To pozór, trochę jak z kablami do komputera stacjonarnego. Jest tego plątanina okropna, ale jak co do czego to raczej nie ma wątpliwości co w którą dziurkę

Zrobisz rzecz jasna jak zechcesz, ale tego typu operacje warto IMHO wykonywać na spokojnie i na porządnie, słowem, obiema nogami na ziemi.

Pozdrowienia - wielkanocnie już powoli, Jarek

[quote="tatajarek"]zosta napisał(a):
Zniechęca mnie trochę ilość lin wszelkiego rodzaju, które trzeba by potem na nowo poprzetykać.

To pozór, trochę jak z kablami do komputera stacjonarnego.
Jarku, kable od komputera jak wetkasz w dziurkę, to w zasadzie masz z głowy.
Regulacja olinowania po wyjęciu masztu, zajmuje "trochę" czasu i nie dla każdego jest taka oczywista.

_________________
Pozdrawiam
Roman

Wchodzimy w akademizmy jakieś IMHO niepotrzebne. W naciągu olinowania nie ma żadnych sztuk tajemnych i kiedyś była to jedna z pierwszych rzeczy, których się adept żeglarstwa dowiadywał. Zimowanie z postawionymi masztami nie było w modzie i każdorazowo się na jesieni łódkę rozbrajało i zbroiło na wiosnę. Działo się tak do czasu aż w Kotwicy niejaki bosman S[...] nie wymyślił inaczej. Zaraz następnego roku po wynalazku złamał się maszt na Dragonie, ale jak to mówią zupełnie inna historia...

Pozdrowienia - Jarek Czyszek

Podkreślenie moje.
A tak w ogóle to WESOŁYCH ŚWIĄT.

_________________
Pozdrawiam
Roman

Byłem bliski zakupu drabinki Deffee, ale transakcja nie doszła do skutku z niezrozumaiłych dla mnie powodów. Pomyślałem więc, że skoro tak, to i lepiej - sam też potrafię drabinkę sklecić. Jak pomyślałem, tak i zrobiłem.


Może nie widać dokładnie, ale wspiąłem się po masztowej drabince. Próbowałem tego sportu wcześniej bez i wierzcie mi, z drabinką wchodzi się na górę o niebo łatwiej i szybciej.

A tak ją zrobiłem:

Zosta, co tam majstrujesz na tym maszcie ?
Wpinasz rolfok ?

_________________
Wojciech1968 Port Rybnik
W życiu piękne są tylko chwile...

Ależ masz czujne oko! W rzeczy samej rolfok. Wszystko udało się... prawie. Najpierw się okazało, że śruba do jego mocowania do sztagownika jest za duża, a po przetoczeniu śruby wyszło, że chainplates (bozia wie jak to po polsku miałoby być) jest ciut za długie. Teraz mam przeszlifowane i być może jutro zakończę zabawę z rolfokiem

Udało mi się odszukać zdjątko przechylanego w Kołobrzegu ALMAKa. Założenie talii od strony pokładu było błędem i potem przechyliliśmy go jeszcze bardziej po prostu wybierając linę za top masztu z brzegu.
Taka ciekawostka.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek

Gdyby jeszcze ktoś szukał takiej drabinki:
http://www.alpintech.pl/index.php?p404,drabina-sznurkowa-dekarska-atestowana

_________________
Pozdr.
Tomek Niedbała

to duże jest, zwykła aluminiowa speleo podczepiona do fałów (na wszelki wypadek dwóch), do tego coś z manelstwa wspinaczkowego jako stoper na czas roboty i można wisieć samemu do "sądnego dna" albo zamiast" manelstwa" ławeczkę sobie wcześniej wciągnąć

http://www.alpintech.pl/index.php?p2471 ... owa-dl-010

http://www.alpintech.pl/index.php?p554, ... alva-10-mb

_________________
Norbert J. Zbróg
tylko wieśniacy nie tracą okrętów
www.njz.pl

Tak z innej strony. Chodzi o "sztukę tajemną" związaną z ustawianiem masztu po jego wyjęciu. Można i warto, nawet jak ktoś umie, zaznaczyć sobie taśmą izolacyjną na wszystkich ściągaczach miejsce do którego dochodzą kontry. Oraz opisać taśmą papierową, która lina jest która (tak samo jak ściągacze). Gdy po zimie stawiamy maszt, mamy wstępne ustawienia odtworzone.
Warunek - ściagacze powinny być skręcone równo z obu stron beczki. Czyli końcówki trzeba łapać z obu stron beczki jednocześnie.
Ortodoksi mierzą suwmiarką skręcenie ściągaczy i zapisują to w zeszycie. Też można, ale metoda z taśmą na beczkach wydaje się wystarczająco dokładna dla "nieścigantów".
A czy warto? Nooo, czasami warto
Jak wyjąć/wstawić maszt? Najlepiej przy pomocy dźwigów masztowych, ale jak nie ma (a nie chcemy normalnego dźwigu), a jacht jest na wodzie (choć na lądzie raz też tak zrobiłem) to można przy pomocy dwóch innych jachtów.
Wływa się swoim jachtem między dwa inne. Te dwa inne mają maszty ustawione w jednej linii. Nasz maszt też ustawiamy prawie w tej linii. Z jachtów obok zaczepiamy po jednym fale do naszego masztu (ja to robię przy pomocy pętli z grubszej lini owiniętej z dużym luzem wokół masztu). Podciągamy oba fały symetrycznie aż pętla podejdzie pod saling. Gdy salingi są dwa albo więcej to ten numer nie przejdzie i trzeba wjechać na maszt żeby zaczepić odpowiednio wysoko oba fały.
Dalej sprawa jest prosta - napinamy fały na jachtach obok, luzujemy, odpinamy nasz takielunek, luzujemy fały i powoli kładziemy maszt na pokładzie. Potrzebnych do tego jest kilka osób: po jednej do fału na jachtach obok, i ze dwie przy pięcie masztu, jeszcze jedna do pomocy na drugim końcu
Stawiamy maszt podobnie, tylko odwrotnie
Metoda przećwiczona dość dokładnie i wielokrotnie w ostatnich latach na dwóch jachtach, niezbyt dużych.
Jeżeli maszt wisi tak, że środek ciężkości jest w okolicy zaczepienia fałów, albo ciut powyżej to warto na dole przywiazać solidną i dłuższą linkę

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Ortodoksi mierzą suwmiarką skręcenie ściągaczy i zapisują to w zeszycie.

Ja mam zapisane cienkim wodoodpornym mazakiem przy podwieziach bo nie chce mi sie szukac zeszytu

Zawsze można wpisać w dziennik Ale oczywiście każda metoda dobra, żeby wiosną nie kombinować

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl