To ja moze tak bardziej praktycznie spytam. Warunki wyjsciowe - mam w tej chwili genue 135% na rolerze. Jak dotad ta konfiguracja sprawdzila sie przy wietrze do 35knt(raczej z wiatrem, w gornej granicy bajdewindem srednio to przyjemne bylo, ale to inna sprawa), refuje sie prosto i tu z rolera bym w zyciu nie zrezygnowal. Raczej wolalbym nie wychodzic z kokpitu na dziob jak nie musze. Zony czy syna tez tam nie wysle.

Pomyslalem, zeby na ciezsze warunki, ktorych i tak staram sie za wszelka cene unikac, no ale moga sie zdarzyc, dolozyc drugi sztag.

I tu pytanie - czy zrobic go z rolerem czy bez? Jezeli bez to dlaczego? Czy wewnetrzny, krotki i odpinany czy raczej rownolegle ( to sie tu chyba Solent stay nazywa).

Plywamy zdecydowanie turystycznie, bez zaciecia regatowego i dlugich przelotow (ale mamy ambicje je wydluzac). Raczej zostaniemy w porcie, niz bedziemy walczyc ze zbyt silnym wiatrem, co w naszym obecnym modelu plywania jest przewidywalne w 90% przypadkow.

To ja Ci praktycznie odpowiem. Pomyśl o zwijaczu - porządnym, z kretlikiem mocowanym w tym samym punkcie co obecny sztag na gorze masztu - coby nie komplikować i nie tworzyć nowego usztywnionego punktu na maszcie, co wymagałoby baksztagow. Dokładna wysokość i tak zależy od wybrania fału, ale chodzi o miejsce mocowania bloku (i przyłożenia siły).

W ten sposób masz dużą genuę na rolerze, a jak chcesz użyć mniejszych sztaksli - możesz łatwo wczepiać zrolowane żagle i szybko zmieniać. I czasami, jak już dojdziesz do wzajemnych ustawień, moc ustawić częściowo zrolowaną genuę z mniejszym sztakslem wewnątrz. To daje naprawdę ciekawe możliwości przy najmniejszych ingerencjach konstrukcyjnych…

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Ps zanim ktoś się zacznie czepiać - tak, najtańszy zwijacz pozwalający na sensowne zrobienie tego jaki znam - po zniżkach jakie dostałam to jakieś £800-£900.

Znaczy, ja płaciłam £1400 za dwa, ale było to jednak kilka lat temu… Profurl z klasycznym bębnem, nie liną „bez końca”.

Do tego żagle do stosowania w tym rozwiązaniu wymagają wszycia w lik tzw. torsion rope (z jakiś kompletnie niezrozumiałych powodów nazywaną anti-torsion rope - ale nie chodzi o to, że się nie skręca a o to, że przenosi moment skręcający na całej długości, zachowuje się jak pręt nie lina) - stalówka w liku się nie sprawdzi… przy 4 sztakslach ta robota u zaprzyjaźnionego żaglomistrza (i byłego samotnika z Mini) Andrew Wooda kosztowała mnie wtedy £100.

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Trudno, ale jest też kwestia skali i miejsca. Poza tym, w dłuższym rejsie, i tak nie masz wyjścia, nawet mając zbiornik na fekalia.
Nawet Szwed, idąc na ryby, też nie ma ze sobą kibelka, czy na lądzie, czy na łódce.
U mnie jest zwykły kibel morski, ręczny, bez zbiornika. I uważam że jest to ważny element bezpieczeństwa na morzu, w złej pogodzie zwłaszcza.
Przy czym wyraźnie rozróżnijmy posiadanie kibelka w ogóle, od posiadanie kibelka ze zbiornikiem.
Oczywiście kibel dla płci pięknej jest ważniejszy niż dla facetów, ale jak nawali, to i wiaderko da radę.

Co do awarii - ja tam nie wiem, ale Annie nawalił, więc to się zdarza. Być może ma elektryczny, to wtedy trudno się mówi - sam sobie człeku winien jesteś.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl