Bo, że na pułkowników, czyli coloneli masz... to wiem....

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

Gdzie tak napisałam?

Hmm.

Przede wszystkim upór Katrine przy tezie o strasznej zaraźliwości WZW C ( i gwoli informacji,"C" to nie jest jeszcze koniec literek...) przeraża. W ten sposób myśląc ludzie w autobusie powinni przecież odkażać poręcze..

Osobiście popieram argumenty Zbieraja ( z całym szacunkiem), ponieważ - o czym niektórzy zapomnieli - istnieje jeszcze takie coś jak wiremia, czyli obecność wirusa we krwi danej osoby (podobny parametr monitoruje się u osób z HIV). Osoby wiedzące, to często osoby leczone ( a przynajmniej przeleczone..) i z niską wiremią = mało groźne.
Najgorzej, że większość chorych w Polsce nie jest w ogóle świadoma swojej infekcji (no więc nie zgłasza skipperowi, zresztą zgodnie ze swoją wiedzą, niekoniecznie coś zatajając), a wiremię ma wysoką. Czasem bardzo wysoką.
Nie miałbym nic przeciwko pływaniu z osobą, która swoją chorobę zna i się leczy, zresztą akurat kilku moich znajomych jest chorych. I jakoś się od nich nie izoluję

Katrine - każdy może być chory, zrozum, i nie mieć pojęcia. Dopiero jak ma AspAT/ALAT w kosmos w badaniach okresowych to wtedy się szuka czemu..

Nie widzę żadnej potrzeby żeby załoga spowiadała się z swoich chorób.
Po co wiedzieć czy ktoś choruje na WZW B, C czy HIV? Dopóki nie zamierzasz z taka osobą współżyć bez prezerwatywy nic nikomu nie grozi w warunkach rejsowo- wakacyjnych.

Jeżeli ktoś się zrani a druga osoba poszkodowanego opatruje zawsze warto spytać, chociaż i tak ryzyko zakażenia przy takich czynnościach jest bliskie 0(jeżeli się używa rękawiczek jednorazowych).

Przed rejsem wole się zapytać czy ktoś w ostatnich 3 dniach przed zaokrętowaniem biegunki nie miał. Wirus powodujący biegunkę przenosi się przez używanie ze wspólnych kubków, sztuców itp. tzw. choroba brudnych rąk. Zarazić się w warunkach jacht bardzo łatwo a kingstone zwykle jeden...

_________________
take what you can. give nothing back. Jack Sparrow

Adam Janas

Szczególnie jak będzie nieprzytomny, to dużo nam powie.

Jak nieprzytomny, zawsze zakładasz ze "dodatni". W postępowaniu nic się nie zmienia.

_________________
take what you can. give nothing back. Jack Sparrow

Adam Janas

Ja przynajmniej zakładać nie muszę.

Wiele osób nie wie że są zarażeni.

_________________
take what you can. give nothing back. Jack Sparrow

Adam Janas

No ale Ci co wiedzą mogliby z łaski swojej poinformować.

Żeglowanie jest częścią życia wielu osób, ale nie trzeba pływać aby sie czymś zarazić. Nie pytamy na co dzień znajomych ani nowo poznanych osób, czy są nosicielami jakiegoś wirusa. Nie zastanawiamy się nad tym. Nikt nie pyta załogantów o zakaźne (zaraźliwe) choroby. Osoba chora zapewne poinformuje nas o tym wcześniej (powinna), przynajmniej swoje najbliższe otoczenie. W przypadku rejsu - Kapitana. Głównie dla zachowania środków ostrożności. Mówimy o osobach, które wiedzą na co chorują. Jak mamy chorego znajomego, z którym spędzamy czas, to i w rejs z nim popłyniemy. Katrina i Meping słusznie wspomnieli o cukrzycy, epilepsji i alergii. Pewnie istnieje większe ryzyko jakichś komplikacji przy tych chorobach niż np. zarażenie się wirusem wątroby typu C. Jak wspomniał Meping na wszystko jest rada, ale lepiej być świadomym i przygotowanym.
W każdej, nawet codziennej sytuacji, znajdą sie osoby nieodpowiedzialne, uprzedzone, nie posiadające jakiejkolwiek wiedzy o danej chorobie. W końcu dyskusja dotyczy ludzkich zachowań.
Moja Babcia, na początku choroby nowotworowej, poszła do apteki po lekarstwa. Farmaceutka za bardzo dopytywała się na co jej te leki. Babcia wkurzona, podniesionym głosem powiedziała, że ma raka. Na co wszystkie osoby stojące za nią w kolejce, odsunęły się i patrzyły jak na trędowatą. Niestety Babcia długo nie mogła zapomnieć o całym incydencie. Nowotwór nie jest choroba zakaźną. Reakcje ludzi mogą zadziwić.