Ulegamy chyba niezdrowej chęci roztrząsania spraw pobocznych i mało znaczących.
Niemniej - pociągnę
:
Zbieraj napisał(a):
pierdupierdu napisał(a):
Po pierwsze - drukowania i wysyłki nie zlecało PZŻ żadne ministerstwo fikołkowe, ale sejm - w ustawie o żegludze sródlądowej
Jesteś pewien????
Tak, jestem pewien - Ust o żegl śródl. Art 37a ust7, 11, 12, etc:
"7. Dokument, o którym mowa w ust. 3, określający uprawnienia do prowadzenia określonej wielkości jachtów żaglowych albo motorowych na określonych wodach wydaje właściwy polski związek sportowy osobom posiadającym odpowiednią
wiedzę i umiejętności z zakresu żeglarstwa oraz spełniającym inne wymagania
określone w przepisach wydanych na podstawie ust. 15..........................
10. Za czynności związane z wydaniem dokumentu, o którym mowa w ust. 3, pobiera
się opłatę, która stanowi dochód właściwego polskiego związku sportowego..................
12. Właściwy polski związek sportowy prowadzi ewidencję wydanych dokumentów,
o których mowa w ust. 3, oraz gromadzi zaświadczenia ze zdania egzaminu będące
podstawą do wydania tych dokumentów."Zbieraj napisał(a):
pierdupierdu napisał(a):
nie wiem z czego cieszyłby się PZŻ, ale jego przedstawiciele podczas prac nad ustawowymi rozwiązaniami dotyczącymi żeglarskiej kwitologii na propozycje aby egzaminami i wydawaniem patentów zajął się kto inny (np. pan starosta) reagowali głębokim oburzeniem.
Jarku, mówimy o dwóch różnych rzeczach. Ty mówisz o egzaminowaniu i wydawaniu patentów, a ja mówiłem tylko i wyłącznie o samym drukowaniu (czy emisji, cholera wie jak to nazwać) plastykowych kartoników. To nie to samo.
Jesteś pewien????
Zwłaszcza - czy jesteś pewien, że ma jakiś sens rozważanie czy przypisane PZŻ w ustawie "wydawanie dokumentów", "czynności zwiazane z wydawaniem", "ewidencję" można rozpatrywać jako coś innego niż ich drukowanie, wysyłkę, ewidencjonowanie, etc?
Zbieraj napisał(a):
pierdupierdu napisał(a):
aby przestać borykać się z tymi okropnymi patentami wystarczy by PZŻ samorządnie i niezależnie zgłosił, że ich już więcej nie chce ani egzaminować ani papierów wydawać.
Dałoby się to zrobić, ale chyba masz na myśli bardzo odległy fiuczer. Na razie jest jak jest. PZŻ jest zobligowany przepisem (wszystko jedno - ustawy czy rozporządzenia ministra do spraw dowolnych, wydanego z delegacji tej ustawy) i nie może, jak dziecko, powiedzieć: Ja nie chcem kaszki, ja nie lubiem kaszki.
A co jemu, temu pezetżetu przeszkadza nie lubić patentowej kaszki?
Co przeszkadza działaczom pezetżetu postulować uwolnienie ich sportowego stowarzyszenia od udziału w tak dolegliwych i zbędnych (sportowemu stowarzyszeniu....) czynnościach okołopatentowych?
Czy to nie w statucie związku zapisano
"Związek jest organizacją samorządną i opiera swoją działalność na pracy społecznej osób w nim stowarzyszonych."Zbieraj napisał(a):
Jeżeli mamy być państwem prawa, to prawo obowiązuje, nawet wg zasady durna lex, sed lex.. Gdyby PZŻ postanowił, że ma w nosie jakieś tam patenty i nie chce się nimi zajmować, to musi to najpierw uchwalić na najbliższy sejmiku, potem zgłosić do Minsporta itd. Znając dotychczasowe tempo legislacji w tej dziedzinie ....
A zajmował się kiedyś jakiś Sejmik PZŻ kwestią przyjęcia lub odrzucenia zleconego zadania z dziedziny administracji publicznej?
BTW - tempo legislacji w dziedzinie jest znane. W ciągu ostatnich 15 lat funkcjonowały trzy różne ustawy określające w ramy prawne dla "patentów". Nowelizowane w tym okresie były te ustawy po kilka razy każda...
Czy członkowie Zarządu PZŻ zgłaszali kiedykolwiek Minsportowi albo bezpośrednio posłom niechęć do wydawania patentów - choćby przy okazji prac nad którąś z kilkunastu nowel każdej z trzech ustaw "patentowych" w konsultacji których uczestniczyli?
Ja pamiętam, że przy okazji tworzenia kolejno każdej z wyżej wspomnianych ustaw działacze PZŻ pilnie dbali, by aby ich związek umacniał się w pozycji wykonawcy i beneficjenta wydawania patentów (szkolenia i egzaminowania też, ale skupmy się na samym wydawaniu kwitów). Czemu ci działacze tak czynili, jeżeli powierzone czynności z dziedziny administracji publicznej (np. wydawanie patentów) są tak upierdliwe i niepotrzebne związkowi jak twierdzisz?
Pamiętam też, że jedyna sprawa o którą w kwestii wydawania kwitów działacze PZŻ walczyli - to maksymalnie wysokie opłaty za tą czynność. Czemu tak czynili - nie trzeba mi tłumaczyć...
Zbieraj napisał(a):
pierdupierdu napisał(a):
"Odpowiednio zabezpieczone archiwum" przechowujące dane na temat mojego kwita sternika mieści się w pożółkłym skoroszycie na górnej półce w drugim regale od okna w pokoiku niejakiego Batko, w Gdyni.
Znowu mówimy o różnych rzeczach. Ja o PZŻ, Ty o POZŻ. Nie ważne czy te firmy graja w jednej drużynie każda w innej. Są to dwie różne firmy.
Owszem - patenty wydaje PZŻ i to właśnie PZŻ powinien z litery każdej z trzech wymienionych wcześniej ustaw zajmować się ewidencją patentów.
Tymczasem jedyny ślad po wydanym mi onegdaj przez PZŻ kwicie znajdował się w pożółkłym skoroszycie u pana Batki, w całkiem przecież odrębnym stowarzyszeniu o nazwie POZŻ.
Tyle mam do powiedzenia na temat kosztów tego co określiłeś słowami:
"o czym użytkownik patentu nie wie: utrzymywanie zabezpieczonego odpowiednio archiwum i konieczność przechowywania tego przez 20 czy może nawet więcej lat, co nakazują inne, zupełnie nie żeglarskie przepisy".