Przekopałam cały dział i kawałek innych i nigdzie nie znalazłam takiego tematu, jeśli coś przeoczyłam, to z góry modów przepraszam.

Stało się: 18. czerwca płynę na tydzień na Bałtyk. Niestety fundusz, który mogę przeznaczyć na ekwipunek jest dosyć ograniczony. Bardzo proszę o poradę doświadczonych żeglarzy, a mianowicie: czy można obejść się bez profesjonalnego sztormiaka na takim rejsie? Myślałam o tym, żeby kupić dobrą kurtkę, na to założyć mój gumowy sztormiak z śródlądzia, coby się uszczelnić, do tego ciepłe spodnie i na to również gumowe spodnie-ogrodniczki. To wystarczy, czy nie obędzie się bez czegoś bardziej "przeznaczonego na takie wypady"?

Z góry dziękuję za odpowiedź.

_________________
Pozdrawiam, Agnieszka Szadurska

Wystarczy.

Co prawda nie będziesz top-trendy, ale pomysł ze sztormiakiem made in zakłady gumowe w Olsztynie nie jest zły

ps. Takie gumiaste twory są różne. Bywają czasami w ogrodniczym "ortalionopodobne" z suwakiem. IMHO suwak jest lepszym (czyt. mniej cieknącym) rozwiązaniem od "pstryczków" w żółtkach.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa

Dołóż jeszcze rękawiczki i czapkę i wszystko będzie ok. A jak pogoda dopisze, co jest prawdopodobne, to tego nie użyjesz..

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak

Wystarczy całkowicie.
Bez ubioru "przeznaczonego na takie wypady" udało mi się żeglować po Bałtyku i Zatoce pierwsze ćwierć wieku żeglowania.

_________________
Jaromir Rowiński aka pierdupierdu
Jeżeli masz ochotę komentować takie poglądy, których co prawda nigdy nie wyraziłem, ale które kompletnie bez sensu i z sobie tylko znanej przyczyny usiłujesz mi przypisać - droga wolna. Śmiesznych nigdy dość...

Dziękuję za odpowiedzi. Wiem, że pytanie nie było przesadnie twórcze, ale nikt nie umiał mi powiedzieć, że nie muszę inwestować w Henri Lloyda, a wolałabym, żeby nie było klapy... Dzięki w każdym razie, nawet za tę lakoniczną odpowiedź

_________________
Pozdrawiam, Agnieszka Szadurska

Agnieszka i nie tylko.
Jakieś dziesięć lat temu musiałem zmienić swój kwipunek morski(sztormiak, kalosze,koszule)
który pochodził jeszcze z lat 70-tych. Poszedłem do sklepu żeglarskiego we Wrocławiu i wyszło mi że przekracza to koszt dwutygodniowego rejsu. Pamiętam tylko że kalosze o dumnie brzmiącej nazwie "kotwice" kosztowały 230,-PLN. W drodze powrotnej zejechałem do hurtowni odzieży roboczej. Tam "kotwice" tego samego producenta zmieniły nazwę na
buty gumowe za 35,-PLN, sztormiak na "lekkie warunki" na zestaw przeciwdeszczowy, a koszule(też tego samego producenta) z "morskich" na ocieplane. Całość ok. 100-120 zł.
"Kotwice " mam do dzisiaj, koszule wypłowiałe też, kurtkę od sztormiaka biorę jak pływam po Bałtyku, niestety spodnie już mi się na dupie przetarły i musiałem je zmienić.
Życzę udanych zakupów.
Roman

_________________
Pozdrawiam
Roman

Chyba złowrogiej .

_________________
http://rejsy.org.pl/
Ze względu na cenzurowanie forum i promowanie niesportowych zachowań od 04.08.2011,brak zainteresowania forum.

Teraz rozumiem, dlaczego w listopadzie chodziłeś boso

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl