Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 25 lis 2024, o 06:20




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 31 paź 2018, o 12:42 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 lip 2013, o 16:44
Posty: 1743
Lokalizacja: Szczecin
Podziękował : 264
Otrzymał podziękowań: 976
Uprawnienia żeglarskie: KJ
Grenlandia fascynowała nas "od zawsze". Szczególnie ta wschodnia - mało znana, dziewicza. Relacja z wyprawy Solanusa tylko zaostrzyła apetyt na popłynięcie jak najdalej właśnie przy wschodnim wybrzeżu wyspy. Oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę, że określenie "wzdłuż brzegu" w wypadku Grenlandii Wschodniej jest dość umowne. Pak lodowy blokuje dostęp do wyspy i można tylko płynąć tak jak on pozwoli. Nie ma lodowych prognoz, zawsze są to mapy sprzed doby czy dwu. Jak szybko przemieszcza się lód wie ten, kto choć raz był w rejonach polarnych. Zdając sobie sprawę z wymagań takiego rejsu, do udziału w nim zaprosiłam sprawdzonych żeglarzy. Udało się zebrać 16 osób świadomych tego co może nas czekać, przygotowanych na pływanie długie i w rożnych warunkach. Na 450 godzin rejsu, w morzu byliśmy 425 godzin.
Z każdą osobą długo przed rejsem rozmawiałam i wszyscy poznali mnie natomiast między sobą załoga się nie znała. Liczyłam na to, że skoro ja ich nie odstraszyłam to jakoś to będzie. Cała załoga stawiła się na pokładzie dzień przed terminem mustrowania (w dzień techniczny dla jachtu) i dzielnie pomagała w przygotowaniach.
W ramach wieczorka zapoznawczego z Longyerbyen popłynęliśmy do Barentsburga i tam w Krasnym Miedwiedziu się integrowaliśmy. Żegnając Barentsburg żegnaliśmy ląd na wiele dni. Pogoda generalnie sprzyjała, morska adaptacja przebiegała stopniowo i łagodnie. Gdy przyszły sztormowe dni wszyscy funkcjonowali normalnie. Poza kambuzem - przechyły były takie, że używanie kuchenki było już niemożliwe i wcześniej nagotowany ryż stał się nieomal potrawą kultową.
Pierwsza radość to przekroczenie południka zerowego na szerokości 77,41 N. Okazja do radości. Rozpoczęliśmy "spadanie" na południe by wejść w pak. Po znalezieniu wejścia zwrot i ponowna żegluga ku północy. Cisza, mgła, świadomość że jesteśmy bardzo daleko i sami. Coś niepojętego. Dookoła kra, niektóre trzeba odpychać od jachtu. Każda fascynująca, na jednej z nich wita nas bały miś. Takie symboliczne przywitanie już u progu 79 stopnia szerokości północnej. Warunki pogodowe usypiające czujność. Jest gładko. Bez problemu możemy dopłynąć do 80 stopnia. Kontaktujemy się z bazą w Daneborgu. Chcieliśmy ich odwiedzić. Niestety jest to nie możliwe. Pak lodowy odciął stację tak skutecznie, że w tym roku nic do nich nie wpłynęło i nie wpłynie. Dostajemy od nich ostrzeżenie pogodowe o dwu sztormach. Jeden idzie od północy prosto na nas, drugi już czeka od południa. W takiej sytuacji płyniemy na czas. Tyle ile się da na północ i odwrót. Osiągamy 79,4 N. Szampan, sesja zdjęciowa, wodowanie butelki z listem (poczta morza :rotfl: ) i z żalem ale odwrót. Tak każe rozsądek. Andrzej nawiguje rozsądnie i na czas uciekamy z paku. Wpadamy pomiędzy dwa niże i tak ślizgamy się między nimi. Pierwszym miejscem gdzie możemy wpłynąć by stanąć na Grenlandii jest King Oskar Fijord. Każdy z załogi ma już za sobą kilka rejsów polarnych/norweskich więc fiordy zna. Ten jest niesamowity. Jeden z najpiękniejszych jakie widzieliśmy. Słońce, gładziutko - sielanka. 3 chłopa zdecydowało się na kąpiel. Oczywiście udają, że to sama radocha w tym zimnym. Kilka godzin pętamy się po lądzie pobliskim, odnajdujemy ślady bytowania zwierząt, z misiem włącznie. Na nasze szczęście tego ostatniego nie spotykamy. Jest już wrzesień, a kolory nas otaczające są tak intensywne. Kwiatowe dywany utkane z roślinek od soczystej zieleni przez bordo, żółte po delikatne białe płatki. Pomiędzy kwiatkami uwijają się motyle. Ba , nawet pajęczynki i pajączki są. I całe szczęście bo ktoś musi tamtejsze komary wcinać. Komary jakieś inne od naszych. Nie słychać ich. Po ugryzieniu nie swędzi tak od razu, dopiero po kilku godzinach i to już mało komfortowe. Szczęśliwie nie było tego dużo. Wszystko jest takie inne i takie fascynujące. Tu chciałabym zamieszkać. Po kilku godzinach wracamy na jacht, podnosimy kotwicę i kierunek Scoresby Sund. Buja nas nieco ale kto by się tym przejmował ?
Załącznik:
King Oskar Fjord 1.jpg
King Oskar Fjord 1.jpg [ 85.34 KiB | Przeglądane 4533 razy ]
- czy forumowa bandera była dalej na Północy ?
Załącznik:
King Oskar Fjord 2.jpg
King Oskar Fjord 2.jpg [ 135.76 KiB | Przeglądane 4533 razy ]

Załącznik:
Pierwsze zejście na ląd po 14 dniach żeglugi.jpg
Pierwsze zejście na ląd po 14 dniach żeglugi.jpg [ 133.8 KiB | Przeglądane 4533 razy ]

Załącznik:
Jeszcze tylko 1000 km do Bieguna.jpg
Jeszcze tylko 1000 km do Bieguna.jpg [ 105.52 KiB | Przeglądane 4533 razy ]

Załącznik:
Arktyczna noc we wrześniu.jpg
Arktyczna noc we wrześniu.jpg [ 98.53 KiB | Przeglądane 4533 razy ]

cdn

_________________
Jestem w tym wieku, że milczę gdy ktoś opowiada głupoty.
Szkoda mi czasu na walkę z idiotami.
Hania - Halina - Inka



Za ten post autor Hania otrzymał podziękowania - 4: Fazi, Maar, Micubiszi, taka_jedna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2018, o 09:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 lip 2013, o 16:44
Posty: 1743
Lokalizacja: Szczecin
Podziękował : 264
Otrzymał podziękowań: 976
Uprawnienia żeglarskie: KJ
Im bliżej Scoresby Sund tym bardziej uświadamiamy sobie, że lada moment rejs się zakończy. Przyroda nieco łagodzi to co w sercu. Wszechobecne kry zastępują góry lodowe. Opływamy co ciekawsze odnajdując w ich kształtach stwory różne. Może uda się na którejś wylądować. Niestety, ani tu ani już w samym fiordzie nie ma na tyle bezpiecznej by ją zdobywać. My mówimy trudno, a Artur jest nieszczęśliwy. Targał czekany i jakieś tam jeszcze ustrojstwa i tak bardzo chciał się wykazać :cry: Okazuje się, że te nasze ubiegłoroczne zdobywanie Terytorium Zamorskiego było wyjątkowe. Tegoż też już nie odnajdujemy. Może jest gdzieś na Atlantyku ? A może zawróciła w głąb fiordu ? One mają własny napęd i własne zamiary, żeglują odmiennie od prądów i wiatrów.
Noce są już ciemne, jest co robić na wachtach - trzeba wypatrywać gór. Nie można polegać na radarze. Są przecież takie, które wystają ledwo-ledwo ponad wodę a są bardzo groźne. Nagrodą są zorze polarne. Ciekawostka: pokazała nam się biała zorza, na zdjęciach wyszła na zielono. Zielone też są. Ta będzie widoczna już na Islandii. Zjawisko fantastyczne, trudne do opisania, to trzeba zobaczyć w naturze. Załoga na hasło wachty o nieludzkiej godzinie wyłazi z kabin, zdjęcia i cisza. Nikt nie psuje atmosfery zbędnym gadaniem.
Wpływamy do fiordu, kotwica na dno, ponton na wodę. Pierwsza grupa na ląd. Zdobywają Ittoqqortoormiit. W drugiej grupie i ja stawiam stopy w znanym już sobie miejscu. Od razu widać zmiany. Główna droga już nie szutrowa a betonowa, w wielu domach wymienione okna, zlikwidowany bar, zero alkoholu w sklepie, zamknięty kościół (brak duchownego, proponowaliśmy naszemu Tomkowi posadę pastora a Zgrzybowi kościelnego. Pewnie ze strachu, że ich zostawimy bardzo pilnowali się pontona), tegoroczny policjant grzeczny służbista. O skorzystaniu z neta i ściągnięciu prognozy możemy pomarzyć. Jacyś ubiegłoroczni żeglarze nadużyli gościnności i Duńczycy zakazali udostępniania. Cóż to za gnoje byli ? Zostawiamy miejscowej władzy upominek w postaci naszych krówek pięknie
i na ludowo zapakowanych - a niech ma i chociaż nas milej wspomina.
Uzupełniamy prowiant, kolejnego dnia udaje nam się dotankować paliwo (podchodzimy dość blisko rufą do nabrzeża, wąż sięga i akcja sprawnie idzie), woda mniej sprawnie bo trzeba tankować do baniaków, z tych do zbiorników. Chłopaki zmęczone ale zadowolone z posiadania wody. Nie musimy oszczędzać. Czas nie chce się zatrzymać i opuszczamy wioskę. Jeszcze kilka kółek wokół gór lodowych i wychodzimy na wody otwarte. Tuż przed Grimsey obowiązkowe łapanie ryb. Dorsze w ilościach masowych i jakieś inne pojedyncze. Na Grimsey kuchenka na ląd i masowe smażenie. Ja robię zupę rybną i roladę. Wyżerka. Uciekamy z Grimsey bo już wieje, wpadamy świtem w islandzki fiord, wieloryby pokazują swoje grzbiety i płetwy. Akureyri. Cumy na ląd. Hania na ląd i sklep - kolacja kapitańska do odpracowania. Załoga sprząta, wieczorem muzyka, wymiana adresów, pożegnania. Od samiutkiego rana załoga się wymustrowuje. 11.09.2018 koniec rejsu.
Załącznik:
Lodowa Gąsienica.jpg
Lodowa Gąsienica.jpg [ 137.58 KiB | Przeglądane 4446 razy ]

Załącznik:
Drogi plakat.jpg
Drogi plakat.jpg [ 141.34 KiB | Przeglądane 4446 razy ]

Załącznik:
Urocze psiaki.jpg
Urocze psiaki.jpg [ 137.55 KiB | Przeglądane 4446 razy ]

Załącznik:
Znudzona Inuitka (1).jpg
Znudzona Inuitka (1).jpg [ 145.45 KiB | Przeglądane 4446 razy ]

_________________
Jestem w tym wieku, że milczę gdy ktoś opowiada głupoty.
Szkoda mi czasu na walkę z idiotami.
Hania - Halina - Inka



Za ten post autor Hania otrzymał podziękowania - 2: Fazi, taka_jedna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 248 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL