Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Klasyczna nawigacja z przymusu https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=70&t=15614 |
Strona 1 z 5 |
Autor: | Maar [ 10 cze 2013, o 16:13 ] |
Tytuł: | Klasyczna nawigacja z przymusu |
Czy jest ktoś na forum, albo ktoś z forumowiczów zna kogoś, komu siadła cała "elektronika nawigacyjna" i był zmuszony nawigować klasycznie (lub półklasycznie Jak nie wypominając Zientara u brzegów Francji ) Ciekawy jestem czy ględzenie o nauce, o zliczeniówce, o namiarach, o liniach pozycyjnych i takich różnych ma jeszcze jakiś sens? Czy w sytuacji gdy są trzy GPSy łódkowe, każdy z załogantów ma GPS w telefonie i dodatkowo w plecaku jeszcze są dwa wodoodporne ręczniaki Garmina, czy wówczas sekstant to tylko zabawka, czy może komuś naprawdę się przydał? ps. Moje pytanie nie dotyczy pływań bez GPSa na piwo do Jastarni |
Autor: | Doktor [ 10 cze 2013, o 16:45 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Bez mapy elektronicznej pływałem, ale bez pozycji z GPS jeszcze mi się nie trafiło |
Autor: | Cape [ 10 cze 2013, o 16:48 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
doktor napisał(a): ale bez pozycji z GPS Raz jedyny, w 1997 roku w Chorwacji. |
Autor: | Wasyl [ 10 cze 2013, o 16:52 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Spory odcinek trasy z Kłajpedy do Gdyni, ale sekstantu nie używaliśmy, bo go nie było na jachcie * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * Elektronika natomiast padła cała więc tylko kompas i mapy papierowe były w użyciu. |
Autor: | Moniia [ 10 cze 2013, o 16:55 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): Czy jest ktoś na forum, albo ktoś z forumowiczów zna kogoś, komu siadła cała "elektronika nawigacyjna" (...) Hihi, akurat wpadł mi w lapki (pardon, w szczelinę w drzwiach...) lipcowy numer Yachting Monthly. Z dużym zaciekawieniem przeczytałam sobie historię pary, której pod Singapurem zdarzyło się spotkanie trzeciego stopnia z piorunem. I o ile ręczniak wrzucony do mikrofalowki przed burzą ocalał, poza tym mieli towarzystwo innego jachtu i blisko przystani - to zakres zniszczeń 'okolopiorunowych' jest wodą na mój młyn jeśli chodzi o tradycyjną nawigację. I ciekawie, w tym samym numerze zamiast zwykłej zagadki sytuacyjnej typu 'What's now, skipper?' autor kącika i książki o tym samym tytule proponuje rachunek sumienia, jak jesteśmy przygotowani do tego typu sytuacji. I sam go tez robi |
Autor: | Ryś [ 10 cze 2013, o 16:58 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
doktor napisał(a): Bez GPS Wciąż mam w planach nauczyć się nawigować z GPS... boć to już zacofaństwo i wstyd... na starość... a po prawdzie mam już kupione... i toughbooka nabyłem byłem coby weń mapy władować, lecz jakoś tak zeszło... i wiecie, tak jakoś lenistwo ogarnia jak już człek na wodzie, gdy i odpocząć może... |
Autor: | bryg [ 10 cze 2013, o 17:07 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Zdarzało mi się w Grecji, Chorwacji i na Karaibach -wynikające z awarii urządzeń lub zasilania. Parę ładnych lat temu same mapy i kompas w drodze z Helu na Gotland (padło całe zasilanie ale nie w wyniku pioruna ). Mnie bardziej ciekawi jaką procedurę stosujecie w przypadku nadchodzącej burzy. Dotyczy urządzeń na jachcie ale także załóg. |
Autor: | Ryś [ 10 cze 2013, o 17:17 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
bryg napisał(a): Mnie bardziej ciekawi jaką procedurę stosujecie w przypadku nadchodzącej burzy Wkładamy nieprzemakalne cóś (jak na avatarze)
|
Autor: | plitkin [ 10 cze 2013, o 17:20 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): Czy jest ktoś na forum, albo ktoś z forumowiczów zna kogoś, komu siadła cała "elektronika nawigacyjna" i był zmuszony nawigować klasycznie (lub półklasycznie ps. Moje pytanie nie dotyczy pływań bez GPSa na piwo do Jastarni Tak. Po raz ostatni przedwczoraj i to na silnych pradach. Ale dalismy sobie rade... Ech... ta Wisla kolo Plocka... |
Autor: | Zbieraj [ 10 cze 2013, o 18:33 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): Czy jest ktoś na forum, albo ktoś z forumowiczów zna kogoś, komu siadła cała "elektronika nawigacyjna" i był zmuszony nawigować klasycznie A był, był...był zmuszony: viewtopic.php?p=108271#p108271 I to baaardzo klasycznie: na PPZ, bo siem nie dał zresetować trójkąt nawigacyjny. |
Autor: | wietnamczyk [ 10 cze 2013, o 18:36 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Zaraz po wyjściu z Brestu przestał działać plotter, ale wbudowany GPS wysyłał pozycję na ekranik w UKF. Próby naprawy plottera spowodowały, że radio przestało działać. Baterie w ręcznym GPS okazały się krystalicznymi bryłkami Przeszliśmy Biskaj w bajdewindowej 7-8 i bez większych problemów trafiliśmy do Viveiro. |
Autor: | Maar [ 10 cze 2013, o 19:01 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Wasyl napisał(a): Elektronika natomiast padła cała więc tylko kompas i mapy papierowe były w użyciu. bryg napisał(a): Zdarzało mi się w Grecji, Chorwacji i na Karaibach -wynikające z awarii urządzeń lub zasilania. Parę ładnych lat temu same mapy i kompas w drodze z Helu na Gotland (padło całe zasilanie ale nie w wyniku pioruna ). Czy mieliście na burcie jakieś (chociaż namiastki) namierniki? Czy "padnięta elektronika" wyłączyła log? I chyba najważniejsze - jak (teraz z perspektywy czasu) szacujecie obszar błędu? Jak bardzo on się zmieniał w zależności od tego, czy ustalaliście pozycję w dzień, czy w nocy? plitkin napisał(a): Tak. Po raz ostatni przedwczoraj i to na silnych pradach. Czy uszkodzeniu uległ GPS (GPS'y), czy z własnej woli nawigowaliście tradycyjnie.Pytam, bo chodzi mi o "klasykę w sytuacji awaryjnej" a nie "dla przyjemności". |
Autor: | ins [ 10 cze 2013, o 20:08 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
nie bardzo sobie wyobrażam profesjonalne - nie istotne czy za pieniądze, za michę czy za free - prowadzenie jachtu, bez umiejętności samodzielnej nawigacji bez udziału programów komputerowych, GPS, ploterów etc. Ile czasu wytrzymuje bateria laptopa, komórki, ręczniaka? Wyobraźmy sobie zwykle przejście drogą pasatową z Kanarów na Karaiby i uszkodzenie alternatora po tygodniu od wypłynięcia. Czy powierzylibyśmy życie swych najbliższych skipperowi, wiedząc że jacht prowadzi " zawodowiec" który nie umie określić długosci z kulminacji Słońca. Piotr Siedlewski |
Autor: | Szpiszpak [ 10 cze 2013, o 20:17 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): Czy powierzylibyśmy życie swych najbliższych skipperowi, wiedząc że jacht prowadzi " zawodowiec" który nie umie określić szerokości z kulminacji Słońca. Nawet swoje często mi się zdarza |
Autor: | plitkin [ 10 cze 2013, o 20:27 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): Czy uszkodzeniu uległ GPS (GPS'y), czy z własnej woli nawigowaliście tradycyjnie. Pytam, bo chodzi mi o "klasykę w sytuacji awaryjnej" a nie "dla przyjemności". Nie było czasu na nawigację elektroniczną Wiatru jak na lekarstwo, prąd spychał, a tu wyścig. Wisła była strasznie niska... |
Autor: | Jaromir [ 10 cze 2013, o 23:43 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): nie bardzo sobie wyobrażam profesjonalne - nie istotne czy za pieniądze, za michę czy za free - prowadzenie jachtu, bez umiejętności samodzielnej nawigacji bez udziału programów komputerowych, GPS, ploterów etc. Ile czasu wytrzymuje bateria laptopa, komórki, ręczniaka? Wyobraźmy sobie zwykle przejście drogą pasatową z Kanarów na Karaiby i uszkodzenie alternatora po tygodniu od wypłynięcia. Czy powierzylibyśmy życie swych najbliższych skipperowi, wiedząc że jacht prowadzi " zawodowiec" który nie umie określić długosci z kulminacji Słońca. Nie znam się na "profesjonalności" ale wiem, że całkiem bez umiejętności "określenia długości z kulminacji" przepływa Atlantyk trasą pasatową całkiem wielu skiperów. Jeżeli nie większość! BTW - wystarczająco dokładną nawigację na trasie oceanicznej załatwia generalka, ręczny GPS i ze trzy komplety bateryjek do niego. Włącza się go raz na dobę na kilkanaście minut. Na to wystarcza jeden komplet paluszków. Pozostałe dwa są na zapas... |
Autor: | Jaromir [ 10 cze 2013, o 23:56 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): Czy jest ktoś na forum, albo ktoś z forumowiczów zna kogoś, komu siadła cała "elektronika nawigacyjna" i był zmuszony nawigować klasycznie Marek - zabrakło chyba w Twoim pytaniu ram czasowych. Powszechne użycie odbiorników GPS na jachtach to zaledwie ostatnich 15-20 lat, wcześniej "elektronika nawigacyjna" sprowadzała się co najwyżej do posiadania echosondy... Wielu żeglarzy żyje i żegluje trochę dłużej - czy wszyscy oni są "klasykami"? |
Autor: | Ryś [ 10 cze 2013, o 23:58 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Niektóre to szkolili sie w Decce.... mile połechtan - boć czując siem "klasykiem" |
Autor: | Jaromir [ 11 cze 2013, o 00:51 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
RyśM napisał(a): Niektóre to szkolili sie w Decce.... No był sobie system Decca... Ale dopiero ostatnie modele były dostępne w wolnej sprzedaży i miały gabaryty oraz prądożerność akceptowalną na jachtach. Nie do zaakceptowania jednak, zwłaszcza w polskich realiach, była jednak cena odbiorników. "Decca Yacht Navigator Mk53" kosztował ca 2500 funtów - dostępny był przez ca. 10 ostatnich lat działania systemu, zlikwidowanego na wodach europejskich pod koniec XXw... Urządzenia innych firm (Phillips, RS, PE) były tylko nieco tańsze. |
Autor: | ins [ 11 cze 2013, o 01:02 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
pierdupierdu napisał(a): BTW - wystarczająco dokładną nawigację na trasie oceanicznej załatwia generalka, ręczny GPS i ze trzy komplety bateryjek do niego. Włącza się go raz na dobę na kilkanaście minut. Na to wystarcza jeden komplet paluszków. Pozostałe dwa są na zapas... Trzeba by takie dictum zaserwować egzaminatorom z RYA. Ręczniak jak i " stacjonarny plotter " są tylko elektronicznymi urządzeniami. Jeśli wprowadzi się im złe współrzędne punktu do którego chcemy dopłynąć to nie posiadając wiedzy i umiejętności pozwalającej na weryfikację tego co nam pokazuje komputer jesteśmy skazani na łut szczęścia. Chyba z dwa tygodnie wstecz polski kapitan posadził nowego Lagoona, na skałach niedaleko Sycylii ponieważ nie chciało mu się dokładnie analizować trasy którą wysmarował sobie od jednego WPT do drugiego, jacht udało się wprowadzić do portu ale zatoną już przy pomoście. Obecnie są instalowane na jachtach GPS z plotterami dotykowymi - wyznaczasz punkt startu, mety i komp pyta się czy ma przejąć kontrole nad jachtem. jeśli skipperem jest osoba która nie potrafi analizować prawidłowości wyznaczonej z automatu trasy, nie uwzględnia wpływu wiatru, prądu, nie chce się jej przeczytać locji, etc to skończyć się może to b. zle dla jachtu i załogi. |
Autor: | Jaromir [ 11 cze 2013, o 01:15 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): pierdupierdu napisał(a): BTW - wystarczająco dokładną nawigację na trasie oceanicznej załatwia generalka, ręczny GPS i ze trzy komplety bateryjek do niego. Włącza się go raz na dobę na kilkanaście minut. Na to wystarcza jeden komplet paluszków. Pozostałe dwa są na zapas... Trzeba by takie dictum zaserwować egzaminatorom z RYA. Ocean można całkiem legalnie przepłynąć bez żadnego kontaktu z egzaminatorami z RYA, zapewniam Cię ins napisał(a): Ręczniak jak i " stacjonarny plotter " są tylko elektronicznymi urządzeniami. Jeśli wprowadzi się im złe współrzędne punktu do którego chcemy dopłynąć to nie posiadając wiedzy i umiejętności pozwalającej na weryfikację tego co nam pokazuje komputer jesteśmy skazani na łut szczęścia. Pisałeś o braku umiejętności "określania długości z kulminacji" a nie o braku umiejętności wprowadzenia i sprawdzenia właściwych "współrzędnych punktu, do którego chcemy dopłynąć". Ani ja ani Ty nie pisaliśmy też jak dotąd o braku umiejętności analizowania trasy czy braku ochoty do przeczytania locji... Hmmm, czemu zmieniłeś temat? |
Autor: | ins [ 11 cze 2013, o 01:29 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
pierdupierdu napisał(a): Pisałeś o braku umiejętności "określania długości z kulminacji" a nie o braku umiejętności wprowadzenia i sprawdzenia współrzędnych punktu, do którego chcemy dopłynąć albo o braku umiejętności analizowania trasy czy braku ochoty do przeczytania locji... Hmmm, czemu zmieniłeś temat? Nie zmieniłem tematu tylko podałem przykład nadmiernego zaufania w cudowną moc GPS i ekranu z mapami. Problem nie dotyczy przecież astronawigacji która sam zaledwie rozumiem w zarysach, tylko tego czy wiedza tz klasyczna jest potrzebna do bezpiecznego żeglowania. Jeśli GPS jest w rekach osoby która nie potrafi zweryfikować prawidłowości wskazań urządzenia i nie potrafi zaplanować drogi bez tego urządzenia to nie ma znaczenia ile na jachcie jest GPS - ów Piotr Siedlewski |
Autor: | Ryś [ 11 cze 2013, o 02:18 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): Jeśli GPS jest w rekach osoby która nie potrafi zweryfikować prawidłowości wskazań urządzenia i nie potrafi zaplanować drogi bez tego urządzenia to nie ma znaczenia ile na jachcie jest GPS - ów Święte słowa. Pewien gość zaplanował trasę poprzez skałkę - bo jak zmniejszył mapę na ploterze to mu znikła... Waypoints... Raymarine Smart (hi hi) Pilot... Przyszło dziób szpachlować... |
Autor: | M@rek [ 11 cze 2013, o 06:52 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): nie bardzo sobie wyobrażam profesjonalne - nie istotne czy za pieniądze, za michę czy za free - prowadzenie jachtu, bez umiejętności samodzielnej nawigacji bez udziału programów komputerowych, GPS, ploterów etc. Ile czasu wytrzymuje bateria laptopa, komórki, ręczniaka? Wyobraźmy sobie zwykle przejście drogą pasatową z Kanarów na Karaiby i uszkodzenie alternatora po tygodniu od wypłynięcia. Czy powierzylibyśmy życie swych najbliższych skipperowi, wiedząc że jacht prowadzi " zawodowiec" który nie umie określić długosci z kulminacji Słońca. Piotr Siedlewski Widzisz to czy ktos umie ( umial) jest sprawa trzeciorzedna wobec braku sekstansu i publikacji . Ja mimo wszystko co jakis czas nanosze( zapisuje) pozycje z GPS i daje sobie rade z nawigacja zliczeniowa. Sekstans mialem w reku ostatnio na "Chopinie" gdzies w 2004-5. |
Autor: | M@rek [ 11 cze 2013, o 06:58 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Przypomne moze ze Kuba Jaworski przeplynal Atlantyk w OSTAR na zliczeniu, posilkujac sie przy Ameryce radionamiarami. Nie przeszkodilo Mu to w zajeciu znakomitego miejsca . Oczywiscie jako JK ZW taka umiejetnosc w czasie zdawania egzaminu posiadal jak wszyscy, ktorzy zdali ale malo kto astronawigacje praktykowal. |
Autor: | ins [ 11 cze 2013, o 07:43 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
M@rek napisał(a): Widzisz to czy ktos umie ( umial) jest sprawa trzeciorzedna wobec braku sekstansu i publikacji . . Specjalnie piszę o długości z kulminacji Słońca ponieważ do jej pomiaru nie potrzeba żadnej publikacji - wystarczy zegarek nastawiony w wiadomej skipperowi strefie czasowej i coś co ułatwi pomiar kąta wzniesienia Słońca nad horyzontem. Piotr Siedlewski |
Autor: | Maar [ 11 cze 2013, o 09:51 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
pierdupierdu napisał(a): Marek - zabrakło chyba w Twoim pytaniu ram czasowych. Nie, nie zabrakło.Powszechne użycie odbiorników GPS na jachtach to zaledwie ostatnich 15-20 lat, wcześniej "elektronika nawigacyjna" sprowadzała się co najwyżej do posiadania echosondy... Pytam o pad elektroniki nie z babskiej ciekawości (choć też ), lecz raczej po to, żeby mieć pojęcie, czy planowany sezon szkoleniowo-spiczowy będzie miał sens. No bo wiesz, ludzie przychodzą, robią notatki, słuchają, rozwiązują zadania nawigacyjne i nie bardzo wiadomo, czy wiedza, którą próbują posiąść jest tylko sztuką dla sztuki, czy faktycznie jest szansa, że kiedyś im się przyda. Dla mnie - organizatora - ma znaczenie, czy to co robię, jest tylko spotkaniem w gronie fajnych ludziów z pogaduszką w tle, czy odwrotnie. A tak BTW, to może ktoś z tych, którzy pisali zanim wątek zdryfował, napisałby parę słów więcej - pytałem kilka postów wyżej, tu: viewtopic.php?f=70&t=15614&p=233425#p233425 o kilka szczegółów, pls. |
Autor: | Moniia [ 11 cze 2013, o 10:16 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): (...) Obecnie są instalowane na jachtach GPS z plotterami dotykowymi - wyznaczasz punkt startu, mety i komp pyta się czy ma przejąć kontrole nad jachtem. (....) |
Autor: | Doktor [ 11 cze 2013, o 10:28 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
Maar napisał(a): No bo wiesz, ludzie przychodzą, robią notatki, słuchają, rozwiązują zadania nawigacyjne i nie bardzo wiadomo, czy wiedza, którą próbują posiąść jest tylko sztuką dla sztuki, czy faktycznie jest szansa, że kiedyś im się przyda. Dla mnie - organizatora - ma znaczenie, czy to co robię, jest tylko spotkaniem w gronie fajnych ludziów z pogaduszką w tle, czy odwrotnie. Myślę, że dopiero w tym poście dotknąłeś istoty zagadnienia. Ja na kursie już sie nie uczyłem astronawigacji, bo ktoś uznał, że już nie jest to konieczne, tak jak wcześniej na JKŻB, może w praktyce rzadko korzysta się z obliczania pozycji z namiarów, ale pozostała wiedza jest niezbędna aby, nazwę to „świadomie nawigować”. Co w moim pojęciu to oznacza, pisałem o tym już w kilku tematach poświęconych zagadnieniom nawigacji z różnym skutkiem, RyśM podał przykład wyznaczenia trasy bez znajomości tematu, Ins pisał o prądach i wietrze, to właśnie zagadnienia które przy wyznaczaniu waipointów na mapie elektronicznej są pomijane, a jeśli potraktujemy mapę elektroniczna jako wygodniejszą w użyciu papierową, zastępującą na jednym ekranie kilka, a GPS jako szybki znalezienie pozycji, cała reszta się nie zmienia, dalej musimy planować manewry na podejściówkach (duże zbliżenie na mapie elektronicznej), a nie na generalce, aby praca na takiej mapie miała sens i była wygodna ekran musi być jak największy, dalej powinniśmy uwzględniać wiatr i prąd, bo chartplotery tego nie robią, dalej nie pływamy sami i musimy uwzględniać inne jednostki. Wszystko to, czego nas na kursach uczyli, nadal ma praktyczne zastosowanie, tylko trzeba rozumieć czego się uczyliśmy i jak możemy to przenieść na mapę elektroniczną. |
Autor: | Moniia [ 11 cze 2013, o 10:44 ] |
Tytuł: | Re: Klasyczna nawigacja z przymusu |
ins napisał(a): (...). Problem nie dotyczy przecież astronawigacji która sam zaledwie rozumiem w zarysach (...) Oraz: ins napisał(a): (...) Specjalnie piszę o długości z kulminacji Słońca ponieważ do jej pomiaru nie potrzeba żadnej publikacji - wystarczy zegarek nastawiony w wiadomej skipperowi strefie czasowej i coś co ułatwi pomiar kąta wzniesienia Słońca nad horyzontem teraz poważniej. W świetle powyższego nie dziwi, że mieszasz. Masz rację mówiąc, że do określenia długości to tak średnio cokolwiek jest potrzebne oprócz DOBREGO zegarka. Dobrego, znaczy takiego którego chód w miarę znasz i który jest pod tym względem stabilny. Przypominam bowiem, że na mojej szerokości geograficznej, błąd jednej minuty to kilkanaście mil błędu... Choć w warunkach awaryjnych to wcale nie jest duży błąd, bo w takich warunkach celujesz w miejsca o rozmiarach setek mil, jak tylko sie da takie znaleźć po drodze... Natomiast nie masz racji, że potrzebujesz czegoś do określenia kąta, bo kąt jest Ci absolutnie do niczego nie potrzebny, póki interesuje Cię długość. potrzebny Ci jest jedynie czas kulminacji Słońca na Twoim południku, do czego wystarczy Ci kawałek listewki i marker do zaznaczania długości cienia Jak masz czym zmierzyć kąt, to nie zawracasz sobie głowy długością tylko starasz sie szerokość określić. Wbrew pozorom może być istotniejsza - a długość i tak wyjdzie jesli masz zegarek (jesli nie, to zawsze masz szerokość...). A z deklinacja można sobie poradzić.... I nie wiem jak teraz w szkołach uczą, ale ja obliczyć szerokość i długość podstawowymi, prostymi sposobami to nauczyłam sie w podstawówce... A co do Twojego hipotetycznego plyniecia przez Atlantyk, to podsumujmy to tak: cel po drugiej stronie ma KILKA TYSIĘCY mil, więc trudno nie trafić. Postęp w jego kierunku łatwo zaś utrzymywać określając nawet w przybliżeniu prędkość i kurs (co da sie zrobić bez kompasu nawet, ale awaria elektryczna tegoż by nie uszkodzila na przeciętnym jachcie). Zasady zliczenia są proste i nawet jak się ich zupełnie nie zna, łatwo wpaść na to co robić... Nie będzie to nic precyzyjnego, ale wybacz - w przedstawionej przez Ciebie sytuacji jest to typowa nawigacja awaryjna i trafienie w punkt po przeciwnej stronie oceanu przestaje jakby sie liczyć... Interesuje nas trafienie gdziekolwiek. Przy czym, jesli wszystko padło w pierwszym tygodniu, to prościej i bezpieczniej będzie wrócić. Trzykrotnie krótsza trasa, jacht sprawny więc na wiatr może płynąć a błąd takiej nawigacji zależy wprost od czasu jej trwania... A nam zależy na dotarciu do dowolnego portu w którym wymienimy alternator |
Strona 1 z 5 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |