Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 29 lis 2024, o 00:15




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 10 cze 2010, o 23:27 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 mar 2009, o 17:32
Posty: 1386
Lokalizacja: Turowice /k.Konstancina-Jeziorny
Podziękował : 576
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: bezpatencie
zainicjowane przez maara ktory najpierw zalozyl za zaloge na lodke ktorej to zalogi jeszcze nie bylo;P

Wykonano pod kierownictwem marka i olka - jako przeszkadzacze bylem ja, oraczek, szkodnik no i moja zona = niedawno rejestrowana agniefka.

Wypad poprzedziły z mojej strony przygotowania - wszak pierwszy raz na jacht wyruszałem (nie liczac drobnych portowych wycieczek we wladku czy ustce na kutrach przerobionych na turystyki). Kupilismy kaloszki, tanie i szajsowate sztormiaki i inne duperele ktore były potrzebne a nie mieliśmy (np. rękawiczki neoprenowe z których jestem wielce zadowolony - kosztowaly calkiem nieduzo bodaj 60pln za parę a sa swietnie wykonane).

Wziąłem na siebie zrobienie zaopatrzenia i generalnie zarcia wyszlo mocno górką, piwo które miało starczyc z zapasem na caly rejs wyzlopalismy do zera juz bodaj trzeciego dnia:)
Obecnie z doswiadczeniem juz wiem jak przygotowac zaopatrzenie zeby bylo dobrze:)

jako pierwszy dojechalismy ja i agniefka. dojazd byl calkiem szybki jak na te godziny dzienne i bez specjalnych korków. okolo 15 juz zaczelismy przejmowac lodke....
przejecie sie wlokło bo tego brakuje bo tego nie ma a to paliwo wyparowalo:P
w koncu po jakichs 3 godzinach bosman i armator zeszli z lodki a my zaczelismy rozkladac smietnik jaki przywiezlismy.
Plan zakladal wyrudzenie do klajpedy i mieliśmy nocować na łódce a z samego ranka wyplynac w kierunku litwy. Marek z Olkiem ustalili ze lepiej bedzie wyruszyć nocą jeszcze tego samego dnia. Po zapoznaniu sie z lodka wyszlismy juz po ćmoku z portu i mając podzielone wachty zaczynalismy zabawe. Mimo iz wachty niepracujace powinny odpoczywac (droga w koncu dluga byla - zwlaszcza dla oraczka lecącego z lublina do wawy zebvy potem do gorek zachodnich dojechac) wszyscy siedzieli w kokpicie i podziwiali wyjscie z portu, feerię swiatełek i port.
Pierwsza wachta zaczeta zostala przez agnieszkę i olka, drugą miała pełnić oraczek z markiem a ostatnią ja ze szkodnikiem. Po wyjściu z główek wiało całkiem fajnie i w lekkim przechyle powoli płyneliśmy z zatoki. Po kilku minutach stwierdzuilem ze udaje się na spoczynek coby rano na mojej wachcie byc zwartym i gotowym - powaliłem się w koi i po jakimś czasie zacząłem zasypiać choć tak na dobrą sprawę sprałem półsnem co chwila sprawdzajac co sie dzieje dookoła. czasami spalem minute czasami godzine. Wiatr zaczął się zbierać większy a szkodnik a mój imiennik michał postanowił siedziec dalej w kokpicie. Zaczęły się pierwsze problemy....mianowicie....cdn ;)



wredny jestem ;P dam tez innym popisac;P zwlaszcza ze ja wtedy w zasadzie spalem

No ja już nie jestem jakimś polonistą, i to mnie często zwracają uwagę za słowo pisane, ale litości - popraw kolego ten tekst na zdatny do czytania :)

[Maar] Proszę moderatorów o podpisywanie się pod komentarzami! :-)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 12:34 

Dołączył(a): 6 cze 2010, o 22:19
Posty: 9
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 6
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Prysły zmysły Sirapacz musiał mnie wydać, że się ze mną zaobrączkował ;)
Co do szybkiego znikania piwa, chciałam jeszcze nadmienić, że Oraczek i ja praktycznie go nie piłyśmy ;) - wiadomo my mamy trochę więcej problemów z siusianiem, więc wolałyśmy tego nie zwielokrotniać pod wpływem piwa.
A kontynuując opowiastkę. Sirek i Maar poszli spać, a ja się ucieszyłam, że przypadła mi pierwsza wachta, bo myslałam, że szybciej będę miała "z głowy" :))
Przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale też obecnych osób na mojej wachcie wiatr wcale nie był taki mały, a fale dość mocno rzucały łódką.
Przypięłam się pasami do jachtu i dzielnie wypatrywałam światełek na morzu, informując o tym sternika, tak jak mi przykazano.
Łódką bujało na wszystkie strony, fala bryzgała po twarzy, a zimny wiatr częściowo ogłuszał.
Największe wrażenia wizualne miałam jednak, gdy sternik wymyślił sobie np. gorący kubek, wtedy musiałam przejąć ster - z tej pozycji wyglądało to jeszcze straszniej. Musiałam się zaprzeć nogami, żeby mnie nie przewróciło, walczyłam ze spychającymi łódkę z kursu falami, a dziób statku tańczył na boki niczym oddzielny jej segment.
Po jakimś czasie osoby nie będące na swojej wachcie zaczęły zbierać się do snu i wtedy się zaczęło...
Patrzyłam jak osoby schodzące pod pokład wracały zaraz w przyspieszonym tempie z odruchami wymiotnymi i co za tym idzie wiadomo...
Wymęczony oraczek zszedł pod pokład i tam leżąc dogorywał.
Ja z zacięciem patrzyłam na horyzont, zwalczając w ten sposób nudnościami i patrząc z jakimś rodzajem ulgi, że przygotowałam sobie na pokładzie torebkę "w razie czego" (torebki to był towar na wagę złota w tym czasie;) ).
Szkodnik zszedł pod pokład, szybko wrócił i ciesząc się na widok przyszykowanej przeze mnie torebki zaczął ją zapełniać...
Poczułam lekki niepokój...kto zszedł pod pokład, a jeszcze nie spał wymiotował, tak strategicznej torebki już nie miałam, a horyzontu już praktycznie nie widziałam, więc wzmagały się nudności...
Szczegółów nie będę podawała, ale możecie sobie wyobrazić, że wymioty dla osoby, która nie wymiotuje są dość traumatycznym przeżyciem, a dopadły mnie pod koniec 4 h czy 5 h wachty...
Stwierdziliśmy z Olkiem, że przedłużymy naszą wachtę i tak po 6 h Maar zmienił Olka. Oraczek dzielnie próbowała wstać, ale kończyło się to zawsze tak samo..., więc kazaliśmy jej leżeć. Ja natomiast na każdą próbę zejścia z wachty czy nawet odpięcia pasów reagowałam nawrotem wymiotów, więc nie mogłam zejść z pokładu :)))
Mimo to, starałam się zwracać uwagę na statki w zasięgu wzroku, o których miałam informować.
Oczywiście zdążyłam w międzyczasie jęczeć, żeby dopłynąć do najbliższego portu, bo miałam tak dość, że chciałam wrócić do domu, więc to z mojej winy nie dopłynęliśmy do Kłajpedy.
I tak moja wachta trwała i trwała...
Chyba po 8 h (nie wiem dokładnie), zeszłam z pokładu i obudziłam Sira, zeby mnie zmienił, ale wtedy już było "po wszystkim", bo morze się uspokoiło, więc Sirek nie miał już takich rewelacji...
Maar na szczęście odwiódł mnie od pomysłu powrotu i jestem mu za to wdzięczna :wink:
Niestety dla żółtodzioba płynięcie w nocy przy ciężkiej pogodzie to wrzucenie na dość "głęboką wodę".
Pływanie od portu do portu w dzień, przy pięknym słońcu bardzo mi się podobało, więc nie wiem czy nie lepiej tak wyszło (Oraczek też mi podziękował, że wyjęczałam zmianę planów;))).

Tak wyglądał dalszy ciąg historii z mojej strony, jeśli czegoś nie uwzględniłam lub macie do dodania - zapraszam :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 12:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Świetne :) Uśmiałem się :) Żyganko zawsze wzbudzało u mnie poczucie humoru ( póki to inni a nie ja )

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 13:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17465
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2268
Otrzymał podziękowań: 3648
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Agniefka napisał(a):
Przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale też obecnych osób na mojej wachcie wiatr wcale nie był taki mały, a fale dość mocno rzucały łódką.
oraz
Agniefka napisał(a):
dla żółtodzioba płynięcie w nocy przy ciężkiej pogodzie to wrzucenie na dość "głęboką wodę".


Żeby napięcie nie wzrosło za wysoko, to czytaczom wyjaśnię, że na łódce był wiatromierz i ta "trudna pogoda" to tak mniej więcej środkowy stan 5ºB, a fale były jak domy... dla Barbie i Kena :-) :-) Natomiast faktem jest, że małe i lekkie laminatowe łódeczki są jakby bardziej rzygliwe od niemałych i nielaminatowych :-)

Aha i powinienem podziękować "zielonym" członkom załogi (stanowili jej połowę), za dzielność i prawie nie narzekanie*, natomiast po tym, gdy morze się wygładziło to dziewczyny zrobiły się takie kochane, że ho, ho - na przykład jajecznica była do wyboru w dwóch wersjach: chłopska na boczku lub damska, puszysta z mlekiem :-)

[*] jest na Zatoce takie miejsce w którym zawsze słyszę to samo: Marek, czy jest tu gdzieś w pobliżu jakaś przystań? Błeeeeeeee :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 13:26 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Maar napisał(a):
a fale były jak domy... dla Barbie i Kena

Barbie i Ken byli ze wsi ? :)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 14:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 mar 2009, o 17:32
Posty: 1386
Lokalizacja: Turowice /k.Konstancina-Jeziorny
Podziękował : 576
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: bezpatencie
po wyjsciu na poklad widzac zwloki agnieszki - doslownie zwloki - ktore padly na koje bez zdjecia chocby sztormiaka zaczalem sie uzbrajac w czesc ubranka wodoodpornego i podreptalem za szkodnikiem na poklad gdzie zmienilismy marka. obudziwszy sie widzialem inny stan pogody - marek rzucil krotko ze maly szkwal sie zrobil i tyle. Po raczej niedlugim czasie sie uspokoilo a my kontynuowalismy wleczenie sie. Kierowalismy się na hel (w nocy nastapila zmiana kursu pod wplywem zmiany planow) a wiatr mielismy jak na zlosc spychajacy w druga strone... szczytem predkosci byly wartosci 2-3 wezlow. Bedac uczylonym na te wszystkie rajdówki morskie (tankowce, kontenerowce i inne rozjeżdżaczki) wypatrywalem wszystkiego na horyzoncie co tylko wydalo mi sie inne niz morze i niebo (i lad bo bylismy juz wtedy na tyle blisko ze byl juz widoczny zarys lądu).
dowiedzialem sie ze te scigałki potrafia byc mocno irytujace - statek ktory non stop zmienia kurs jest irytujacy (jak sie dowiedzialem one tak hamuja...). Przez 6 czy 8h wachty (kompletnie nie mam pojecia) mielismy takie 2. Nie mielismy lornetki wiec jeszcze bylo nieco ciezej dla mnie (jestem slepy bez okularow a tych nie mialem akurat na podoredziu - mam -1,25). Wiatry spychajacy byl na tyle duzy ze szkodnik siedzac za sterem o malo co nie rozjechal bojki - byl na tyle trzezwo myslacy ze mimo iz kurs mielismy inny to widzial ze ja rozjedziemy wiec objechal ja od zawietrznej.
Oraczek lezala martwa, agniefka rowniez....
a ja mialem wyrzuty sumienia ze zaciagnalem tam swoja zone i teraz jest w takim stanie. nigdy wczesniej nie widzialem jej w tak podłej kondycji....
Po pewnym czasie liczonym w godzinach zmienilismy kurs w strone konca polwyspu tak by w wyniku zjechac w strone helu, mijajac dosc blisko duzy statek.
Dostalismy prikaz ze jak mamy watpliwosci czy budzic kapitana czy nie z powodu ruchu innych statkow to znaczy ze zdecydowanie najwyzsza pora go obudzic.
Widzac drugiego niezdecydowanego ktory w koncu zaczal sie kierowac wprost na nas skierowalem sie do koi rufowej gdzie igraszkom oddawali sie olek i marek ;) i obudzilem ich:) na wiesc ze cos tam lata znowu zygzakiem zbagatelizowali temat i probowali spac dalej ale po wyjsciu na poklad stwierdzilem ze to zdecydowanie wymaga opinii doswiadczonego wiec meczylem dalej:) marek w koncu wygonił olka zeby zobaczyl o co chodzi i w efekcie zmienilismy kurs zeby mu nie wejsc pod dziobek. duuzy stateczek (lady elena?) minąwszy nas zakonczyl trudy z szukaniem statkow bo dalej bylo pusto:) jedynie minelismy jeden jachcik plynacy w przeciwna strone. Zblizajac sie do portu hel ster przejal ode mnie olek i zaparkowalismy w porcie. Bylo juz sloneczko i w ogole fajnie. poszwedalismy sie po porcie, potem chwile po miescie i marek namowil agnieszke do pozostania na lodce i doplyniecia do wladyslawowa i wcisnal jej kit;P ze stamtad jest lepsze polaczenie kolejowe:)
Agnieszka chciala zejsc na lad a ja gotow bylem zrobic dla niej to samo, ale w koncu zgodzila sie poplynac no i wyruszylismy. po wypłynięciu z helu mieliśmy całkiem fajny wiatr za końcówką półwyspu i bujalismy łódkę do 7 wezłów. nie bujalo lodka specjalnie ale przechyły były całkiem fajne powodując strach w niewieścich oczach i kurczowe trzymanie się relingów i wszystkiego czego sie dało:P W miedzyczasie zrobiły się mimowolnie regaty pomiędzy nami a inną łódką która nas goniła więc leciały sobie tak 2 łódki w dużych przechyłach:P
Po pewnym czasie udałem się na spoczynek bo byłem średnio przytomny i lezalem sobie grzecznie w koi. agnieszka udala sie spac rowniez. podczas snu mialem rozne przeblyski jak budzilem sie. generalnie budzilme sie przy kazdym zwrocie bo zmienialem miejsce spania z lewej burty na prawą i odwrotnie. w polaczeniu z przechylami powodowalo to np sytuacje ze spalem wcisniety pomiedzy jaskolke a materac a lezac na burcie (przechyl). Na mnie lezala agnieszka....sen..... pobudka....lece na druga strone.....plask...agnieszka na prawej burcie pod jaskolka a ja na niej.... ooo tak zdecydowanie lzej sie oddycha lezac na kims a nie pod kims:)
Marek wykrecil rekord łódką afair 7,5 wezla - radosnie spiewajac z kokpitu...w nocy juz:)
z kilkugodzinnnym opoznieniem dotarlismy w nocy do wladka.... po czym.....


kto pisze dalej?:P


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 16:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 lip 2009, o 20:59
Posty: 4260
Podziękował : 93
Otrzymał podziękowań: 169
Uprawnienia żeglarskie: jsm, msm
yyyy niełatwiej było wymiotować za burtę a nie do jakiś woreczków?:P co wy robiliście z tymi woreczkami później? i co to był za jacht (czyt długość) ze tak wszyscy polegli?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 17:37 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17465
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2268
Otrzymał podziękowań: 3648
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
sirapacz napisał(a):
dowiedzialem sie ze te scigałki potrafia byc mocno irytujace - statek ktory non stop zmienia kurs jest irytujacy (jak sie dowiedzialem one tak hamuja...).
Khem?!
Kto Ci tak naopowiadał?

Może chodzi Ci o to co mówiłem, że statki nie manewrują prędkością a jedynie kursem? Jeśli tak, to chyba źle to sobie zinterpretowałeś :-) To nie chodzi o to, że statek zmienia kurs żeby zmniejszyć prędkość! On zmienia kurs żeby uniknąć kolizji.

Poza tym nie bardzo wiem o co chodzi z tym "irytującym, non stop zmieniającym kurs statkiem" - na pewno to było na Bałtyku? :-) :-) :-) W naszym rejsie takie coś widziałeś?! ;-) Chyba coś było inaczej, ale... naprawdę nie wiem co :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 18:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
sirapacz napisał(a):
Oraczek lezala martwa, agniefka rowniez....
a ja mialem wyrzuty sumienia ze zaciagnalem tam swoja zone i teraz jest w takim stanie. nigdy wczesniej nie widzialem jej w tak podłej kondycji....


hehe Ja bym nie miał wyrzutów ;)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 19:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 mar 2009, o 17:32
Posty: 1386
Lokalizacja: Turowice /k.Konstancina-Jeziorny
Podziękował : 576
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: bezpatencie
Maar napisał(a):
sirapacz napisał(a):
dowiedzialem sie ze te scigałki potrafia byc mocno irytujace - statek ktory non stop zmienia kurs jest irytujacy (jak sie dowiedzialem one tak hamuja...).
Khem?!
Kto Ci tak naopowiadał?

Może chodzi Ci o to co mówiłem, że statki nie manewrują prędkością a jedynie kursem? Jeśli tak, to chyba źle to sobie zinterpretowałeś :-) To nie chodzi o to, że statek zmienia kurs żeby zmniejszyć prędkość! On zmienia kurs żeby uniknąć kolizji.

Poza tym nie bardzo wiem o co chodzi z tym "irytującym, non stop zmieniającym kurs statkiem" - na pewno to było na Bałtyku? :-) :-) :-) W naszym rejsie takie coś widziałeś?! ;-) Chyba coś było inaczej, ale... naprawdę nie wiem co :-)


na tym rejsie:) szkodnik swiadkiem ze nie bredze:)
zmienial kurs co chwila (chwila to przyjmijmyu na baltyku powiedzmy 2-5 minut - nie mierzylem). ten drugi to ten kiedy wygoniles olka na poklad jak szedl w nasza strone w koncu :)

mowiles o tym hamowaniu ty albo olek nie pamietam... chodzilo o to, ze musi hamowac takie bydle kilka mil i robiac zwroty wytraca predkosc. rozmowa byla przy szkodniku zdaje sie wiec on potwierdzi albo doprecyzuje albo zaprzeczy:D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 20:09 

Dołączył(a): 5 gru 2009, o 21:40
Posty: 1308
Podziękował : 161
Otrzymał podziękowań: 386
Uprawnienia żeglarskie: jachtowy sternik morski, m.s.morski.
Do Władysławowa Weszliśmy o 2 w nocy i jest to ten moment co go będę długo pamiętać, gdy usiadłem za sterem łódka płynęła pełnym baidewindem 7 do 8 węzłow i ten widok rozświetlonego brzegu zbliżającego się błyskawicznie a portu nie widać. Niech żałują Ci co to przespali. Choroba morska nie jest taka straszna i szybko umyka.Reszta rejsu to tak jakbym pływał po Mazurach , słabe wiatry ,silnik , porty .Statek koło Helu zmienił kurs \raz\faktycznie na nas bo tam się rozwidla szlak a na nim byliśmy.Drugi ten wcześnie może bał się storpedowania i zygzakował.
Reszta rejsu to czysta sielanka ale chętnie dał bym 10 takich sielanek za pierwsze dwa dni rejsu.
Michał
Dziękuję Marku za super rejs i dodatkowe podziękowania dla osoby która zwolnila miejsce umożliwiając mi być z Wami

_________________
Kto ma statki ten ma wydatki.
Pozdrawiam Michał aka Szkodnik
Usługi szkutnicze


Ostatnio edytowano 11 cze 2010, o 21:10 przez Michal, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 11 cze 2010, o 20:57 

Dołączył(a): 6 cze 2010, o 22:19
Posty: 9
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 6
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
sirapacz napisał(a):
poszwedalismy sie po porcie, potem chwile po miescie i marek namowil agnieszke do pozostania na lodce i doplyniecia do wladyslawowa i wcisnal jej kit;P ze stamtad jest lepsze polaczenie kolejowe:)

Marek wykrecil rekord łódką afair 7,5 wezla - radosnie spiewajac z kokpitu...w nocy juz:)


Gwoli ścisłości, to popłynęłam dalej nie dlatego, że Marek wcisnął mi kit o lepszym połączeniu. Marek przekonał mnie mówiąc o tym, że w dzień nie będzie już takich akcji z pogodą i że jak mi się nie spodoba, to mogę z władka też z się ewakuować w razie czego.
Wierzcie mi, moja determinacja była na tyle silna, że z dowolnego miejsca w Polsce wróciłabym do domu, więc stwierdziłam, że spróbuję i tak nie miałam już czego zwracać, więc nie miałam nic do "stracenia" :lol:
A co do rekordu łódką jak Marek spał, a ja trzymałam ster (nie pamiętam czy wtedy płynęliśmy do Jastarni), to miałam 7,6 węzła ;), Płynęłam wtedy z żaglami na motyla :roll: Oczywiście nie śpiewałam wtedy radośnie :lol:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 10:27 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Bardzo udany rejs rekreacyjno-rozrywkowy, Maar twierdzi że dla zmyłki w dzienniku zapisany jako bożocielny.
Pewnie niektórzy woleli by przeskoczyć od razu do drugiej doby na morzu, ale i tak trzymali się świetnie. Co do pogody to chyba niektórzy byli na innym rejsie, trudno wyobrazić sobie lepszą, trochę wiatru i piękne słońce.

sirapacz, pisz dalej relację z rejsu, w życiu bym nie powiedział że tyle się działo :)

Moja foto relacja tutaj.

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 10:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Po fotach widzę że to był super udany towarzysko rejs - fajnie fajnie :)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:12 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 6 sie 2009, o 15:49
Posty: 277
Lokalizacja: Łódź
Podziękował : 12
Otrzymał podziękowań: 9
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz
Bardzo ładne zdjęcia :)
Widać, że rejs się udał.

_________________
Pozdrawiam,
Kasia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
Niezapominajka napisał(a):
Bardzo ładne zdjęcia :)
Widać, że rejs się udał.

o, tak. no i gust piwny też niczego sobie (Tyskie ponad wszystkie ;) )


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 lip 2009, o 20:59
Posty: 4260
Podziękował : 93
Otrzymał podziękowań: 169
Uprawnienia żeglarskie: jsm, msm
fajne foty;) tylko czemu płynęliście sobie z odbijaczami wyrzuconymi czyżby załoga już tak bardzo nie mogła doczekać się dobicia do kei ?:):D:P


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Katrine napisał(a):
fajne foty;) tylko czemu płynęliście sobie z odbijaczami wyrzuconymi czyżby załoga już tak bardzo nie mogła doczekać się dobicia do kei ?:):D:P

raczej się nie zdarzyło, na którym zdjęciu?

Banan napisał(a):
Po fotach widzę że to był super udany towarzysko rejs - fajnie fajnie :)

To jeden z głównych powodów dla których rejs można uznać za udany lub nie. Nie ma nic gorszego niż nieudany towarzysko rejs. Ten wspominam miło.

_________________
Olek Kwaśniewski


Ostatnio edytowano 12 cze 2010, o 11:38 przez Olek, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 lip 2009, o 20:59
Posty: 4260
Podziękował : 93
Otrzymał podziękowań: 169
Uprawnienia żeglarskie: jsm, msm
nr 5;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Katrine napisał(a):
nr 5;)

no dobra zdarzyło się :)
chociaż wydaje mi się że Marek je właśnie wyrzucił, przecież specjalnie do zdjęcia by tam nie szedł

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 lip 2009, o 20:59
Posty: 4260
Podziękował : 93
Otrzymał podziękowań: 169
Uprawnienia żeglarskie: jsm, msm
w to akurat mogę uwierzyć :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 11:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 mar 2009, o 17:32
Posty: 1386
Lokalizacja: Turowice /k.Konstancina-Jeziorny
Podziękował : 576
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: bezpatencie
kusza dziekuje:) widze ze podzielamy poglad na piwo:P
ja jeszcze lubie ciemne ale ciezko dostac takie jak mi smakuje - moze ktos wie gdzie mozna dostac belfast - z importy albo z jablonowa? :)



Olek.K napisał(a):
Bardzo udany rejs rekreacyjno-rozrywkowy, Maar twierdzi że dla zmyłki w dzienniku zapisany jako bożocielny.
Pewnie niektórzy woleli by przeskoczyć od razu do drugiej doby na morzu, ale i tak trzymali się świetnie. Co do pogody to chyba niektórzy byli na innym rejsie, trudno wyobrazić sobie lepszą, trochę wiatru i piękne słońce.

sirapacz, pisz dalej relację z rejsu, w życiu bym nie powiedział że tyle się działo :)

Moja foto relacja tutaj.

olek chetenie bym pisal dalej ale staram sie unikac fragmentow gdy bylem zalany bo - jak sam wiesz juz - niektore fragmenty mi poumykały (fontanna w gdansku) a inne moglem pomieszach chronologicznie:) dlatego zachecalem was do pisania :P

Szkodnik plywa cale lata po zegrzu to i przezywyczajony do silniejszych wiatrow - tyle ze na slodkim:)
Dla nas zoltodziobow to byly warunki idealne do zeglowania - czasami wieksza fala czasami prawie stół i wiatr generalnie wial prawie caly czas. na silniku wracalismy tylkko do górek i pomagalismy sobie plynac do jastarni - wiec nie tak duzo.

cd:

Wpływając do Władka obudzono mnie i agnieszke i wyczlapalismy sie na zewnatrz. Wpływjąc w nocy nie było wiadomo gdzie basen portowy wiec ja najpierw zreferowalem co pamietalem (pomiedzy glowkami powiedzialem ze prawie przed nami na koncu portu) co mniej wiecej pokrywalo sie z prawda ale bylo przysloniete jakimis jednostkami stojacymi. Za dnia jak bywalem w porcie Władysławowa nie widać tyle jednostek - duzo lata w morzu. Po kreceniu zadokowalismy i wyszlo ze ja mialem troche racji i "oni" - basen jachtowy byl owszem przed nami(jak bylismy w glowkach) ale po lewej stronie:)
Po ktorkim pokreceniu sie stwierdzilismy ze trzeba by rozejrzec sie za kiblem i moze prysznicem:) zanim z agnieszka i oraczkiem stwierdzilismy ze idziemy - okazalo sie ze olek wystrzelil tam pierwszy po czym przekazal nam klucze:) Aby wejsc tam do lazienki w nocy trzeba wziac klucze od ciecia na bramie. W świetle zarowki nad lustrem widac bylo jak bardzo spalone byly dziewczyny:)
Oraczek mial kolor twarzy w poblizu czegos takiego ######### a agnieszka######## ;P
Olek przekazal nam info ze jak sie wytelepiemy z lazienki to zeby zamnknac i dostarczyc klucz. Nie powiedzial tylko gdzie (wtedy). Vis a vis bosmanat wiec tam podreptalem - a tam pusto.... to podreptalem do budki ciecia - na niej kartka ze klucz w budce bramy nr 2.... no to skoro tam napisane jest ze na bramie nr 2 to gdzie ona jest? tabliczki w koncu nie ma:). Powrocilismy do Perełki gdzie olek udzielil nam informacje ze bylismy przy wlasciwej budce;P
Wzielismy wiec reczniki i z agnieszka poszlismy pod prysznic..........
.............
................ ;) oddalismy klucze po czym poczlapalismy sobie do perelki. Dalej juz u mnie ciezej z filmem ale kojarzy mi sie jakis posilek wiec musielismy cos zezrec:) a jakie mielismy pysznosci:) takie ze nikt ich nie zjadl;P . Po rejsie zostało dporo zarcia ale to raczej dlatego ze przez pierwsze 24-36h niespecjalnie dopisywal apetyt na pokladzie:)))))
To co wchodzilo dobrze i szybko to kabanosy i piwo:) Od czasu przegryzalismy jakimis wafelkami:)
usnalem nad radem jak juz sie widnawo zaczynalo robic - pewnie kolo 4 rano.
Po obudzeniu zjedlismy dobre papu (nie pamietam ktore kiedy wiec nie bede kitował - ale kazde mi smakowalo) i wyruszylismy w kierunku jastarni. Plynac blisko plazy na helu podziwialismy widoki a marek strasznie biadolił ze lornetki nie ma i zeby plynac blizej;)
Wiatr nie był jakiś szaleńczy w stronę cypelka ale nie można powiedzieć ze plynelismy wolno - jakies 4 wezly pewnie byly. Wtedy tez dowiedizalem sie co to plyniecie na motyla:) Dość regularnie zmienialismy sie za sterem co godzine czy dwie. Zupełnie inaczej sie płynie gdy morze sie troche pofałduje i dziób lata góra i dół a zupełnie inaczej jak płynie się po niedużych falach i niedużym wietrze (rzedu 8-10 wezlow). Sterowanie w takiej sielance jak to nazwal michal to czysta przyjemnosc:) momentami nawet nudna:) Po minieciu koncowki helu marek sie irytowal ze chcemy wejsc w zamknieta dla zeglugi strefe wiec odplynelismy sobie na jakies na moje oko 2 mile i plynelismy sobie dalej od brzegu omijajac calkiem gesto naćkane bojki rybackie. Na podejsciu do jastarni nauczylem sie korzystac z nabieznikow i w ogole zrozumialem po co one sa i jak wazne jest trzymanie sie podejscia - widzac plycizny niedaleko za bojami toru, po jego zewnetrznej czesci. W jastarni bylismy popoludniem i tym razem zabawilismy troche dluzej. miejsc bylo malo a w zasadzie to nie bylo - nieco sie sprezali zeby doplynac do basenu pierwsi i zadokowac:P.
Pozwiedzalismy sobie port zeby zobaczyc którędy dokąd mamy się udać. Mają tam taki zajebiaszczy dźwig samobiezny ktory wyglada jak suwnica - szeroko rozstawione 4 kolumny na kolach a jacht na pasach dynda sobie w srodku.

Po zadokowaniu udalismy się na zarło. Trafilismy do knajpy z fajnymi akcesoriami (m.in. z nosidełkiem dla kota - akcesorium widac na jednym ze zdjec) i srednim zarciem. Ryby jakie zamowilismy byly jakby wyciagniete z mikrofali a filety mialy osci:) Mnie ogólnie smakowało - innym nie:) podreptalismy sobie potem w kierunku lodki gdzie po krotkim imprezowaniu udalismy sie z agnieszka spac a reszta balowała dalej. Noc długa więc postanowili oni.....

(ktorys z obecnych teraz:P nas nie bylo jak szaleliscie)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 12:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
sirapacz napisał(a):
kusza dziekuje:) widze ze podzielamy poglad na piwo:P
ja jeszcze lubie ciemne ale ciezko dostac takie jak mi smakuje - moze ktos wie gdzie mozna dostac belfast - z importy albo z jablonowa? :)


Belfasta widziałem w Realu. polecam także Kasztelana i Perłę (to z takich tańszych popularnych). warto też poszukać Ciechana, wszystkie rodzaje są naprawdę niezłe.
co do Tychów to ja wolę książęce... ale de gustibus...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 12:15 

Dołączył(a): 5 gru 2009, o 21:40
Posty: 1308
Podziękował : 161
Otrzymał podziękowań: 386
Uprawnienia żeglarskie: jachtowy sternik morski, m.s.morski.
Żadnych szaleństw nie było ,monopolowy już zamkneli jak tam trafiliśmy i skończyło się\ chyba..\ na piccy z jakimś trunkiem a dalej to juz nie pamiętam ale rano obudziłem sie w swojej koji wyspany.Szkoda tylko że nie pamiętam nazwy tej smażalni bo warto ją rozreklamować bo jedyne co mieli na wysokim poziomie to ceny, a to ja namawiałem na pyszne rybki które jadłem w ubiegłym roku koło bosmanatu ale jeszcze są zamkniete.
Michał

_________________
Kto ma statki ten ma wydatki.
Pozdrawiam Michał aka Szkodnik
Usługi szkutnicze


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 14:16 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Jednego nie ogarnąłem na razie: jak się nazywała łódka? :)

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 15:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 mar 2009, o 17:32
Posty: 1386
Lokalizacja: Turowice /k.Konstancina-Jeziorny
Podziękował : 576
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: bezpatencie
gf napisał(a):
Jednego nie ogarnąłem na razie: jak się nazywała łódka? :)



s/y Perełka

moge polecic tak armatora jak bosmana jak i lodke:)
poza drobnymi mankamentami jest cacy - tylko cos marek upapral sobie rzeczy w paliwie ale ogolnie fajniutka.
Bosman i armator zdawali sie byc nieco zakreceni - chyba poczatek sezonu:)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 16:10 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Teraz spojrzałem na zdjęcia z rejsu i widzę, że niepotrzebnie pytałem. Dzięki za odpowiedź :)

No to załoga prawie w komplecie się tu odzywa, tylko oraczek milczy. Wciąż pod wrażeniem czy choroba morska trzyma? ;)

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 20:02 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 kwi 2010, o 16:02
Posty: 4
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: brak
Załoga w komplecie :)
Choroba morska... a co to takiego ;) Dla mnie bożocielne rejsowanie kojarzy się tylko pozytywnie! z piękną pogodą, super ekipą, paparazzi :p, dowcipami Olka ( tylko w odpowiednich momentach) :) śpiewaniem Marka i czasem stresującym sterowaniem :) Tylko szkoda, że ten weekend był taki krótki :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 20:16 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
No i fajnie, że już wszyscy są. Pisz częściej, pierwsze dwa posty, zawsze najtrudniejsze, masz już za sobą :)

Marek, Ty śpiewasz? Nie przeszkadza w jaraniu? ;)

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 cze 2010, o 20:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
oraczek napisał(a):
Załoga w komplecie :)
Choroba morska... a co to takiego ;) Dla mnie bożocielne rejsowanie kojarzy się tylko pozytywnie! [...]


zuch dziewczyna :wink:

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 123 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL