiedzania. Miasteczko nie przekonało nas do dłuższego pobytu. Ani gdzie usiąść, ani co zobaczyć (muzeum morskie było otwierane w godzinach dla nas niezbyt wygodnych). Więc następnego dnia ruszyliśmy na szybki rekonesans Olandii. Najpierw dotarliśmy do maleńkiego porciku Sandvik. Atrakcją jest tu wiatrak - młyn okazałych rozmiarów. Ośmiopiętrowa budowla góruje nad miasteczkiem. Młyn, wybudowany pierwotnie w 1856r., został sprowadzony do w 1885r. Pracował do 1959r. Obecnie został przerobiony na restaurację. Na noc popłynęliśmy na północny kraniec Olandii, do Byxelkrok. Wieje. Akuratnie dla szybkiej żeglugi, kierunek niby słuszny, SW. Tym razem czekał nas dziewięćdziesięcio milowy przeskok do wejścia w szkiery, a dokładniej do podejścia do Södertälje Kanal. Chciałem wpłynąć na jezioro Mälaren od południa, by później dotrzeć do Sztokholmu od zachodu. Nasza łódka okazała się w ręcz za szybka na ten przeskok. Wyjście w szkiery wypadało gdzieś o 0200. Trzeba było spętać rumaka i znacząco obniżyć prędkość. Skiper też musi kiedyś spać, a do jeziora Mälaren zapowiadała się całodzienna żegluga wąskim przejściem, połączona ze śluzowaniem i dogadywaniem się z trafik o kolejność przejścia przez poszczególne odcinki kanału i otwieranie mostów. Wraz z porannym wejściem między skały, po zachodniej stronie Nynashamn, rozpoczęła się chyba najciekawsza część żeglugi. Pływanie dużym, morskim jachtem po akwenach całkowicie osłoniętych, które morza w ogóle nie przypominają jest dla mnie zawsze bardzo ciekawe. A im mniej ludzi w takich miejscach się pojawia, tym jest przyjemniej. Bliskie brzegi porośnięte gęstym lasem, piękne słońce, a jednocześnie temperatura akuratna dla północnej części Bałtyku zdecydowanie dodawały przyjemności żeglugi. Po wpłynięciu na Mälaren, za radą naszego kolegi Jurka Sychuta, popłynęliśmy na wyspę Birka. Szwedzi uznają to miejsce na najstarsze miasto Wikingów. Pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery tutaj krzyżowały się szlaki handlowe Bałtyku. Teraz zostały tylko zarysy wałów ziemnych, kilka tysięcy kurhanów i rekonstrukcja kilku chat. Następny na naszym szlaku, również za radą Jurka, był Mariefred. Tuż obok niewielkiego miasteczka odwiedziliśmy również zamek Gripsholm. Najciekawsza jednak okazała się lokomotywownia kolejki wąskotorowej (600mm) Östra Södermanlands Järnväg. W prawdzie nie udało się nam zobaczyć ani jednej lokomotywy w ruchu, pod parą, to za to udało się odwiedzić miejsca raczej niedostępne do normalnego zwiedzania. W warsztatach lokomotywowni nikt nam nie przeszkadzał w szczegółowym buszowaniu pod osłonami prawie stuletnich lokomotyw spalinowych, włażeniu do wnętrza bodaj sześciu lokomotyw parowych, utrzymywanych w pełnej sprawności i gotowości. Kotły wszystkich były cały czas podgrzewane przez specjalnie doprowadzone gorące powietrze. Wszystkie elementy, zwykle rozgrzane przez parę, były ciepłe. Warto pamiętać, w czasie II wojny niedaleko Mariefred znajdował się obóz dla internowanych marynarzy z okrętów podwodnych "Sęp", "Ryś" i "Żbik". Same okręty oraz żaglowiec "Dar Pomorza" były zakotwiczone przez cały okres wojny na redzie miasta. Na następny postój przenieśliśmy się do Sztokholmu, do klubowej przystani Jurka. Kolejny dzień upłynął na saunie, wypoczynku i zwiedzaniu Sztokholmu. Po przebazowaniu do Vasahamnen męska część załogi odwiedziła muzeum galeonu Vasa. Zaskakują dwa wysiłki Szwedów. Jeden, by wybudować okręt służący rozjechaniu Polski w wojnie o Inflanty, już po bitwie pod Oliwą. I drugi. Podniesienie z dna, przeholowanie do suchego doku i zakonserwowanie wraku drewnianego okrętu o długości 61m i wyporności ponad 1200 ton. Noc upłynęła na nam na rozmowach w Vaxholm, nieopodal twierdzy broniącej przez prawie 4 stulecia północnego podejścia do Sztokholmu. A mnie upłynęła dodatkowo nad określeniem dalszej trasy. Warunków było kilka. Rozwój sytuacji meteo, chęć odwiedzenia muzeum w Nortelje (o czym za chwilę), chęć zobaczenia zewnętrznych szkierów (polecanych przez tubylców jako jedynie słuszne i oddające, o co tak naprawdę chodzi), no i utrzymanie zaplanowanej trasy rejsu, to znaczy dotknięcie Alandów i powrót via Visby na Gotlandii do Szczecina. Najlepiej w założonych ramach czasowych. Wszelkie znaki na niebie i Ziemi wskazywały, że wszystkie założenia były możliwe do spełnienia. Dobiegał końca kolejny tydzień okresu synoptycznego. Wiatr od 4 tygodni wiał z kierunków S-W. Sztokholm Radio niezmiennie podawało ostrzeżenie przed silnym wiatrem dla obszaru Skagerrak. Podczas gdy zwykle sytuacja baryczna, a co za tym idzie kierunki wiatrów zmieniają się max. po dwóch tygodniach. Niewiadomą był również obszar szkierów, poza wyznaczonymi szlakami. W prawdzie miejscowi żeglarze pokazali mi dokładnie miejsca, w rejonie których zwykle żeglowali i cumowali, ale też nakazali wożenie między skałami człowieka na dziobie, który będzie pilnie obserwował toń wody. Nieznane skały w tamtym rejonie wcale nie są rzadkim przypadkiem. Płyta kontynentalna w rejonie Sztokholmu, zgodnie z mapami, wypiętrza się średnio 4mm rocznie. Średnio, co nie znaczy, że w danym miejscu jakiś kawałek skały nie mógł się urwać od brzegu i przetoczyć pod dnie, blokując swobodne przejście. Do tego na mapach dostępnych na jachcie, zgodnie z zamieszczonymi informacjami, godne zaufania były jedynie głębokości w zakresie 3-6m. Poniżej 3m głębokości nie były oznaczone. A powyżej 6m bywały celowo zafałszowane ze względów strategicznych (do czego Szwedzi się oficjalnie przyznają). Mimo różnych, czasami sprzecznych informacji, postanowiłem dalej płynąć według wcześniejszego planu. Na początek, między kolejnymi, coraz mniejszymi wyspami dopłynęliśmy do Sandhamn. Spora marina dla regatowców nie stanowiła sama w sobie atrakcji. Za to jej położenie, cieśninie między dwoma wyspami, było bardzo malownicze. Również sama wioska zachęcała do spacerów. Między drewnianymi domkami prowadziły wąskie ścieżki, czasami oddzielone płotami, a czasami przechodzące wprost przez podwórka. Wszystko wyglądało, jak by czas cofnął się o dobrych sto lat. Po krótkim spacerze ruszyliśmy dalej. Tuż za portem skończyły się oznaczone szlaki. Na napie pozostały oznaczenia strefy militarnej oraz kolejnych rezerwatów przyrody. Po drodze kilka przejść oznaczonych było tyczkami, jednak szklaki kończyły się w pobliżu niezamieszkałych wysp. Wysp o dość strategicznym położeniu, z których można było prowadzić obserwację wszystkich jednostek zbliżających się od wschodu. Gdy dopłynęliśmy do skał Stora Nassa, słońce wisiało już nad horyzontem. Wejście między skałami miało kilkanaście metrów szerokości. Wąski, miejscami bardzo płytki kanał prowadził do centrum archipelagu. Niektóre, mniejsze skały były zupełnie pozbawione roślinności, większe wysepki porastały wrzosy, i niewielkie krzaki. Uderzająca była całkowita cisza i spokój. Gładka woda odbijała kształty mijanych skałek. Przy jednej z wysp, częściowo stanowiącej rezerwat ptaków, znajomy Szwed zaznaczył nam możliwe miejsca postoju. Po kilku próbach podejścia między podwodnymi skałami udało się znaleźć dogodne miejsce na rzucenie kotwicy z rufy i podejście dziobem bezpośrednio do skały. Stabilne zacumowanie ponad 14-o metrowego, piętnastotonowego jachtu było jednak trochę trudniejsze, niż lekkich niewielkich jachcików tubylców, które zwykle tam wpływały. Nagrodą była jednak noc w miejscu dzikim, oddalonym do ludzi i hałasów cywilizacji. Następnego dnia rano, po sklarowaniu cum prowadzonych do większych kamieni i drzewek oraz podniesieniu kotwicy, przemknęliśmy miedzy kolejnymi wysepkami, mijając zabudowania wioski opuszczonej ponad 50lat wcześniej. Po przepłynięciu kilkunastu mil miedzy kolejnymi skupiskami niewielkich wysp i skał dotarliśmy do oznaczonego szlaku. Przed skokiem do Marienhamn zaplanowana była jeszcze wizyta niewielkim miasteczku na położonym na północ od Sztokholmu. W Norrtälje od ponad 100 lat działała fabryka jednocylindrowych silników średnioprężnych (z zapłonem żarowym. W prawdzie w 1979 roku zakończyła się tam produkcja seryjna (z powodu wymarcia personelu , to zachował się prawie kompletny park maszynowy oraz dokumentacja. Dla sprawdzenia, w 2007roku wyprodukowano kilka egzemplarzy silników. Mimo, że sezon turystyczny był już skończony, udało się właścicielkę namówić do odpalenia jednego z silników. Kilka minut pracy palika rozgrzewającego gruszkę żarową, kilka pchnięć koła zamachowego, kilka ruchów pompki paliwa, kilka... Procedura rozruchu była dość skomplikowana, a maszyna kapryśna. Niby 8KM, ale gdy już się rozkręciło na swoich kilka setek obrotów na minutę, mogło tak pewni chodzić do końca świata. Byle wlewać dowolną ropopochodną. Lub inny smalec. Jeden z pracowników muzeum, jak się okazało były pracownik fabryki, miał nam jeszcze zademonstrować pracę jednej z tokarek (prosta rewolwerówka uzbrojona do toczenia śrub). Nasze zainteresowanie maszyną wzbudziło w starszym panu tyle energii, że zamiast nas wyprosić, rozpoczął prezentację wszystkich maszyn, pokazują kompletny proces produkcji silnika. Jak się okazało, wszystkie, prawie stuletnie obrabiarki były czynne i gotowe do pracy. Nasz przewodnik z radością (jego i naszą prezentował ten fakt metodycznie i dokładnie. Najciekawszy okazał się napęd. Pod sufitem hali umocowane były wały przenoszące moc silnia elektrycznego. Energia do maszyn przenoszona była z pomocną zespołu sprzęgieł i pasów transmisyjnych. Klasyczny, centralny napęd został utrzymany w prawie całej fabryce do końca jej dni pracy. Jedyny powiew nowoczesności stanowiły dwa lub trzy mocno przedwojenne silniki elektryczne, które wyparły maszynę parową. Zresztą prąd do nich wytwarzała niewielka elektrownia zbudowana na bazie dużego, jednocylindrowego silnika średnioprężnego. Wieje. Nie zasilnie, chociaż fala zaczęła się już wbudowywać, kierunek niby słuszny, SW. Nocne wejście do Mariehamn dostarczyło trochę wrażeń, szczególnie, że promy jakość nie chciały sobie zrobić przerwy. W samej marinie wiało na tyle silnie, że podejście long side do pomostu ustawionego prostopadle do kierunku wiatru nie udało się z naszym słabym silnikiem. O szybkim wyjściu z portu nie było mowy. Wycieczkę po mieście połączyłem z poszukiwaniem dostępu do internetu. W prawdzie na powrót zostało aż tydzień, to silny wiatr SW, niezmiennie wiejący od ponad trzech tygodni, niepokoił mnie coraz bardziej. Najnowsze dane synoptyczne potwierdziły złe obawy. Nie tylko krótkie pływanie w rejonie Alandów było niemożliwe. Jakiekolwiek ruchy i powrót były niemożliwe. Podjęte na szeroką skalę działania, takie jak zdemontowanie z kingsotnu i utopienie lustra oraz zamówienie uroków u czarownicy, przyniosły niewielkie zmiany w meteo. Po 12h prognozy zmieniły się na tyle, że można było bezpiecznie płynąc do Rosji lub wracać do Szwecji. Taki więc powstał plan powrotu. Ostro do wiatru, podpierając się silnikiem, dopłynąć z powrotem w szkiery i pod osłoną skał próbować płynąć małymi skokami na południe. Wieje. Piętnasty dzień z rzędu Sztokholm Radio podało ostrzeżenie przed silnym wiatrem dla Skaggerak. Kierunek niby... zdecydowanie niesłuszny, SW. Technika małych skoków spowodowała, ze dotarliśmy znowu w gościnne progi Jurka Sychuta, do jego letniej przystanie Finkarudds Batklubb. Już widać, że nie ma szans na planowy powrót. Pozostała więc wyprawa na grzyby, Boguś też próbował swoich sił w połowach . Sos grzybowy był pyszny, a rybka też niczego sobie. Po kolejnym niewielkim skoku dotarliśmy do Nynashamn. Kiełek, zagrypiony i spieszący się do pracy przesiadł się na prom. Została nas czwórka. Mnie, oprócz funkcji skipera, zostało zastępowanie Kiełka w wachcie i kukowanei (chociaż akurat gotowaniem zajmowałem się od początku rejsu, co by nie było, że tylko dla wożenia tektury tam byłem . Wieje. Niewielka odkrętka na W, daje szanse na dotarcie na Gotlandię. W prawdzie w planach było Visby, ale wiatr nie pozwolił. Późną nocą weszliśmy do mariny w Farösund. Dało nam to krótką chwilę odpoczynku, lecz wcześnie rano chciałem przepłynąć do Visby. Z prognoz wynikało, że zbliża się dwudniowy sztorm, który wolałem spędzić w ciekawszym miejscu. Przy jeszcze słabym wietrze udało się dotrzeć do Visby. Już kilka godzin później dmuchało tak, że trzeba było zakładać dodatkowe cumy. Na szczęście słoneczko ślicznie świeciło, zapewniając właściwe oświetlenie do fajnych zdjęć średniowiecznego, hanzeatyckiego miasta. Jeszcze tylko krótka przejażdżka Volvo 740, przeznaczonym dla gości mariny. Wieje. Jak zwykle z SW, no może bardziej W, ostro piłując pod wiatr, forsując silnik i załogę (wybudowała się już dwumetrowa, krótka fal, mimo, że wiatr nie przekraczał 6B), udało się dotrzeć do Svaneke. W wewnętrznym basenie jeno z miejsc było na szczęście wolne, więc było gdzie zacumować. I jeszcze jeden przeskok do Polski. Niestety, też pod wiatr. W ostatniej chwili, tuż przed główkami Świnoujścia, troszkę się rozwiało. Natomiast woda był wciąż płaska. Miracle znowu pokazała klasę, płynąc prawie 10w przy 4B. Jeszcze tylko kolacja kapitańska (na którą nasz Człowiek Z Wysp, Marek, dostarczył produkty , klar jachtu, przeskok do Szczecina. Mimo, że spóźniliśmy się 4 dni, rejs zakończył się bezpiecznie. Bałtyk jak zwykle pokazał, że tu nic nie jest proste, a wiatr może wiać z tego samego kierunku przez 5 tygodni bez przerwy. Całość pozostawiła niedosyt. Wszystko odbywało się szybko. Czasami nie było czasu, by zastanowić się, gdzie jesteśmy. Ale taki charakter rejsu zwiadowczego . Błękitna wstęga po przepłynięciu prawie 1200Nm powiewała na bezanmaszcie. Na pewno jest gdzie wracać. Na pewno Miracle, to świetny jacht. Na pewno nasza niewiadoma, Boguś, okazał się świetnym kompanem, załogantem, ownerem, bosmanem, ..., kolegą. Więc do następnego razu... A jak co kogo zainteresowało, poniżej znajdzie zbiór linków (język polski i angielski) stron, na których opisano odwiedzane miejsca, statki, zdarzenia, historię.... Co komu potrzeba. Ustawiłem wg kolejności zwiedzania )). Kościółek Ny Kirke: http://przewodnik.onet.pl/1617,2180,108 ... tykul.html m/v Minerva, wycieczkowiec widziany w R?nne: http://www.swanhellenic.com/ship.html?s ... pagetype=5 Christianso: http://www.bornholm.pl/Christianso.htm Sandvik, Olandia: http://www.sandvikoland.se/Gamla%20bild ... 201924.JPG W szkierach, statek wystawiony na sprzedaż: http://www.djurgardsvarvet.se/cargo/sva ... efjord.htm Södertälje kanal: http://en.wikipedia.org/wiki/S%C3%B6dert%C3%A4lje_Canal http://www.youtube.com/watch?v=OSTpmC9vDPQ http://www.tugboatlars.se/Kanalen.htm http://sv.wikipedia.org/wiki/S%C3%B6dert%C3%A4lje_kanal Birka: http://pl.wikipedia.org/wiki/Birka_%28miasto%29 Mariefred: http://pl.wikipedia.org/wiki/Mariefred http://www.polonijny.net/tv/_tv/mariefred.html http://fakty.interia.pl/swiat/news/szwe ... ch,1202414 http://www.poloniainfo.se/artykul.php?id=509 Kolejka wąskotorowa Östra Södermanlands Järnväg: http://www.oslj.nu/index_en.html Gripsholm: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gripsholm http://www.royalcourt.se/royalcourt/the ... 00856.html Muzeum galeonu Vasa: http://pl.wikipedia.org/wiki/Vasa http://www.vasamuseet.se/InEnglish/about.aspx http://www.modelships.de/Wasa/VASA_eng.htm http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_pols ... _1621-1626 http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_pols ... _1626-1629 http://www.zaglowce.ow.pl/bitwy/oliwa/oliwa.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Oliw%C4%85 Mijany statek na podejściu Sztokholmu (mv NORDANVIND): http://www.tugboatlars.se/Andrafartyg.htm Vaxholm: http://www.vaxholmsfastning.se/english/ Sandhamn: http://en.wikipedia.org/wiki/Sandhamn Szkiery: http://www.lakestone.se/eng/page52.html http://www.archipelagofoundation.se/ skały Stora Nassa: http://www.lakestone.se/eng/page63.html http://www.youtube.com/watch?v=7HUoHCArZRY Nortelje oraz Pythagoras Industrimuseum: http://www.pythagorasmuseum.se/ http://en.wikipedia.org/wiki/Pythagoras ... hop_Museum http://pl.wikipedia.org/wiki/Silnik_%C5 ... 99%C5%BCny http://www.youtube.com/watch?v=tl2-gw2YvsY http://www.youtube.com/watch?v=5ZVutIOR ... re=channel Mijany żaglowiec: http://www.briggentrekronor.se/content/view/64/ Kościoły Gotlandii: http://www.stavar.i.se/churches/churchmap.html http://www.stavar.i.se/churches/hejdebyeng.html http://www.stavar.i.se/churches/broeng.html I tyle tego było. M. |
Autor: | WhiteWhale [ 4 paź 2009, o 08:09 ] |
Tytuł: | Re: Kolejny wakacyjny rejs. |
Faaajnie! Jakbyś jeszcze poikazał fotki Jotki która "pływa za szybko" to byłaby pełnia szczęścia. Zdrówko. |
Autor: | gf [ 4 paź 2009, o 11:45 ] |
Tytuł: | Re: Kolejny wakacyjny rejs. |
Na samym początku tekstu jest link do galerii Maćka. Oprócz tego strona jachtu: http://symiracle.pl/ |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |