Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Lavrion-Corfu 2010
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=5906
Strona 1 z 1

Autor:  tuptipl [ 6 wrz 2010, o 07:30 ]
Tytuł:  Lavrion-Corfu 2010

Mam nadzieje ze znajde czas na sukcesywne uzupelninie relacji...

Trasa 14 dniowa, one-way Lavrion-Corfu (Guovia), Jacht Bavaria 38 Cruiser,
zaloga: dwie rodziny z dziecmi - cztery osoby dorosle i trojka dzieci w wieku 12, 15 i 17 lat
Firma czarterowa posredniczaca: Ankora z Wroclawia
Armator jachtu: Olympic Yachting z baza w Lavrion
Przygotowanie jachtu i jego wyposazenie bylo na piatke (stosujac klasyczna - czas kiedy sam bylem uczniem ;-) - nomenklature ocen szkolnych). Mapy wszystkich regionow greckich, spis swiatel, locja Greek Water Pilot, pomoce nawigacyjne z zestawem olowkow i gumek wlacznie, dziennik pokladowy, itd. Itp. Wszystko co powinno byc na pokladzie, rzeczywiscie bylo, nawet kompletnie wyposazona skrzynka bosmanska (Sic!). Jacht byl czysty, wyposazony w komplet poscieli i reczniki.
Przekazanie bylo bardzo fachowe, a mimo to ograniczone do niezbednego minimum.
Z lotniska zostalismy odebrani taksowka przyslana przez armatora (koszt 50 EUR), nasi przyjaciele lecacy z Krakowa (przylot do Aten o godzinie 0310) rowniez!
Zaprowiantowanie jachtu odbylo sie rownie bezproblemowo, zakupy dokonane w pobliskim supermarkecie zostaly nam dowiezione na jacht gratis.
Nocka w Lavrion nie nalezala niestety do cichych, a nasze oczekiwanie na druga czesc zalogi „umilala“ nam dykoteka po drugiej stronie ulicy, po ich przybyciu na poklad, moglismy jeszcze do godziny 0700 razem czerpac „przyjemnosc“ z dyskotekowych rytmow.

Zmotywowani nocnymi rytmami juz o 0900 oddalismy cumy i ruszylismy w kierunku Aeginy.
Meltemi zrobil sobie przerwe, ale juz okolo 1100 pojawil sie wiaterek „S 3-4“
Celem byl porcik rybacki w Perdika, ale niedzielnym popoludniem wyspa Aegina pelna jest Grekow z Aten i miejsca nie znalezlismy ani w Perdika, ani w samej Aegin-ie. Musze dodac, ze w Aegin-ie probowalismy stanac w marinie, ale zostalismy poproszeni o jej opuszczenie z braku miejsc dla gosci, okazalo sie ze wolne miejsca sa jednak „zajete“. Koniec koncow stanelismy po prawej stronie od wejscia do portu na kotwicowisku. Wiatr mial „zdechnac“ na noc, i tak tez sie stalo.
Nastepnego dnia zeszlismy z kotwicy okolo 0800, wiatr w miedzyczasie zmienil kierunek na W 3-4, no jasne przeciez tam mielismy dzisiaj plynac, co wydluzylo nasza droge do wejscia do kanalu Korynckiego, po drodze wiaterek nabieral mocy (W 5-7), a nad ladem zaczely tworzyc sie burze. Niemniej niebo nad zatoka Saronska pozostalo w miare bezchmurne, a sama zatoka wyslala na nasze pozegnanie kilka delfinow co szczegolnie uradowalo mlodsza czesc naszej zalogi.
Kanal Koryncki nalezacy do najdrozszej drogi wodnej swiata (odcinek autostrady A4 z Krakowa do Katowic jest jego odpowiednikiem ladowym) przywital nas blekitnym niebem i spokojna woda na podejsciu. Formalnosci zwiazane z jego przejsciem nalezy zalatwic w Wiezy (dobrze widocznej od strony morza, przypomina architektura klasyczne wieze znane z lotnisk) po lewej stronie kanalu od zatoki Saronskiej, miejsca na postoj long-side jest dosc, zwykle tez, jest mozliwosc zatankowania diesla z samochodu cysterny. Sama procedura wejscia do kanalu moze byc stresujaca, teoretycznie po zanuzeniu sie mostu blokujacego wejscie do kanalu i zapaleniu sie zielonego i bialego swiatla (tego drugiego od strony zatoki Saronskiej na prozno by szukac) mozna teoretycznie wplywac. Jako ze kanal jest jednokierunkowy nalezy decyzje o wplynieciu popdejmowac bardzo ostroznie, gdyz moze sie okazac ze wyjdzie nam z przeciwka na powitanie jakis dajmy na to drobnicowiec… , sam mialem okazje sie o tym przekonac, wiec pomimo zapewnien w wiezy, ze swiatlo, most itp. Wywolajcie jeszcze wieze przez UKF-ke i zapytajcie przed wejsciem o ilosc jednostek plynacych z przeciwka I po ktorej mozna rzeczywiscie wplywac, macie przynajmniej mala szanse na unikniecie dreszczyka emocji. Pisze o malej szansie, gdyz opowiesci spotkanych po drodze zeglarzy przyprawiaja o zawrot glowy, “najciekawsza historia” opowiadala o podniesieniu zatapialnego mostu wlasnie podczas przeplywania nad nim, a co za tym idzie przymusowym slipowaniu… .

*****

c.d.

Zatoka Koryncka przywitala nas wiatrem 6-7°B i fala, zeby bylo ciekawiej oczywiscie dokladnie z dziobu. W zwiazku z tym musielismy zrewidowac nasze plany dotarcia do kotwicowiska w jednej z zatok przy polnocnym brzegu i wzielismy kurs na Kiato.O Korynckim porcie znajacy “teren” nie wypowiadali sie najlepiej, a Port rybacki w Kiato zostal nam polecony przez znajomych zeglarzy “wloczacych” sie po morzach greckich wlasnym jachtem szesc miesiecy w roku -szczesciarze!
Kiato, male miasteczko okolo 12 nm na zachod od Koryntu na polodniowym brzegu zatoki stanowi dla Grekow odpowiednik polskich “Miedzyzdrojow”, bez negatywnych konotacji. Port podzielony jest na dwie czesci, jedna dla malych jednostek i lodek rybyckich przylegajaca bezposrednio do ulicy ciagnacej sie wzdluz brzegu i druga dla gosci przy zewnetrznej czesci portu wzdluz falochronow, staje sie long-side, a na brak miejsca nie mozna bylo nazekac. Port nie posiada zadnych udogodnien typu: prad, woda, stacja benzynowa, ale przy przewazajacych zachodnich wiatrach jest bezpiecznym schronieniem, przy wschodnich przy braku naturalnych barrier, moze byc nieciekawie.

Pogoda zmusila nas do dwudniowego pobytu w tym miejscu, ktory wykorzystalismy do wizyty w antycznym Koryncie. Z Kiato dostalismy sie bez problemow autobusem do centrum Koryntu, tam przesiedlismy sie na autobus ktory zawiozl nas do jego czesci antycznej. Naprawde warto sie tam wybrac, pomimo ze miejsce znane kazdemu to nie zadeptane przez turystow! Moglismy niemalze w samotnosci chlonac uroki kultury starozytnej Grecji – polecam! Autobus z Kiato do centrum Koryntu kosztowal 2,40 EUR za osobe, a z centrum do jego czesci antycznej 1,80 EUR Wstep na teren muzeum to kwota rzedu 11 EUR /osobe, jeden dzien trzeba na taka wycieczke poswiecic.
W Kiato tez, musielismy zweryfikowac nasze przyzwyczajenia dotyczace pory spozywania posilkow, nie wiem jak w innych czesciach Grecji, ale na naszej trasie przed godzina 2000 wizyta w restauracji w celu spozycia obiadu mija sie z celem, okolo 20-tej zwykle rozpalany jest dopiero: piec, grill, ogien (niepotrzebne skreslic). Oczywiscie nie dotyczy to budek z Gyrosem itp. Nie musze dodawac, ze warto pojsc tam gdzie stoluja sie “autochtoni”, do tej pory zawsze sie sprawdzalo.

W zwiazku z dluzszym postojem w Kiato, zostalismy zmuszeni do zrezygnowania z wizyty w Galaxidion i pobliskich Delfach i udalismy sie prosto na wyspe Trizonia przy polnocnym brzegu Zatoki Korynckiej...

*****

I jak to zwykle bywa, po dwoch dniach mocnego wiatru przyszla calkowita flauta, wiec odcinek z Kiato do Trizoni pokonalismy na “diesel-grocie”. O wysepce czytalismy na roznych forach zeglarskich i niestety nigdzie nie byly to zachecajace opisy (http://www.neraida.de/taxidia/Sommert%F ... m#trizonia), z tym wiekszym niepokojem podazalismy w tamtym kierunku, wyboru I tak nie mielismy zadnego, jako ze w Zatoce Korynckiej na zbyt duza ilosc portow narzekac nie mozna. Port na Trizonii umiejscowiony w pieknej zatoce, oslonietej od wiatru moglby byc portem marzenie, gdyby nie brak wlasciciela, a co za tym idzie stan jego dewastacji. Az trudno uwiezyc, ze zostal oddany do uzytku w roku 1998 (wedlug informacji znalezionych w sieci), szczegolnie przygnebiajacy widok stanowi zatopiony w samym srodku portu jacht, ktory spoczywa na dnie przynajmniej od ubieglego roku (Sic!). A jednak pomimo naszego niezbyt pozytywnego po wczesniejszych informacjach nastawienia, miejsce to nas calkowicie zauroczylo i nie mam pojecia czy byli to Grecy emanujacy bezproblemowym podejsciem do zycia, czy odlotowe jedzenie w knajpce “Porto Trizonia”. Na pewno chcielibysmy jeszcze tam wrocic. Port, a raczej marina, nie ma zadnych udogodnien typu: slodka woda, prad, cysterna. Koszty postoju =0, staje sie jak komy wygodniej – niestety, dzieki temu w porcie jest prawdziwy chaos, jedni stoja long-side, inni jak Pan Bog przykazal: kotwica z dziobu Cuma z rufy, to wszystko powoduje, ze ilosc miejsc jest dodatkowo ograniczona. Przy wietrze zachodnim mozna stanac przy zewnetrznej czesci falochronow, oprocz tego jest spore kotwicowisko.
Nastepnego dnia wyruszylismy do ostatniego portu przed wyjsciem na morze Jonskie, do Mesolongi

*****

Trizonie opuscilismy z samego ranka kierujac sie na zatoke Patras, juz po wyjsciu za wyspe na wody Zatoki Korynckiej pojawil sie wiatr, najpierw niesmialo powialo ze wschodu, a potem pognalismy popychani zdrowymi podmuchami 4-5°B. W zwaizku z tym bardzo szybko naszym oczom ukazala sie sylwetka mostu w Rion drugiego pod wzgledem wielkosci mostu wantowego w swiecie. Wedlug locji nalezy sie zameldowac na kanale 14 okolo 5 mil przed mostem i zglosic zamiar przejscia pod mostem.
Po kontakcie z Bridge Tower musielismy jeszcze powtornie sie zameldowac na mile przed mostem, po udzieleniu standardowych informacji skad i w jakim kierunku sie poruszamy, nazwa jednostki, jej rodzaj, dostalismy zgode na przejscie pod mostem miedzy konkretnymi jego filarami, zwykle miedzy drugim a trzecim filarem przechodza jachty i male jednostki, duze statki puszczane sa srodkiem. Wedlug informacji od spotkanych zeglarzy, nalezy bezwzglednie zglaszac zamiar przejscia, inaczej mozna spotkac sie z przykrosciami ze strony policji wodnej. Zaraz za mostem patrzac w kierunku zatoki Patras jest spory ruch promowy, a wiec oczy trzeba miec dookola glowy! Za mostem, plynac dalej w kierunku Mesolongi wiatr zaczal juz slabnac i na wejsciu do kanalu o dlugosci okolo 2,7 mili bylismy juz na “dieselgrocie”.
Sam kanal prowadzi przez lagune i nalezy sie scisle trzymac toru wodnego, aby nie wejsc na mielizne, dosyc ciekawa zabudowa laguny przypominajaca z lekka azjatyckie domki na palach, stanowi egzotyczne urozmaicenie naszego rejsiku. W Mesolongi powstala niedawno calkiem przyzwoita marina posiadajaca rzeczywiscie dobra infrastrukture techniczna (woda i prad na kei), koszt naszego jednodniowego postoju wyniosl okolo 40 EUR (30 EUR za jacht plus 10EUR za karte obslugujaca pralke, suszarke, ciepla wode, prad i wode na kei). Wlascicielem mariny jest Holender, obsluga jest bardzo pomocna we wszelkich sprawach od pomocy przy cumowaniu (wskazanie miejsca, podanie mooringu), po wszelkie informacje dotyczace miasteczka, zakupow i zorganizowaniu transportu.
Tankowanie nie bylo mozliwe poniewaz trwal akurat strajk, ale zwykle zamowienie cysterny nie stanowi zadnego problemu. Do mariny przyjezdza tez co rano o 9-tej transport swiezutkiego pieczywa, zapachy jakie sie wowczas rozchodza…mniam.
Samo Mesolongi jest bardzo nieciekawym miasteczkiem, zeby nie powiedziec ze brzydkim, oddalone od mariny o okolo 3 km nie stanowi wielkiego magnesu dla gosci mariny. Mimo to wybralismy sie na spacer do centrum aby zaprowiantowac nas na dalsze dni rejsu. Jak to zwykle bywa to wlasnie tam przezylismy jeden z najciekawszych wieczorow naszego urlopu. Zaczelo sie od wizyty dzienikarzy telewizji Alfa (odpowiednik TVP1 w Grecji) ktorzy przeprowadzili z nami wywiad na temat wakacji w Grecji, marin, zeglarstawa itp. Tym samym stalismy sie “gwiazdami” wieczornych Wiadomosci, nasz “rzecznik prasowy” – Jacek, jak rowniez nasza latorosl staneli na wysokosci zadania i godnie zareprezentowali nasza zaloge. Po tych przezyciach w “Showbusines-ie” spacer do miasta byl dobrym powrotem na ziemie, zakupy udalo nam sie zrobic w Carrefour-rze a na pytanie o mozliwosc zamowienia taksowki do mariny, obsluga sklepu w osobie jego szefa, zaproponowala transport naszych zakupow w ramach serwisu. Jakiez bylo nasze zdumienie, gdy wracajac spacerkiem do mariny zobaczylismy szefa sklepu mijajacego nas radosnie nam machajac w nowiutkim Audi Cabrio z naszymi zakupami na tylnim siedzeniu.
Po dotarciu do mariny na nasze uwagi w temacie “Trucka”, powiedzial tylko, ze truck akurat gdzies pojechal, a naszych zakupow nie bylo az tyle zeby sie nie zmiescily do jego prywatnego auta, a poza tym zatesknil za atmosfera mariny. W dalszej rozmowie okazalo sie, ze “szef” sklepu, jest tylko synem szefa, sam jest zapalonym zeglarzem a z zawodu historykiem i archeologiem. Jak wiec sie slusznie domyslacie, wieczor w Mesolongi trwal do rana! Od Dimitrisa dostalismy mostwo cennych wskazowek na dalsza czesc rejsu i umowilismy sie na spotkanie na Lefkas. Nastepnego dnia, zal bylo nam opuszczac to magiczne miejsce nastepnego dnia, ale chcielismy w koncu wyplynac na morze Jonskie,a celem naszym byla Ithaka, ojczyzna Odyseusza.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/