Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=42&t=9502 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | Kuracent [ 31 sie 2011, o 08:38 ] |
Tytuł: | 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Ostatnio skrytykowano kilka elementów w moim podejściu do żeglarstwa. Jak zwykle przyjąłem to spokojnie i przeanalizowałem co jest prawdą i co można i należy zmienić. Ale spokoju nie daje mi krytyka żeglarzy mojego podejścia do spraw kambuzowych. Dział ten powstał nie po to, żeby być konkurencją dla for kulinarnych. Intencją było - jak rozumiem - jak w ekstremalnych warunkach, gdy nasz "dom" ma pokoje wysokie na 1,35m. (jachty śródlądowe) mamy jeden - czasem dwa małe palniki i ugotowanie herbaty jest wyczynem bo trwa 20 minut a potem trzeba ugotować dla reszty załogi jeszcze raz - Otóż jak w takich nienormalnych warunkach ugotować coś w miarę sensownego. Pamiętając, że smażąc mięso stygnie ryż itd. To teraz utrudnijmy zadanie. Niech będzie silny wiatr lub sztorm. Moje podejście (bardzo krytykowane) jest bowiem takie, że należy wtedy dać możliwie proste danie. Czyli kanapka. Najlepiej nie z wędliną - bo spadnie. Lepszy jest w takim wypadku pasztet. I to bez pomidora. Bo spadnie. Ktoś się pośliźnie. Będzie burdel. Brud rozniesie się po całym pokładzie. Ja to wszystko widzę oczyma wyobraźni. Jeśli coś na ciepło - to zupa Knorra zalana do 1/2 zamiast 2/3. Tymczasem koleżanka mnie zaskoczyła. W skali Urbańczyka prawdopodobieństwo tego zdarzenia z kategorii morskich opowieści wynosi 12,5% (50% - bo ktoś inny opowiada * 25% - bo było to ponad rok temu). Otóż twierdziła Ona, że ugotowała 3-daniowy obiad przy 7B. Czyli miała całkowicie przeciwstawne podejście niż moje do spraw kambuza. Ciekaw jestem, czy w tym wątku pojawi są choć jedna merytoryczna wypowiedź. Czyli przepis na full-wypas obiad możliwy do przygotowania w ekstremalnych warunkach. pzdr, Andrzej Kurowski http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia |
Autor: | Maar [ 31 sie 2011, o 09:38 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Kuracent napisał(a): Czyli przepis na full-wypas obiad możliwy do przygotowania w ekstremalnych warunkach. Na Boga! Każdy obiad można ugotować - wszystko jest kwestią produktów, które posiadamy i chęci kuka do zrobienia tego.Chyba już pisałem o naleśnikach z serem i dżemem, robionych przez Rudą w pełnej dziesiątce. Problemem był brak relingów przytrzymujących odwrócony do góry dnem talerz (jakoś tak sobie one muszą leżeć gdy oczekują na farsz) i Agata potrzebowała pomocy - przytrzymania unieruchomienia talerza. ps. Były bardzo dobre polane śmietanką. pss. A tę wędlinę na kanapce, to nie można przytrzymać, palcem chociażby?! Nikt nie mówi, że kanapki mają być przygotowane i czekać na tacy, na środku stołu. Wystarczy zastosować metodę: ludzie czekają, kubki z kawą dzierżą w dłoniach, prowadzą kulturalną dyskusję:) a kuk robi i podaje pojedynczo. Problem? Wszyscy się najedzą, szczęśliwi będą a nad kukiem aureola chwały roztaczać się będzie przez cały dzień |
Autor: | Marian J. [ 14 wrz 2011, o 13:37 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Kuracent napisał(a): Otóż jak w takich nienormalnych warunkach ugotować coś w miarę sensownego. Pamiętając, że smażąc mięso stygnie ryż itd. Może moja odpowiedź nie do końca odpowie na tytułowy temat. Napiszę jednak jak ja organizuję sobie pracę jak mi wypada kambuz. Pamiętam na rejsie miałem kolegów którzy mieli lewe ręce jeżeli chodzi o sprawy kambuzowe. I kiedy obiad miał być np na godzinę 14:00 to jak zupa była podana o 14:30 to drugie danie dopiero około 16:00 a herbata do popicia jeszcze później. I nie chodziło wcale o jakieś ekstremalnie trudne warunki. Należę do tych którzy preferują ziemniaki w daniu obiadowym w odróżnieniu od innych którzy np. wolą makaron lub ryż. Przygotowując się do przygotowania obiadu zaczynam od obrania ziemniaków i zostawiam je w zimnej wodzie w garnku. W zależności od halsu opieram garnek z ziemniakami o jakąś ściankę w kambuzie najlepiej na podłodze. Następnie przygotowuję deser w postaci kisielu o konsystencji umożliwiającej picie z wkrojonymi kawałkami jabłka. Tak przygotowany kisiel przelewam do kubków i ształuję w zależności od halsu na blacie w kambuzie lub jak mocniej kiwa w zlewozmywaku. Gotowy kisiel czeka sobie na podanie do obiadu. Bardzo lubię "uzdatniać" gotowe zupki do postaci zupy przygotowanej w domu. Potrzebna jest do tego śmietana. Do barszczu czerwonego można dodać fasolę z puszki lub ugotowaną na jachcie którą trzeba wcześniej namoczyć. Do barszczu lub żurku można dodać połówkę ugotowanego wcześniej na twardo jajka, ugotowane ziemniaki i marchewkę. Barszcz z torebki przypomina wtedy smaczny domowy barszcz ukraiński. Jak mocniej kiwa to taką zupę podaje się w głębszych miskach. Mięso w zależności od tego czy jest już przygotowane wcześniej w postaci wecków czy też zapakowane próżniowo podgrzewamy w rondlu nie zapominając o ugotowaniu odpowiednio wcześnie ziemniaków. Do mięsa można zrobić sos. Surówkę można wziąć z gotowych zestawów ze słoików. Pamiętam czasy kiedy surówkę kroiło się z wożonych na jachcie warzyw. Przy sprawnej organizacji ktoś kto zjadł zupę dostawał od razu drugie danie i zaraz potem kisiel na popitkę.Pozdrawiam Marian Janaś |
Autor: | Blueboy [ 10 lis 2011, o 13:49 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Nie jestem za gotowaniem w trudnych warunkach na jachcie, ponieważ wszystkie sporty ekstremalne są niebezpieczne zarówno dla tych, którzy je uprawiają , jak i dla gapiów. W jachtowej kuchni, gdy buja i rzuca jachtem, naprawdę nie trudno o kłopoty jak np. oparzenie sie czy pchnięcie nożem współkuka. Je się po to, żeby żyć, a nie żyje się, żeby jeść. Chociaż jestem pewien, że znajdą się tacy, co myślą inaczej. A ewentualne niedobory pokarmowe można uzupełnić pałaszując pyszny 3-daniowy obiadek jak morze się trochę uspokoi - lub w tawernie |
Autor: | Moniia [ 10 lis 2011, o 14:08 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
panprezes napisał(a): A ewentualne niedobory pokarmowe można uzupełnić pałaszując pyszny 3-daniowy obiadek jak morze się trochę uspokoi - lub w tawernie a jak do najbliższej tawerny tydzień to będziesz głodował przez 3 dni, aż się morze uspokoi? |
Autor: | Carlo [ 10 lis 2011, o 14:14 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Piszcie, piszcie,.. tylko pamiętajcie że Kuracent prawdopodobnie i tak już nie zaglądnie do tego tematu, bo ma już nowe inspiracje a poza tym nie ma czasu |
Autor: | JasiekN [ 11 lis 2011, o 18:58 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Eeeech.... Młódź (mimo wszelakich udogodnień, z liofilizatami na czele) traktuje najwyraźniej ugotowanie herbaty jako ekwilibrystyczny wyczyn, grożny dla zdrowia i życia zarówno kuka, jak i osób postronnych. O tempora, o mores , o q... A mnie się przypomina takie mimochodem przez śp. Kubę Jaworskiego rzucone zdanie... W książeczce o regatach OSTAR ("1140 Newport") - we wcześniejszych rozdziałach wspominał swoje Gryfy Pomorskie, prywatne regaty z Jurkiem Siudym wokół Christiansoe, i Mistrzostwa Polski w Regatach Morskich. No i właśnie w którymś z tych rozdziałów (nie mam książki przy sobie, więc pełnego cytatu nie dam) - o ile pamiętam: rozdział tyczył MP i złamanego masztu na Ogarze - znalazły się piękne słowa o "Jasiu - kuku doskonałym", który - "jak to zwykle w sztormie - podał wspaniale udekorowane kanapeczki" (tych słów, jako cytatu, jestem pewien). Zakończenie tego rozdziału było doprawdy wzruszające. Kto czytał - wie o co chodzi, kto nie czytał - niech leci do księgarni lub antykwariatu. Dobra, nie wszyscy znajdą tą książkę, więc nie będę stawiał zagadek. Otóż - kochany PZŻ dał d... i nie wybił odpowiedniej ilości (złotych) medali. Towarzysz działacz poprosił zatem Kubę, aby odpowiednio ustawił załogę do dekoracji, tak, żeby "ten ostatni" (dla którego braknie) - nie zrobił afery. Znając spolegliwość Jasia - Kuba ustawił go na końcu. W trakcie dekoracji Kuba (kapitan) odebrał swój medal jako pierwszy, po czym. osobiście, we właściwej chwili, przekazał go Jasiowi. |
Autor: | JasiekN [ 13 lis 2011, o 19:01 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Tym wszystkim, którzy uważają, że podanie obiadu w sztormie jest czort wie jakim wyczynem, zagrażającym zdrowiu i życiu - dedykuję.... Tak, w mojej praktyce, raz byłem świadkiem ciężkiego poparzenia kuka. Kattegat, 1998, sy Jagiellonia, dowodził Wojtek Meinhardt. Po wypadku weszliśmy do Halsu, gdzie już na kei czekała karetka. Chłopak musiał wracać do domu. Wypadek zdarzył się na płaskiej wodzie - słowo! W tym samym rejsie (a dokładnie w jego ostatnim dniu) miałem akurat kambuz. W związku z końcówką gazu - nastawiłem gulasz (słoiczkowy) na ostatnich "pyrkotkach" butli, nastrugałem świeczki w odcinki 3 cm,; wstawiłem je w pudełko po cukrze w kostkach, wyścielone folią aluminiową; z wyposażenia ppoż wziąłem rękawice - i ugotowałem na tych świeczkach ziemniaki (kto woli - kartofle). Obiad był punktualnie. Acha. Ponieważ wiała ósemka baksztagowa, to pod adresem sternika coś tam cały czas mówiłem. Tzn. po wyselekcjonowaniu słów nieparlamentarnych - milczałem jak grób! Mam świadków! A co do meritum - już Marian J dał przepis. Właśnie tak się to robi. Tylko trzeba chcieć. |
Autor: | Marian J. [ 9 sty 2012, o 22:46 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
JasiekN napisał(a): Tym wszystkim, którzy uważają, że podanie obiadu w sztormie jest czort wie jakim wyczynem, zagrażającym zdrowiu i życiu - dedykuję.... A ja dedykuję muzyczne podsumowanie tego tematu: "Obiadek w sztormie dobra rzecz.." http://www.youtube.com/watch?v=fkTgG8mbAQI&feature=related Pozdrawiam Marian Janaś |
Autor: | Sąsiad [ 9 sty 2012, o 23:11 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Mnie tam nie pasuje pływanie jachtami śródlądowymi w sztormie, ale co kto lubi. Natomiast zaciekawiłem się tematem jako zamiłowany kucharz. Czy jacht morski można przygotować jakoś specjalnie do gotowania w sztormie? Kuchenka na kardanie to oczywistość, a coś innego? Piekarnik, mikrofalówka? Jedną odpowiedź znam - kiedyś miałem na wyposażeniu szybkowar (tzn. szczelnie zamykany na śrubę garnek) i zrobiłem leczo. A inne? |
Autor: | Jaromir [ 10 sty 2012, o 11:08 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Sąsiad napisał(a): Czy jacht morski można przygotować jakoś specjalnie do gotowania w sztormie? Tak. Należy tylko przed sztormem wejsć do zawczasu wybranego, spokojnego i osłoniętego portu. |
Autor: | Buba [ 11 sty 2012, o 17:55 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
w prawdziwym sztormie nikomu w głowie gotowanie... Ale jak już takowy idzie a do portu daleko to dobra rada: można klejem poprzyklejać w szafce snickersy: -da się oderwać -same nie wypadną niezależnie od przechyłu -nie trzeba gotować -daje dużo energii -jest smaczny -ciężko go rozlać i się nim poparzyć Uwaga! snickers zawiera orzeszki należy dobrze go pogryźć gdyż w drugą strone istnieje ryzyko wybicia zębów! |
Autor: | JasiekN [ 11 sty 2012, o 19:39 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
pierdupierdu napisał(a): Sąsiad napisał(a): Czy jacht morski można przygotować jakoś specjalnie do gotowania w sztormie? Tak. Należy tylko przed sztormem wejsć do zawczasu wybranego, spokojnego i osłoniętego portu. Generalnie masz rację. Najpiękniejsze sztormy to te, które się ogląda, będąc po właściwej stronie główek. Najlepiej znad kufla piwa w portowej tawernie. Najlepszy kapitan to ten, co "aktualnego" sztormu nie widział, bo zdołał go uniknąć. Prawda jednak jest taka, że każdy z nas jednak te parę-paręnaście-parędziesiąt godzin małego piekiełka odpracował - bo się zwiać nie dało. I tu powiadam, że sztorm (abstrahując od faktu, że części frekwencji to nie interesuje, bo właśnie dogorywa) - wcale nie oznacza wyłączenia kambuza z roboty. Przeciwnie. Tych paru, co są na górze i pracują - zasługuje na dobre i kaloryczne wyżywienie. No i abstrahując od faktu, że kukowaniem zajmie się - zapewne - nie "nominalny" kuk, a ktoś, kto jeszcze "żyje" i pracuje na pokładzie. I zapewne o to chodziło pytającemu. Moje rady: 1 - jakakolwiek zastawa stołowa ceramiczna lub szklana (nawet z etykietką "arcoroc") nie ma racji bytu. Schować i zabezpieczyć. Jedyne naczynie uniwersalne (napoje, zupa, drugie danie) - to metalowy kubek 0,5 l. 2 - sprawdzić na kuchence te "szyny" od trzymania garnków. Czy się gładko suwają, i czy można je skutecznie zablokować. 3 - póki jeszcze nie "rypnęło" zrobić parę termosów gorącej herbaty/kawy - o ile takie są na wyposażeniu jachtu. 4 - znaleźć w zapasach prowiantu coś, co daje się szybko podgrzać, a będzie zjadliwe. To ważne. Kanapkę - to o kant roztrzaść, potrzebne jest coś gorącego. 5 - ale to już zależy od jachtu. Wzorem dla mnie jest tu Jagiellonia, mająca całe mnóstwo handrelingów rozmieszczonych wewnątrz. Nie każdy jacht tak ma. Kuk ubiera szelki i bierze dwie pary wąsów. Wypraktykowane. 6 - kuk ma mieć na sobie pełny sztormiak, ze spodniami, nogawki wyłożone na buty. Pamiętam przypadek ciężkiego poparzenia nóg, choć wcale wtedy nie było sztormu, przeciwnie, gładka woda. 7 - kołnierz sztormiaka kuka ma być szczelnie podciągnięty, i jeszcze do tego na szyi jakiś ręcznik albo szalik. Temperaturę kawy, podawanej Jacorkowi z ostatniego stopnia zejściówki "do steru, na górę" - na swojej szyi do dziś pamiętam. No, wzięło i pierdyknęło, wylądowałem na dole, z Jacusiową kawą za kołnierzem. No i to tyle. Trza przeżyć, bez strat w ludziach i przy ograniczonych stratach sprzętowych. PS. mały edit, po zreflektowaniu się. Ci co - jak to określiłem - "dogorywają" - wymagają opieki. Zwłaszcza jeśli idzie o napoje (odwodnienie). Na początek wystarczy, aby "żyjący" mieli na podorędziu wodę mineralną, ale lepiej jakiś ciepły napój. To tez robota kambuza. @Buba głęboko nie masz racji. Zwłaszcza w sztormie dobra wyżera jest potrzebna. Tu sobie przypomnę jedno traumatyczne zdarzenie. Przed 9 laty straciłem w sztormie grotmaszt. Wada materiałowa, źle pospawane mocowanie salingu. Pięta grotmasztu, po wyskoczeniu z gniazda, przypier... w lewą dolną koję kubryku dziobowego, tak gdzieś w miejsce głowy śpiącego człowieka. Koja była pusta, bo Paweł był właśnie na wachcie. Jak dla mnie - koniec grania w totolotka, swój limit szczęścia wyczerpałem. Potem: strzelałem czerwone, na Helgoland wciągnęli mnie na sznurku niemieccy SARowcy. Od wypadku do bezpiecznego wholowania do portu trwało 4 godziny. Na ostatek piździła już dziewiątka. Smaku filecików z kurzych cycków, które w tym czasie zrobił Misiek - nie zapomnę do końca życia. |
Autor: | Sąsiad [ 11 sty 2012, o 21:02 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Podziękowałbym Jaśkowi kilka razy, ale że nie można, to niniejszym uzupełniam podziękowania. Dzięki, dzięki, dzięki... 7-punktową wypowiedź zanotowałem w pamięci operacyjnej, do wykorzystania na przyszłość. Zwłaszcza, że często kukam w rejsach. |
Autor: | JasiekN [ 11 sty 2012, o 21:36 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Autor: | Moniia [ 11 sty 2012, o 21:42 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
JasiekN napisał(a): 1 - jakakolwiek zastawa stołowa ceramiczna lub szklana (nawet z etykietką "arcoroc") nie ma racji bytu. Schować i zabezpieczyć. Jedyne naczynie uniwersalne (napoje, zupa, drugie danie) - to metalowy kubek 0,5 l. Czy Ty naprawdę chcesz się nade mną znęcać? Jeszcze ktoś zapamięta i da mi taką miniaturkę... (mój codzienny kubek do kawy* ma 568 ml...) Są takie fajne termosowe kubeczki 3/4 L o dużej (10-12 cm) średnicy i tak samo dużym zamknięciu. Warto upolować takowe w ilości sztuk kilku na jacht, da się w tym zmieścić dowolne danie i całkiem długo pozostanie ono daniem ciepłym... JasiekN napisał(a): 5 - ale to już zależy od jachtu. Wzorem dla mnie jest tu Jagiellonia, mająca całe mnóstwo handrelingów rozmieszczonych wewnątrz. Nie każdy jacht tak ma. Kuk ubiera szelki i bierze dwie pary wąsów. Wypraktykowane. Hm, pod względem handrelingów w środku to ona i jest wzorem. Niestety, pod względem kambuza już kiepsko... *używany wielokroć w ciągu jednego dnia... *~*~*~*~*~*~*~*~*~* ps. co do reszty w pełni się zgadzam. |
Autor: | Buba [ 12 sty 2012, o 00:31 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Nikt nie docenił mojego poczucia humoru!!! |
Autor: | Hubert [ 12 sty 2012, o 10:55 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
JasiekN napisał(a): 7 - kołnierz sztormiaka kuka ma być szczelnie podciągnięty, i jeszcze do tego na szyi jakiś ręcznik albo szalik. Temperaturę kawy, podawanej Jacorkowi z ostatniego stopnia zejściówki "do steru, na górę" - na swojej szyi do dziś pamiętam. No, wzięło i pierdyknęło, wylądowałem na dole, z Jacusiową kawą za kołnierzem. Są teraz termiczne kubki z automatycznym zamknięciem - naciskasz leci, nie naciskasz nie leci. Kubek się przewraca czy upada i nic się nie wylewa. Na przykład taki: http://www.bellodecor.pl/produkt/3385/0 ... ,_promocja Nie da się z niego pewnie zjeść rosołu z wbitym jajkiem (chociaż jakby się ktoś dobrze przyssał... ale do kawy jest super. -- Hubert |
Autor: | JasiekN [ 12 sty 2012, o 12:28 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Perspektywa wbicia jajka jakoś mnie od tego wyrobu odstraszyła *~*~*~*~*~*~*~*~*~* Moniia napisał(a): Hm, pod względem handrelingów w środku to ona i jest wzorem. Niestety, pod względem kambuza już kiepsko... Mooniu, słońce oczu moich... A co takiego w zabudowie Jagielloni Ci przeszkadza? W kambuzie? No, normalnie, w lewo - nawigacyjna, w prawo - kambuz. Albo - jak na Rzeszowiaku czy StoneFishu - w prawo nawigacyjna, w lewo kambuz. Ewntualnie - jak na Walkirii - w prawo nawigacyjna, a na wprost mesa z kambuzem (tzw. "wnętrze jednoprzestrzenne") Kambuz - to kambuz. Z reguły kuchenka dwupalnikowa na kardanie. W miarę rozwoju technologii (lub rozwoju możliwości finansowych armatora) - piekarnik. I tyle... No chyba, że chodzi Ci o "zemstę Karolusa", czyli o to, że półeczki na talerze wystają po drugiej stronie ścianki w kabinie "pierwszego" na prawej burcie. Tuż nad wezgłowiem. Nieraz przypieprzyłem w to łbem przy jakimś tam alarmie |
Autor: | Moniia [ 12 sty 2012, o 18:18 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
półeczek to ja już się nie czepiam, choć też kilka razy je "zaliczyłam". Ale tam, mimo że jacht duży niby, miejsca nie ma na nic. Zaprzeć się też nie ma za bardzo o co, jak spróbujesz o zejściówkę to co chwila ktoś Ci przeszkadza, a obudowa silnika podcina idealnie w kolanach. Wzdłuż za to długi, więc pięknie się lata w tym kierunku. Ja nie mówię, że jest jakiś straszny czy tragiczny... nie, absolutnie nie. Ale do bycia wzorem dla kambuza to jeszcze spory kawałek |
Autor: | Gąsia [ 12 sty 2012, o 18:40 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Moniia napisał(a): półeczek to ja już się nie czepiam, choć też kilka razy je "zaliczyłam". Ale tam, mimo że jacht duży niby, miejsca nie ma na nic. Zaprzeć się też nie ma za bardzo o co, jak spróbujesz o zejściówkę to co chwila ktoś Ci przeszkadza, a obudowa silnika podcina idealnie w kolanach. Wzdłuż za to długi, więc pięknie się lata w tym kierunku. Ja nie mówię, że jest jakiś straszny czy tragiczny... nie, absolutnie nie. Ale do bycia wzorem dla kambuza to jeszcze spory kawałek O, wietrzę jakiś ciekawy temat, szkoda że w offtopie. To, jak powinien wyglądać, mieć rozkład kambuz aby było ok ? Jakie zaprojektowanie jest lepsze ? Wzdłuż burty czy w poprzek jachtu ? Wiem że są różne modele, ale jaki lepiej się sprawdza w morzu, jak buja na fali ? Na moim zaprzyjaźnionym jachcie kambuz jest usytuowany wzdłuż burty, ale pracowałam też gdzie indziej w takim w poprzek jachtu. Ten, w poprzek, wydawał mi się wygodniejszy w obsłudze bo wszystko było w zasięgu ręki. Jednak nie mam doświadczeń morskich, a to najistotniejsze jest. Domyślam się też że nie mówicie tu o mniejszych jachtach, na których kambuz musi być taki jaki jest skrawek miejsca. |
Autor: | plitkin [ 13 sty 2012, o 08:12 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Kambuz w poprzek ma ważną zaletę - nie przeszkadzasz w komunikacji gotując. Dlatego moim zdaniem jest bardziej "poprawny" technologicznie. Korzystałem z obu wariantów. |
Autor: | JasiekN [ 14 sty 2012, o 01:56 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Moniia napisał(a): Wzdłuż za to długi, więc pięknie się lata w tym kierunku. Ja nie mówię, że jest jakiś straszny czy tragiczny... nie, absolutnie nie. Ale do bycia wzorem dla kambuza to jeszcze spory kawałek Mooniu, fakt, ostatnio na Jagiellonii to ja byłem 7 lat temu. O ile wiem - zabudowa się nie zmieniła. Chyba nie o tym samym jachcie mówimy. Ustalmy: s/y Jagiellonia, Opal IV, przebudowany (dołożona jednak planka kadłuba), PZ 862, call sign Sierra Quebec Hotel Lima? Tak? No, bo jachcie o tych cechach charakterystycznych, to przejechałem jakieś 10 tys. mil. Jeśli mówimy o tej samej łódce, to w którym kierunku "wzdłużnym" - ten kambuz jest tak długi? Jakoś nie byłem zauważyłem, wręcz przeciwnie. |
Autor: | Moniia [ 14 sty 2012, o 22:21 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Jest dość długi. Nie widać tego, bo wciśnięty pomiędzy zejściówkę z silnikiem, kabinę i gródź. Niestety, jego blat jest bardzo nieergonomicznie wciśnięty pomiędzy zlew i kuchenkę, w związku z czym znacznie gorzej się go używa, niż gdyby kuchenka była pomiędzy zlewem a tymże blatem. W dodatku, w takim wypadku dałoby się wykorzystać ściankę kabiny (no, niedużo jej tam) na umieszczenie blatu raczej w poprzek (teraz się nie da, bo kuchenka przeszkadza) i wtedy ten kambuz mógłby być niemal wzorem. Niemal, bo ten silnik jest wkurzający, zwłaszcza dla kogoś o dokładnie moim wzroście (krawędź wypada idealnie tak, aby podciąć w kolanach...)* Jak łatwo zgadnąć, średnio mi się spodobał. Ale nie odstręczył mnie od siebie na tyle, żeby załoga nie wspominała rejsu mile ze strony kulinarnej... Załącznik: *na fotce widać jego wysokość. I możliwe, że to ona najbardziej mi dokopała, bo tak jak teraz patrzę to on DUŻO dłuższy nie jest... |
Autor: | Blueboy [ 26 sty 2012, o 09:13 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
JasiekN napisał(a): 6 - kuk ma mieć na sobie pełny sztormiak, ze spodniami, nogawki wyłożone na buty. Pamiętam przypadek ciężkiego poparzenia nóg, choć wcale wtedy nie było sztormu, przeciwnie, gładka woda. 7 - kołnierz sztormiaka kuka ma być szczelnie podciągnięty, i jeszcze do tego na szyi jakiś ręcznik albo szalik. Temperaturę kawy, podawanej Jacorkowi z ostatniego stopnia zejściówki "do steru, na górę" - na swojej szyi do dziś pamiętam. No, wzięło i pierdyknęło, wylądowałem na dole, z Jacusiową kawą za kołnierzem. w świetle tych wypowiedzi pozwólcie, że pozostanę przy moim zdaniu. co nie znaczy, że nie zgadzam się z twierdzeniem, że ciepły posilek w czasie sztormu jest mile widziany. |
Autor: | śnieżka [ 13 mar 2012, o 21:09 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Witam witam, nowicjusz forumowy się kłania, choć kukiem jachtowym jestem z powołania, zamiłowania i pasji. Z zawodu niestety nie;( Przede wszystkim chciałabym tu zarzucić herezją, za którą mi się oberwie, ale nie uznaję zmian w kambuzie. Kuk to taka funkcja jak kapitan, albo nawigator podczas rejsu. Zetrzyjcie ze swych twarzy ironiczne uśmiechy, Wy którzy to czytacie, bowiem już wyjasniam dlaczego:) Po odebraniu jachtu nawigator i kapitan sprawdzają stan map, stan wszelkich dziwnych przyrządów, cyrkli, radia, sznurków i szmat. Kuk wchodzi do miejsca z którego przez najbliższe dni będzie wydawał przynajmniej trzy posiłki dziennie. Kuk organizuje sobie rozkład poszczególnych garnków, noży, otwieraczy, termosów i pudełek. - Tu mała dygresja, OBOWIĄZKOWO każdy załogant ma mieć w swoim worze plastikowe pudełko z przykrywką, może w nim nawet umieścić za przeproszeniem gacie, byle czyste;) ważność pudełek poznacie już za małą chwilkę, mi odkrycie ich przydatności sprawiło mniej więcej taką satysfakcję, jak odkrycie radu Marii Curie. Koniec dygresji. - Kuk umieszcza przyprawy, ręczniki papierowe, foliowe siatki, durszlaki, dwie zapalniczki, których nie odda nikomu (a które jachtowi palacze i tak mu ukradną i zgubią:>) sprawdza stan szuflad, szafek i ich zabepieczenie przed otwarciem. Potem kuk znajduje miejsce na zapasy i w sobie tylko znanym systemie zapełnia. Reszta ma w nosie poprawne rozmieszczenie tych wszystkich dupereli, tak jak kuk ma w nosie, czy pływając po cykladach nie mamy kompletu map balearów. Kuk robi zapasy przed rejsem, Kuk dowiaduje się, że ktoś jest uczulony na miód, a ktoś nie je mięsa, a jeszcze ktoś musi codziennie wypić szklankę mleka. I dobry Kuk robi tak, że te wszystkie wymagania są spełnione, a załoga, która choć raz płynęła z kukiem próbuje kuka namówić na każdy kolejny rejs oferując ochocze zmywanie garów pięć razy dziennie, oraz bycie tragarzem w każdym porcie w jakim kuk zażyczy sobie robić zakupy. W zależności od środka transportu Kuk robi listę zakupów i trzyma ją już po wsze czasy, aby potem nie pisać po raz milionowy tego samego. Oczywiście, jeśli ktoś sobie zażyczy pogotować jednego dnia może to zrobić, tak jak ponawigować i poprowadzić łódź, co nie zmienia faktu, że kapitanem, pierwszy oficerem i kukiem wciąż pozostaje ta sama osoba. Po tak przydługim, narcystycznym i nudnym wstępie opiszę Wam menu z jednego dnia, jak będziecie chcieli więcej, albo jak będziecie chcieli jakąś listę, to pisać, Kuk chętnie podzieli się wiedzą. Kraj południowy, dostęp do owoców typu melon, świeże figi prawie darmowy. Kuk ustala śniadanie na konkretną godzinę i wstaje półtorej godziny wcześniej, jeśli jest mężczyzną - godzinę:). Nastawia wodę na kawę i herbatę, nastawia 16 jajek do ugotowania na twardo (8 osób załogi) Sprawdza w lodówce ile z poprzedniej kolacji zostało (gulaszu, zapiekanki) umieszczone w plastikowym pudełku. Kroi melona, arbuza w grube słupki, owija każdy słupek cienkim plasterkiem crudo, lub prosciutto, lub żółtego sera i chowa do kolejnego plastikowego pudełka, umieszcza na dnie lodówki. Nalewa zagotowaną wodę do dwóch termosów, w jednym kawa, w drugim herbata i ształuje termosy w szafce z garami. Robi sobie mocną kawę, czyniąc przy tym sporo hałasu i rozprowadza aromat kawy po kambuzie, aby zdradziecko sączył się do pokoi jaśniepaństwa. Nalewa kolejną wodę do czajnika, wyłącza jajka idzie się umyć i ubrać. Ma na to 15 - 25 min. Pół godziny do śniadania. Podpala gaz pod czajnikiem wystawia szklanki, kawę i herbatę na stół. Kroi chleb, smaruje go masłem, lub zleca to jakiejś skacowanej duszy, która siedzi już za stołem i tępo wpatruje się w przestrzeń. Oczywiście dusza sama niczego nie bierze, tajne miejsce pobytu chleba, masła, deski do krojenia i noża dostępne są tylko kukowi i on te przedmioty duszy podaje. Sam kroi wędlinę, mielonkę, gulasz angielski na plasterki, układa na talerzu, obok pomidorek, papryka, ogórek. Inna dusza może dostąpić zaszczytu obrania jajek. 10 jajek krojonych w ósemki, oprószonych pieprzem i udekorowanych kleksem majonezu ląduje na talerzu. Na stole mamy talerz z pieczywem posmarowanym masłem, talerz z wędliną i warzywami, oraz talerz z jajkami, do tego dzbanek z kawą i herbatą, oraz szklanki i łyżeczki, cukier, kilka jogurtów w różnych smakach, słoik dżemu. Przed każdym załogantem leży kawałek ręcznika kuchennego w ramach zastawy. Po śniadaniu mamy do umycia trzy talerze, osiem szklanek osiem łyżeczek i dwa dzbanki. Kuk męczeńsko ofiaruje się pozmywać po śniadaniu, tym sposobem zmywanie po reszcie posiłków przejmie ktoś inny, a reszta załogi się myje i ubiera. W tym czasie resztę jajek z majonezem kuk tłuczkiem do ziemniaków zmienia na miazgę i w zależności od humoru dodaje 2 tuńczyki w puszce (kawałki w sosie własnym) i trochę keczupu i majonezu, lub makreli w pomidorach z puszki (tę puszkę należy wyrzucić w porcie, lub dokładnie umyć przed wyrzuceniem do śmieci) lub resztę mielonki, gulaszu, do tego posiekana cebulka, lub szczypior. Tak przygotowaną pastę wkłada kuk do kolejnego pudełka i umieszcza w lodówce. Do pozostałości z kolacji dnia poprzedniego, w zależności od tego, czym ona była ( gulasz, zapiekanka warzywna w mielonym mięsem) kuk dodaje np starty żółty ser, czosnek. Pudełko, lodówka. Kuk kroi wielkiego arbuza, pomarańcze, brzoskwinie na kawałki. Pudełko, lodówka. Jeśli figi, to bez krojenia. Pozostałe po śniadaniu kromki posmarowane masłem ( w razie konieczności dorobić) kuk wkłada do plastikowej siatki i chowa w sobie tylko znanym miejscu. Po kilku godzinach żeglowania, gdy głód zaczyna się odzywać, kuk zarządza lunch, po polsku - przedobiad. Niezależnie od przechyłu na pokład wychodzą termosy z ciepłą herbatą i kawą, plastikowe kubki, miska z pastą jajeczną i siatka z pieczywem, przy sztormie pożywiają się osoby siedzące przy zejściówce potem zmiana, lub osoby te przygotowują kanapki i napoje dla siedzących dalej. Do tego pokrojone wcześniej owoce. po kilku kolejnych godzinach odpalamy piekarnik i robimy grzanki z resztkami wczorajszego obiadu okraszone zółtym serem i czosnkiem. Nadchodzi pora kolacji. Kuk przypina się pasami ratunkowymi do relingów w kambuzie i niezależnie od przechyłu znajduje się w dogodnej pozycji (ktoś może mu pomagać). Kuk gotuje ziemniaki, w tym czasie smaży zamarynowane dzień wcześniej w przyprwach oliwie i soku z cytryny kawałki jakiegoś mięska przed obsmażeniem obtoczonego w mące, na palniku obok bulgocze woda z warzywami (marchew, pietruszka, por) po usmażeniu wrzuca kuk mięso do wywaru, który radośnie bulgocze. Załoga czując zapachy wydobywające się z kambuza robi się agresywna, kuk wydobywa z lodówki przegryzkę w postaci słupków melona otoczonych crudo i zatyka gęby potworom. Tłuczone ziemniaki polane gulaszem z sosem, do tego ogóreczek konserwowy, podane w głebokich talerzach na kolację, podkręcone rumem z colą łagodzą wszelkie spory i robią z kuka niemalże Boga. Jak widzicie kuk może być tylko jeden, planuje na dwa trzy dni naprzód wszelkie posiłki, oblicza ile czego mu zostanie i jaką przegryzkę może z tego wykonać. Przy codziennej zmianie kuka jest to niemożliwe do zrobienia. Oczywiście kuk nie pozostaje ślepy na możliwości modyfikacji menu. I tak załoganci powracający z wypadu do łazienki niosący dwa kg świeżutkich krewetek zjedzą te krewetki kilka godzin później w ostrym sosie chili, a wywar z ich gotowania w morskiej wodzie posłuży następnego dnia na sos do makaronu z małżami, lub zupę. Mam nadzieję, że Was zainspirowałam, a nie zanudziłam. Doceńcie swych kuków i niech moc będzie z Wami. Śnieżka |
Autor: | Sąsiad [ 13 mar 2012, o 21:14 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
śnieżka napisał(a): kapitanem, pierwszy oficerem i kukiem wciąż pozostaje ta sama osoba. Choroba, wiedziałem, że ze złymi kapitanami pływam Nigdy nie chcieli gotować *~*~*~*~*~*~*~*~*~* śnieżka napisał(a): Kroi melona, arbuza w grube słupki, owija każdy słupek cienkim plasterkiem crudo, lub prosciutto, lub żółtego sera I to wszystko robi zanim pójdzie się umyć |
Autor: | śnieżka [ 13 mar 2012, o 21:18 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
Mój błąd:D Te same osoby nimi pozostają oczywiście lol no proszę Cię, przecież to jest kilka minut roboty. |
Autor: | Sąsiad [ 13 mar 2012, o 21:29 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
śnieżka napisał(a): no proszę Cię, przecież to jest kilka minut roboty. Jednakowoż przydało by się umyć wcześniej, choćby ręce. A i kudły po wstaniu z łóżka jakby bardziej wszędzie wpadają (o ile pamiętam) I, oczywiście, się czepiam, ale to tak tylko dla ochrzczenia nowej forumowiczki. Pax. |
Autor: | śnieżka [ 13 mar 2012, o 21:34 ] |
Tytuł: | Re: 3-daniowy obiad czyli przepisy kulinarne na sztorm |
wychodzę z założenia, że praesente medico nihil nocet i karmię swą boską florą załogę Gdybym umyła ręce, to już nie byłby TEN smak. |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |