Wygrał oczywiście Piotr Adamowicz i za to gratulacje!
Wiatr był słaby, wszelkie prognozy szkwałów burzowych się nie sprawdziły. Chmury nad Gdańskiem, przed drugim wyścigiem w sobotę wyglądały groźnie, ale nie dość że nie przywiało, to przyszła cisza na jakiś czas.
Z tej ciszy udało nam się przytomnie wyplątać, konsekwentnie trzymając się brzegu (choć były momenty, gdy jachty w morzu jechały a my wcale).
Asia natrzaskała przebrasowań za całe regaty. Okazało się też, że jak nam się uda być koło Neoprofila, to na spinakerze wcale nie jesteśmy przegrani. Tylko trzeba być obok, co jest bardzo trudne.
Generalnie wyniki drugiego wyścigu, przez "flautę wyrównawczą" ułożyły się dokładnie jak przewidywałem i są mocno loteryjne. Ale tak czasami bywa. Zawsze sędzia może anulować wyścig, ale tutaj rozumiem, że decyzja jest trudna (gdy wiatr wrócił) a zawsze pojawia się pytanie o granicę (znaczy kiedy anulujemy a kiedy nie).
Generalnie regaty udane, wiatr trochę słaby, obyło się bez kontrowersji. Wyniki policzone jak trzeba, czego chcieć więcej?
Komisja techniczna i mierniczy na regatach coś robiła, np. zważono kilka załóg. W ogóle kilka jachtów trafiło do kontroli. Nie znam jej zakresu, ale początek jest. Dzieje się coś, co rok-2-3 lata temu wyglądało jak bajka o dobrej wróżce. Inna sprawa, że wystarczy pokazać, że coś jest możliwe i że realne kontrole się odbywają, by sytuacja naprawdę się zmieniła. Inspekcje przed Doublehanded, kontrole teraz - to przełom.
A z naszego punktu widzenia? Dać palec a chcą całą rękę... Płynęliśmy na regaty tylko we dwójkę, co już jest ograniczeniem, do tego Asia mocno przeziębiona, z lekką gorączką. Ale że miało wiać słabo... no to płyniemy. Przy czym ostateczna decyzja została podjęta w piątek o godzinie 14.
Pierwszy wyścig i widać, że nie jest źle (choć w połowie wyścigu, bo przebrasowaniu, załoga była nieżywa). Drugi wyścig poszedł gorzej, obrona przed falstartem i potem jakaś dziwna kombinacja wiatru, fali i jachtu przed nami (a do tego druga strona miała lepiej) - do rozprowadzającej wyglądało to słabo. Potem na ostro pod Sopot (udało nam się wyjść jednym halsem), spinaker, chwila oddechu, walka w coraz słabszym wietrze, kilka przebrasowań, dogonienie towarzystwa przed nami. Chmury takie niby groźne jakoś się rozeszły, wiatr zdechł.
Pytanie gdzie płynąć. Bliżej brzegu, dalej, może środkiem? Bliżej brzegu, choć to wyglądało momentami nieopłacalnie, sprawdziło się. Wiatr niby dostaliśmy wszyscy razem, ale jednak my (Czarodziejka i Neoprofil) trochę wcześniej. Poza tym, był czysty. Trasę skrócono, meta była pod Brzeźnem. Chyba słusznie, bo nie było wiadomo, czy wiatr się utrzyma, a wyniki w zasadzie i tak były już ustawione (moim zdaniem bok w morze już niczego by nie zmienił).
Po mecie spokojnie pod port, czekaliśmy na jacht bez silnika, żeby go do mariny zabrać (tyle lat pływałem bez silnika, że teraz bezsilnikowców dobrze, oj dobrze rozumiem).
Oglądamy wyniki - dwa razy piąte miejsce i w generalce 4, z realną szansą na podium. Co prawda wyniki drugiego wyścigu nas nie podniecają, bo wiemy że są wypaczone, ale wynik jest wynik.
A w niedzielę? Atakujemy Małego Ptaka (był przed nami), bronimy się przed Pallasem (był za nami).
Falstrat, w którym było kilka jachtów (inna sprawa, że idiotyczny, ludzie walczą bez sensu, chyba dla ambicji, a potem wszyscy wracają) - nam się udało z tego bardzo szybko wyplątać, bo już wcześniej wiedziałem, że tak będzie. Ale zawsze jakaś strata. Potem całkiem fajna walka, i taktycznie i manewrowo na bojach (oj, warto zwolnić na chwilkę, żeby potem wyjść przed całe towarzystwo na wiatr) , ładnie na drugim kółku wykorzystana odkrętka wiatru. I błąd ze spinakerem, zaplątany fał, szybkie zrzucenie i do góry, ale zawsze strata. Dlatego pokonaliśmy wszystkie wolniejsze, ale duże nam uciekły i rzutem na taśmę Zoltar wskoczył na pudło. No żesz...
Zaraz po mecie spokojny powrót do Górek, końcówka na silniku, bo zdychało a chcieliśmy na zakończenie do Gdańska zdążyć.
I tak weekend zleciał, w sumie bardzo miło.
http://www.sportgdansk.pl/regaty-pod-dyktando-wiatru/