Witam!!! Jestem nowym użytkownikiem forum i serdecznie wszystkich pozdrawiam.
W czerwcu tego roku byłem na WJM i spędziłem noc na kotwicowisku w zatoce Ziny Kąt. Zebrało się tam kilka jachtów, było wspólne ognisko i śpiewanie szant. Między innymi był jacht a na nim kilku facetów /ok. 50-tki/. Byli fajnie przygotowani, mieli własne śpiewniki i kapitalnie śpiewali. Nie zapamiętałem skąd byli ale prawdopodobnie mieli własny klub żeglarski. Szczególnie spodobała mi się jedna szanta, miała chyba tytuł ,,Męski rejs". Nie mogłem jej nigdzie znależć. Zapamiętałem kilka słów refrenu... Ani deszcz, ani woda,
ani żona wiecznie młoda.....
taki jest męski rejs. Jeśli ktoś może naprowadzić mnie na autorów lub wykonawców tej szanty będę bardzo wdzięczny. Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.

Leniuszek, oj, leniuszek...

A niejakiego Gugla znasz? Przyjaciel niezastąpiony... Piszesz "męski rejs" i wyskakuje samo, jako pierwsze.

No dobra, masz:

http://www.hugill.setia.pl/index.php/ul ... ty/14.html

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma

JASIEK N. Jesteś WIELKI, masz moją wielką wdzięczność. Kocham uczynnych i bezinteresownych ludzi, szkoda, że jestem już taki stary. To, że nie mogłem znależć tej szanty nie wynikało z lenistwa ale raczej ze słabej biegłości w posługiwaniu się internetem. Muszę przyznać, że wiele razy na różne sposoby poszukiwałem hasła ,,męski rejs" i w spisach szant i ani raz mi się nie udało. Tym bardziej Ci dziękuję !!!!!! Pozdrawiam!!!!!! A.S.

Z peanem na moją cześc to przesadziłeś Cała przyjemność po mojej stronie, tym bardziej, że w Zimnym Kącie spotkałeś krakusów (no, bo ja też "ci ja").

Stan Hugill Society (jako klub żeglarski) powstał ładnych parę lat temu - nie przynależę, bo nie moje klimaty. Są to ludzie bardziej mazursko-chorwaccy, ja wolę trochę zimniejszy klimat. Co wcale nie oznacza, że ich nie znam, nie lubię albo nie szanuję - wręcz przeciwnie!

A przygotowaniu muzycznemu się nie dziw - komandor klubu, Andrzej Brońka, od wielu lat jest członkiem (również i przewodniczącym) jury krakowskich Shanties.

I nazwie też proszę się nie dziwić - Stan wielokrotnie bywał w Krakowie, uczestnicząc w "czwartkach żeglarskich" w Inkwizytorze na Kanoniczej. Pamiętam te wieczory, gdy Hugill nie potrafił wyjść ze zdumienia, gdy w oryginale zaczynał pierwszą zwrotkę dowolnej szanty klasycznej (a mimo mikrego wzrostu głos to on miał!) - a refren już całą tawerna leciała po polsku. A potem - na zmianę: zwrotka polska, refren angielski, zwrotka angielska, refren polski... Ech, były to czasy, gdy do "Inkwizycji" zwalało się około setki ludzi, 4 gitary, bodhran, czasem skrzypce i flet... Gdzie to się mieściło

Nazwie Klubu Hugill dał osobiste błogosławieństwo i jest jak najbardziej uprawniona.

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma