Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Szwecja 2010 "zegrzyńską" łódką
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=5864
Strona 1 z 1

Autor:  WojtekM [ 1 wrz 2010, o 17:21 ]
Tytuł:  Szwecja 2010 "zegrzyńską" łódką

Witam,

Ośmielony :D opisami rejsów niewielkimi łódkami po Bałtyku, zamieszczam również wspomnienia z naszego rejsu.

Łódka:
S/y "Gem" ma dwa miecze (dziobowy i rufowy), pomiędzy nimi (od sezonu 2009) przykręcany jest do falszkila mały bulbkil.
Długość: 8 m
Szerokość: 2,5 m
Zanurzenie: 1,1 m (na morzu); 0,45 m (na śródlądziu)
Wyporność: 2500 kg
Powierzchnia żagla: 26 m2
Silnik: Farymann Diesel 7 KM

Udoskonalamy ubiegłoroczną nowość, a mianowicie niewielki, przykręcany do dna bulbkil, napełniany kostkami ołowianymi. W zeszłym roku sprawdził się znakomicie, więc teraz poprawiamy jedynie drobne niedociągnięcia.
Bulbkila używamy jedynie pływając po morzu. Na Zalewie Zegrzyńskim, gdzie „Gem” stacjonuje, nie jest potrzebny, bo łódka ma miecze i wystarczająco dużo balastu wewnętrznego.
W „morskim set-upie” mamy 1,10 m zanurzenia i w sumie około 700 kg balastu, umieszczonego w dnie, mieczach, falszkilu i bulbkilu.
Z uwagi na przewidywane dłuższe przeloty na pokładzie pojawiają się:
- autopilot
- Navtex
- chartplotter z całym Bałtykiem na C-Mapie, zespolony z echosondą i logiem.

Na Wybrzeżu meldujemy się 4 lipca 2010 roku. Niestety, dźwig w JK Stoczni Gdańskiej w Górkach Zachodnich jest chwilowo nieczynny, więc ruszamy do NCŻ. Po odstaniu godziny w kolejce do dźwigu i przykręceniu do dna balastu, bosman zrzuca nas na wodę. Stawiamy maszt, ale taklujemy się już w JK Stoczni Gdańskiej. Samochód oraz przyczepę zostawiamy w Jachtklubie im. Conrada - bo taniej.
We wtorek raniutko „Gem” wychodzi w morze. Kierunek: Władysławowo. Pod Helem nasze ambicje studzi tężejący wiatr – 6B w dziób - wchodzimy do Helu. Stajemy burta w burtę z "Burym Kocurem 3".
Wiatr trochę się uspokaja w piątek, więc płyniemy do Władysławowa. Postój jachtu do 8 m długości kosztuje tu 30 zł, w tym prąd i woda, ale „socjal” - szkoda gadać, zwłaszcza jeśli chodzi o ilość kabin i ceny...
Wobec sprzyjających prognoz (niestety tylko radiowych, wciąż brak Wi-Fi w porcie) już w sobotę rano wychodzimy na Gotland. Wiatr słabiutki, więc wspomagamy żagle silnikiem. Noc bez przygód, piękne gwiaździste niebo i księżyc oświetlający morze przed dziobem, a ranek wita nas kompletną flautą i widokiem południowych skał Gotlandii.
Po 32 godzinach, cumujemy w Burgsvik Gasthamn. Foldery i mapki turystyczne dostępne u bosmana.
Po zasłużonym odpoczynku płacimy za postój (120 SEK) - w cenie oczywiście prąd, woda, WC, a prysznic płatny o ile pamiętam 2 SEK od osoby.
Następnego dnia rano ruszamy do Visby. Wiatr zmienny, więc częściowo na silniku, częściowo na żaglach przechodzimy między Stora Karlso i Lilla Karlso. W południe jest już tak gorąco, że nie potrafimy odmówić sobie przyjemności kąpieli w morzu, a do portu wchodzimy po 1600. Znajdujemy jedno wolne miejsce w basenie jachtowym YA, między motorówkami.
Marina bardzo ekskluzywna, toalety na karty, a rachunek – w naszym przypadku 200 SEK za dobę – pokrywa się przy opuszczaniu Visby. Wi-Fi niestety płatne dodatkowo – 60 SEK za 24h. Ale na plus obsłudze zaliczamy podniesienie polskiej flagi.
Mamy drobną awarię silnika - naprawa zatrzymuje nas w porcie jeden dzień, a w międzyczasie zwiedzamy miasto, a właściwie tylko najstarszą jego część.
Spacer po porcie ujawnia pierwszą polską łódkę spotkaną w czasie tego rejsu - Delphię „Cedar”.
Następnego dnia opuszczamy basen YA, na stacji benzynowej uzupełniamy braki w paliwie i przestawiamy się do basenu YB, gdzie jest jakoś tak spokojniej.
Miasto jest przepiękne, ale ten gwar i tłumy turystów to nie dla nas, więc jak tylko udaje się dojść do porozumienia z silnikiem, płacimy za postój, sprawdzamy prognozy, ściągamy aktualne GRIB-y i około 0400 rano wychodzimy z portu. W główkach mijamy wchodzącego do portu „Merkurego”, czyli „zaliczamy” już drugie polskie spotkanie.
Początkowo, zgodnie z prognozami, mamy mokrą halsówkę pod 5-6B, a po południu wiatr słabnie i odkręca na SE. W Vastervik cumujemy po 16.
Vastervik jest piękne! Śliczne, zadbane kamieniczki, równe chodniki, przystrzyżone trawniki, fontanna w zatoce morskiej, most zwodzony, ruiny zamku...
Następnego dnia ruszamy na południe. Do upatrzonej w przewodniku zatoczki mamy jakieś 20 Mm. W wąskich przejściach na silniku, na szerszych rozlewiskach na żaglach i po kilku godzinach docieramy do wąskiej cieśniny Djupesund, która wprowadza nas do cichej i dobrze osłoniętej zatoczki Bredvik na półwyspie Skavdo. Kotwica z rufy, cumy dziobowe do sosenki i kamienia... Pięknie! Kąpiemy się w ciepłym morzu, pływamy pontonem po okolicy, spacerujemy po skałach.
Następnego dnia rano ruszamy na południe, na wyjściu ze szkierów spotykamy polski jacht „Mechatek II” (trzeci jacht pod biało-czerwoną banderą), wpływamy w Kalmarsund i po kilku godzinach schodzimy z wyznaczonego pławami toru i skręcamy do wcześniej wytypowanej na podstawie przewodnika zatoczki na wyspie Stora Kattelso. Ciągła kontrola głębokości i już po chwili cumujemy dziobem do skał. Śliczna zatoczka i to tylko 6,5 Mm na północ od Oskarshamn.
Powoli kończą się nam zapasy, więc następnego dnia ruszamy „do cywilizacji”. Już od rana widać,zbliżającą się burzę, ale mimo to wypływamy z nadzieją, że zdążymy do portu. Nie zdążyliśmy – potężna ulewa i wichura łapie nas około 1,5 Mm od Oskarshamn i zapędza awaryjnie do prywatnej (może klubowej?) przystani Kolbergavik. Przeczekujemy nawałnicę przy burcie jakiegoś miejscowego 40-stopowca.
Po wszystkim ruszamy do Mariny Badholmen w Oskarshamn. Cumujemy między Y-bomami i płacimy 130 SEK.
Kolejny skok do Kalmaru zajmuje nam cały dzień i po dotankowaniu paliwa cumujemy w Marinie Olandshamnen. Wcześniej, jeszcze przed mostem, wymieniamy pozdrowienia z załogą ostatniej polskiej łódki spotkanej w Szwecji, Albin Vegi o imieniu „Iga”.
W Kalmarze stoimy dwa dni, korzystamy z płatnego Wi-Fi (20 SEK za 24h) i uzupełniamy zapasy.
Do Bergkvary ruszamy przy ładnej, słonecznej pogodzie i niewielkim zachmurzeniu. Początkowo płyniemy ostrym bajdewindem, by po południu uruchomić silnik i wejść do portu podejściem północnym. W Bergvarze odpoczywamy, uzupełniamy zaopatrzenie. Jedziemy autobusem do Karlskrony, aby dostarczyć na pokład promu 1/3 naszej załogi, która musi już wracać do domu.
Pozostałej dwójce też kończą się urlopy, a na Bałtyku sztorm 9B... Dopiero po dwóch dniach ruszamy w okrojonym składzie do Kristianopel, skąd we wtorek rano, po zatankowaniu wody, naładowaniu akumulatorów i sprawdzeniu prognozy radiowej oraz internetowej (płatne Wi-Fi) ruszamy do Polski. Podejmujemy decyzję, żeby iść prosto do Helu.
Plany weryfikuje nadane przez Witowo Radio ostrzeżenie o sztormie. Decydujemy się zawinąć do Władysławowa. Cumujemy w tężejącym już wietrze i ulewnym deszczu. Klarujemy łódkę i czekamy na korzystne meteo dwa dni.
Wreszcie w piątek 29 lipca, po wysłuchaniu aktualnych prognoz i konsultacjach z sąsiednimi załogami, ruszamy do Górek Zachodnich. Prognozy oczywiście się nie sprawdzają co do kierunku wiatru i mamy halsówkę pod 5B. W Górkach meldujemy się wczesnym popołudniem.
Jeszcze tego samego dnia kładziemy maszt i w sobotę ruszamy z łódką na przyczepie do Jadwisina, gdzie wodujemy naszego „Gema”.
Przepłynęliśmy niewiele, bo trochę ponad 600 Mm w czasie czterech tygodni, ale były to w końcu wakacje, a załoga rodzinna nie sprzyjała typowym wachtom :)
P.S.
Zdjęcia dostępne tu: http://picasaweb.google.pl/VoytasL/2010BaTyk#

Pozdrawiam
WojtekM

Załączniki:
GEM w szkierach.JPG
GEM w szkierach.JPG [ 90.93 KiB | Przeglądane 2819 razy ]

Autor:  elektryczny [ 1 wrz 2010, o 18:39 ]
Tytuł:  Re: Szwecja 2010 "zegrzyńską" łódką

No to moje gratulacje Wojtku dla Ciebie i Twojej załogi. Bałtyk jest jednak Pięknym Morzem :wink:
Piękna trasa i fajna łódeczka. Tak mi się wydaje, że kilka razy się na zalewie mijaliśmy.
Ja często z Bernim_bn moim współtowarzyszem rejsu na Bornholm 2010, jego ramblerem o nazwie AZYL gościmy w Jachtklubie na obiadku i piwku, tylko od momentu kiedy jakaś kobieta wyprosiła Berniego_bn z portu, bo zajmował w czasie obiadu prawdopodobnie jej miejsce (nie ma tam miejsc dla gości więc za zgodą bosmana cumujemy gdzie wolne) to zaczęliśmy cumować 100m dalej przy nabrzeżu chyba dawnej chemii.
Może się kiedyś tam spotkamy i pogadamy o naszych wojażach przy pifku :D , jak "stare wilki morskie" :D

Autor:  WojtekM [ 1 wrz 2010, o 21:24 ]
Tytuł:  Re: Szwecja 2010 "zegrzyńską" łódką

Dziękuję, ale niestety to nie moja załoga, ale to ja jestem załogą :D A co do spotkania, to bardzo chętnie, tyle że w najbliższym czasie rzadko będę się pojawiał nad Zalewem, natomiast mój ojciec (czyli armator i skiper "Gema") jest tam co weekend i jest raczej chętny na wszelkiego rodzaju żeglarskie spotkania i dodatkowo ma pewnie więcej do opowiadania niż ja :D Tyle, że mniej "skomputeryzowany" jest niż ja, więc na mnie spada obowiązek "chwalenia się" rejsami :D
Tak, siak, czy owak, będziemy wypatrywać Ramblera "Azyl".

A gwoli ścisłości stoimy w YKP Nieporęt, w Jadwisinie się tylko wodujemy i czasem gościmy przy burcie klubowych znajomych.

Pozdrawiam

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/