W czasach PRL, czyli realnego socjalizmu pływało się do braci ze wschodu, czyli do ZSRR. Witani tam zawsze byliśmy "owacyjnie", albowiem przyjaźń (czyli drużba), była wpisana w konstytucję PRL. Przed wpłynięciem trzeba było dokladnie i zgodnie z procedurą wejście zgłosić. Jedną z obowiązkowych informacji, było podanie nazwiska kapitana. Pech (lub szczęście) kapitan nazywał się Drużba. Kapitan zgłasza wejście i słyszy pytanie, kakaja familia kapitana ? Drużba. Da ja znaju, szto drużba, no kakaja familia kapitana. Familia kapitana-Drużba. Itd. Bohaterscy radzieccy pogranicznicy czekali na kei. Po sprawdzeniu dokumentów szczerze się śmieli. No i gdie siewodnia drużba sowieckowo i polskiego naroda ?

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak

Nie pamiętam kto to wtedy szedł Zaruskim, ale na radiu zgłaszają wejście: "my idziom Gienierałom Zaruskim" a z drugiej strony: "za kakom ruskom gienierałom wy idziocjie?!"

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa

Podobna anegdota dotyczy Kapitana Głowackiego

- Tu Kapitan Głowacki
- Sdrastwujtie, tu ljetnant Kowalow. Kakije u was nazwanie sudna ?
- Kapitan Głowacki
- Da, my uże znajem familiu kapitana, a kakije nazwanie sudna ?
- No parusnik Kapitan Głowacki
- ...