Mogę z pełną odpowiedzialnością polecić do kambuzowych zapasów coś co niedawno i trochę przez przypadek odkryłem - mielonka do pieczywa marki TESS. Jest sporo produktów tego producenta ale szczególnie smaczny jest "Przysmak śniadaniowy". Zalety - do momentu otwarcia nie trzeba przechowywać w lodówce, chociaż wiadomo że leżenie na słońcu nie jest wskazane. Ale w sklepie nie stoi w żadnych chłodziarkach. Odkryłem trochę przez przypadek, cena jest śmieszna (u mnie w spożywczym 2zł) i moja pierwsza reakcja była taka że w takim razie to nie może być dobre - pewnie sama chemia. No i pewnie tak właśnie jest ale w smaku jest naprawdę wyśmienite. No i ta galaretka na brzegach W zaciszu kuchni smakuje wyśmienicie, a na świeżym powietrzu przy morskiej bryzie będzie nie do opisania. Z pełną odpowiedzialnością polecam wszystkim wilkom morskim. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi samemu organizować jakiś rejs to na 100% ten produkt znajdzie się w moich zapasach. Ahoj!

_________________
Pozdrawiam

Podobne cos dla psa kupuje

Ale jak się zje na morzu w tajemnicy przed psem, to nie będzie miał pretensji i nie pogryzie też .

_________________
Pozdrawiam - Paweł Dąbrowski
Stopy wody pod kilem i pełnych zbiorników.

No dobra - napisałem przecież że to nie jest kwintesencja zdrowej żywności Ale całe życie nie można wcinać sałaty i popijać mineralną. Smakuje nieźle - stawiam w zastaw całą swoją reputację (której i tak tutaj jeszcze nie mam )

_________________
Pozdrawiam

Moitessier opisal w jednej ze swoich ksiazek jak przed wyprawa na atlantyk probowal u producenta zaopatrzyc sie w psie ciasteczka, ktore ponoc byly calkiem smaczne, a na pewno pozywne, ale zbyto go niestety informacja, ze przeznaczony nie sa dla ludzi.

Masz rację - pewno, że nie. Ale jest jeszcze krakowska sucha!!

_________________
Pozdrawiam - Maryla
http://www.emerytnafali.blogspot.com

Znęcanie się nad zwierzętami jest karalne...

_________________
Jaromir Rowiński aka pierdupierdu
Jeżeli masz ochotę komentować takie poglądy, których co prawda nigdy nie wyraziłem, ale które kompletnie bez sensu i z sobie tylko znanej przyczyny usiłujesz mi przypisać - droga wolna. Śmiesznych nigdy dość...

Eeee, tam... Nie znacie się!

Było to jakieś 10 czy 15 lat temu, we wtorek. Na pewno we wtorek, bo był to (i jest) stały termin spotkań klubowych. Gdy wedle północy tzw. Stara Chichesterowa, mieszkająca piętro pod klubowym lokalem, zaczęła stukać miotłą w sufit - towarzystwo postanowiło zmienić lokal na mieszkanie wicekomandora, aby dalej kontynuować hmmmmm.... poważną dyskusję nad problemami życia żeglarskiego w Krakowie, Polsce i na świecie

(Mała dygresja - mąż tejże pani z dołu wyglądem przypominał - wypisz, wymaluj - Sir Francisa, stąd ta ksywa).

Ciąg dalszy klubowej dyskusji plenarnej u Ramba okazał się bardzo owocny, toteż w pewnym momencie ciut zgłodnieliśmy. Jaco poszedł do kuchni (gospodarz niespecjalnie się interesował, po co), skąd po paru minutach wrócił z dymiącą patelnią pełną pysznego mięska, w rodzaju jakiejś mielonki, czy czegoś tam, obficie doprawionej przez Jacka znalezionymi przyprawami. Było pyszne! Naprawdę!

Awantura wybuchła o świcie, gdy Rambo postanowił dać żreć kotu i stwierdził ekspens w zapasach kocich puszek

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma

TWAPM